MATEUSZ WEBER: W Gdyni i w Szczecinie odbyły się obchody 38. rocznicy tragicznych wydarzeń w grudniu 1970 roku na Wybrzeżu. Kto jest winny masakry, Stanisław Kociołek nazywany katem Trójmiasta?
JERZY EISLER: Nie, Kociołek na pewno nie. Winnych powinien wskazać sąd, ale osobą, która namawiała Władysława Gomułkę do eskalacji, był jego najbliższy współpracownik Zenon Kliszko. Nieoficjalnie nazywano go drugą osobą w państwie.

Reklama

Co w grudniu 1970 roku było przysłowiową iskrą w beczce prochu?
Podwyżki cen żywności. Jednak tym, co najbardziej rozsierdziło robotników, było cyniczne zagranie ówczesnej władzy, która na osłodę obniżyła ceny artykułów przemysłowych. Jak często kupuje pan telewizor, a jak często pieczywo? Tego robotnicy nie wytrzymali.

Czy wiadomo dokładnie, ile osób zginęło w masakrze na Wybrzeżu?
Tego nie dowiemy się nigdy. Oficjalne dane mówią o 45 zabitych, jednak nikt nigdy nie ustalił pełnej listy ofiar. Mogło być ich jednak znacznie więcej. Z jednej strony na tablicy pamiątkowej wymieniono nazwisko sierżanta ZOMO Mariana Zamroczyńskiego, zlinczowanego przez tłum. Ten zomowiec chwilę wcześniej na oczach setek osób zastrzelił człowieka. Nie ma natomiast w rejestrach strażaka, który po wielu godzinach gaszenia pożarów wrócił do domu i popełnił samobójstwo. Był ofiarą czy nie? A ludzie, którzy umierali w szpitalach? W tych dniach szpitale przypominały rzeźnie. W normalnych warunkach wiele osób, np. kobietę, której trzeba było amputować nogę, można by było uratować.

>>> Zobacz fotografie z Grudnia '70

Najsłynniejszą ofiarą tragedii jest osiemnastoletni stoczniowiec Zbigniew Godlewski, utrwalony w balladzie jako Janek Wiśniewski. Jak dokładnie zginął?
Nie wiadomo, gdzie zginął. Jednak Zbyszek Godlewski nie był jedynym, którego ciało niesiono ulicami miasta w pochodzie. Z relacji świadków wynika, że tego dnia takie pochody były dwa, albo nawet trzy, w różnych częściach Gdyni.

Kto właściwie strzelał do robotników ZOMO, wojsko, milicjanci?
Wojsko, milicjanci, ZOMO i służba bezpieczeństwa. Jednak wojsko strzelało tylko w określonych okolicznościach i zawsze na rozkaz. Wiemy nawet dokładnie, że wystrzelono 46 tysięcy pocisków ostrych, świetlnych i ślepych. Największym dramatem grudnia było natomiast to, że milicjanci, ZOMO i funkcjonariusze SB mieli przyzwolenie na indywidualne użycie broni. Efekt był taki, że strzelali do wszystkiego, co się ruszało.

*prof. Jerzy Eisler polski historyk, zajmujący się głównie historią najnowszą Polski