Obiecuję, że kiedyś pójdę na manifestację z okazji Dnia Kobiet. Kiedy? Mniej więcej wtedy, kiedy organizatorki/-orzy przestaną oszukiwać i wmawiać, że 8 marca w ich wykonaniu to cokolwiek innego, niż święto radykalnie lewicowego aktywu. (Oczywiście, niech żyje i rozkwita lewicowy aktyw, to element naszej wielobarwnej demokracji, po prostu tacy z nich rzecznicy kobiet, jak mężczyzn).

Reklama

1. Dzień Kobiet? Co najmniej połowa haseł podnoszonych na manifach to hasła grup ideologicznych, a nie akurat "kobiet", a ich spełnienie poprawi humor tęczowymi aktywowi płci obojga, nie akurat Polkom.

2. Dzień Kobiet? Raczej święto antykościelnej agresji.

3. Dzień Kobiet? Dzień, w którym pomija się lodowatym milczeniem największy dorobek milionów kobiet i wspierających ich mężczyzn (wspierających nieraz nieudolnie, przepraszam, ale to takie trudne): życie rodzinne.

4. Dzień Kobiet? Święto aborcji!

Reklama

5. Dzień Kobiet? Dzień wyśmiewania się z każdego Polaka..., który jest kobietą lekceważącą Dzień Kobiet.

Każdemu dyskryminowanemu, z każdego powodu, należy się w demokracji pomoc. Jest wiele znaków na niebie i ziemi, że bywa powodem dyskryminacji płeć, zatem z takim zjawiskiem trzeba walczyć. Jednak ekipa imienia 8 marca pomoże tym, którzy są na lewo. Diabeł w ornat się przebiera i do mszy dzwoni...