MICHAŁ KARNOWSKI, PIOTR ZAREMBA: Na początku lat 90. byliście wrodzy państwu. Podawaliście w gazecie numery telefonów wysokich urzędników rządu Jana Krzysztofa Bieleckiego.
JERZY URBAN: Ten stosunek się zmieniał. I zmienił się ostatecznie do tego stopnia, że gdybym nie czuł się zobowiązany historycznymi zaszłościami, nie poszedłbym głosować na lewicę, poparłbym Platformę Obywatelską.

Reklama

A czym budzi pana sympatię Donald Tusk?
Wieloma rzeczami, ale nie chcę mu prawić komplementów, bo tylko mu zaszkodzę. Najważniejsze jest jednak to, że zapewnia stabilizację. Chroni mnie przed obozem nienawistników, którym przewodzą Kaczyńscy. Z ich nacjonalizmem, mitem suwerenności.

Przecież Tusk też występuje raz po raz w obronie suwerenności.
Chodzi mi o przeciwstawianie Polski Unii Europejskiej.

A gdy PO nie tylko redukuje emerytury byłym esbekom, ale i Jaruzelskiemu, to też się panu podoba?
Oczywiście, że nie. To dość podły sposób na zapewnienie sobie wyborców – kosztem PiS. Choć Tusk powinien ich szukać raczej po stronie wyborców lewicy. Ale nauczyłem się wybierać rozwiązania nie do końca mnie satysfakcjonujące.

Można dostrzec w pana życiowych wyborach pewną prawidłowość. Kiedyś szukał pan ochrony przed nacjonalistyczną, klerykalną, roszczeniową dziczą u Jaruzelskiego. Teraz szuka jej pan u Tuska.
Coś w tym jest. Gdy Tusk zmaga się ze stoczniowcami, ja przypominam sobie, ile my dopłacaliśmy do Stoczni Gdańskiej już w latach 80. Co to w ogóle za pomysł, aby pozostawiać jakiś zakład pracy, bo jest symbolem? Gdyby teren stoczni zaorać, tam mogłoby powstać inne miejsce pracy, które być może też zatrudniłoby 1900 osób.
________________________
Pełną wersję rozmowy znajdziesz w sobotnio-niedzielnym wydaniu DZIENNIKA