Polska staje się fenomenem w Europie. I to podwójnie pozytywnym. Nie tylko jesteśmy jedynym krajem w Unii, gdzie gospodarka wciąż jeszcze rośnie a nie zamiera, ale także jednym z ostatnich, gdzie polityczna ekstrema pozostaje na zupełnym marginesie.

Reklama

Ostatnie sondaże przed wyborami do Parlamentu Europejskiego pokazują, że na mandaty w Strasburgu mają szansę jedynie deputowani PO, PiS, SLD-UP i PSL. To radykalna zmiana w stosunku do wyników sprzed pięciu lat, kiedy tryumf odnosił LPR i "Samoobrona".

Co się stało ?

Polacy w krótkim czasie pozbyli się większości obaw, które wiązali z integracją. Mitem okazało się wykupienie ziemi przez Niemców i zalanie polskiej wsi tanią żywnością z Francji i Hiszpanii, co zapowiadali polscy populiści. Dziś, kiedy przyszły trudne czasy a ludzie boją się o pracę i spłacenie kredytów mieszkaniowych, w cenie są politycy, którzy udowodnili, że przynajmniej w miarę skutecznie potrafią rządzić i nie proponują recept z kosmosu.

Reklama

W zachodniej Europie przez te pięć lat nastąpił natomiast proces odwrotny. Od Niemiec po Wielką Brytanię, od Francji po Irlandię kraje przyzwyczajone do dobrobytu a nawet chwalące się "cudem gospodarczym" znalazły się w gospodarczym maraźmie. Bezużyteczne okazały się takie recepty na sukces, jak deregulacja sektora finansowego, które uparcie głosiła zarówno brytyjska prawica, jak i lewicy. Francuzi, przyzwyczajeni do pomocy państwa, muszą z kolei zacząć radzić sobie sami. A Holendrzy, którzy przez dziesięciolecia uważali się za wzór tolerancji, teraz nie są w stanie pogodzić się z obecnością emigrantów.

W tej sytuacji, tak, jak my u progu demokracji a później u progu integracji z Unią, nasi zachodni sąsiedzi zachowują się trochę jak dzieci we mgle. I coraz częściej odwołują się do egzotycznych, a często nawet niebezpiecznych rozwiązań.

W Wielkiej Brytanii co szósty głosujący stawia więc na partie, które chce w ogóle wyprowadzić kraj w UE, co doprowadziłoby Zjednoczone Królestwo do całkowitej katastrofy. W Holandii, jednym z najbogatszych krajów kontynentu, drugą siłą polityczną okazuje się partia, której jedynym pomysłem jest zwalczanie emigracji i wprowadzenie zakazu publikacji Koranu. We Francji, który uważa się za pomysłodawcę integracji europejskiej, co piąty wyborca odda głos na ugrupowania, które chcą zamknąć kraj na konkurencję z zagranicy.

Spór między prezydentem i premierem tak bardzo zdominował w naszym kraju obchody 4 czerwca, że już tylko komentatorzy zagranicznej prasy potrafili docenić nową rolę Polski jako kraju nie tylko ekonomicznego, ale też politycznego sukcesu. Czas, abyśmy i my potrafili to uznać.