Dlaczego aktywiści pańskiej organizacji wyjdą na ulice Samary?
W warunkach totalnego państwa policyjnego, jakie właśnie tworzy się w Rosji, nasza koalicja ugrupowań opozycyjnych "Inna Rosja" wykorzystuje wszystkie konstytucyjne możliwości, jakie nam teraz pozostały, by wyrazić swój protest. Nasi samarscy aktywiści już dawno przymierzali się do zorganizowania kolejnego "marszu nieposłusznych".

Zdecydowaliśmy, że akcja ta przyniesie największy oddźwięk, jeżeli przeprowadzi się ją w dzień rozpoczęcia szczytu Unia Europejska-Rosja, w mieście, gdzie ten szczyt się odbywa.

Czy opozycja w Rosji ma jakieś inne możliwości dotarcia do opinii publicznej oprócz akcji ulicznego protestu?

Nie mamy prawie żadnych możliwości. Wszystkie kanały rządowej telewizji są ściśle kontrolowane. Jeżeli chodzi o stacje radiowe, to pozostała nam minimalna możliwość dotarcia do Rosjan poprzez moskiewską, ostatnią w Rosji normalnie działającą rozgłośnię Echa Moskwy.

Staramy się docierać do ludzi również za pośrednictwem materiałów prasowych. Naszym najważniejszym narzędziem jest internet. W rzeczywistości jednak ponad 99 procent środków masowej informacji znajduje się pod bezpośrednią kontrolą Kremla.

Ostatnia wasza demonstracja w Moskwie została rozbita przez jednostki specjalne milicji OMON. Władze lokalne zezwoliły jednak na demonstrację w Samarze. Czy wynika to z nacisków Niemiec na rosyjski rząd?
Mogę powoływać się tylko na wiadomości medialne. Według tych informacji rząd Niemiec zażyczył sobie, by podczas szczytu nie dochodziło do masowych aktów łamania praw człowieka. Jednak sam fakt przeprowadzenia szczytu UE-Rosja nie przyczynił się do polepszenia sytuacji opozycji. W przededniu szczytu Rosja jest widownią bezprecedensowych i masowych represji wobec członków opozycji.

Ten proces się nasilił w ciągu ostatnich dwóch tygodni. Nawet jeśli władze udzieliły zgody na samarską demonstrację, to już lokalne media odmówiły zamieszczenia jakiegokolwiek materiału informującego o naszej inicjatywie. Oprócz tego nasi aktywiści są nieustannie nękani. Aresztuje się ich i odbiera przy tym wszelkie materiały drukowane.

Dopiero wczoraj wypuszczono z aresztu dyrektora wykonawczego naszej organizacji, który pojechał do Samary, by pomóc w przygotowaniu naszej demonstracji. Zatrzymano go od razu na dworcu kolejowym i sprawdzano nawet pieniądze w poszukiwaniu rzekomych fałszywek.

Informacje o represjach wobec opozycji prawie nie docierają do zachodniej opinii publicznej. Jakiego rodzaju są to prześladowania?

Trzeba wreszcie zdać sobie sprawę, że władza przyjęła kurs na zaostrzenie sytuacji. Represje to ich świadoma strategia. Przykładem tego niech będzie fakt, że dowodzący rozbiciem naszej moskiewskiej demonstracji 14 kwietnia w nagrodę otrzymali od Putina awanse.

Oprócz tego wszystkie sądy wydają wyroki na demonstrantów na podstawie absurdalnych zarzutów. Sam doświadczyłem tego, że sędzia w swoim postępowaniu nie zwracał uwagi na jakiekolwiek zasady proceduralne, na jakich powinien opierać się cywilizowany proces. Obecnie władze wyznają zasadę - jeśli aresztowany, to zawsze winny.

To typowo sowieckie podejście...

I to prędzej w stalinowskim stylu niż tym, jaki znamy z czasów Chruszczowa czy Breżniewa, kiedy to przynajmniej usiłowano w jakiś sposób zapewnić pozory praworządności. Teraz władza nawet rezygnuje z tych pozorów. Z drugiej strony rosną szeregi tych, którzy są zaniepokojeni sytuacją w Rosji.

Czy Zachód nie powinien bardziej aktywnie naciskać na Kreml w sprawie przestrzegania w Rosji demokratycznych praw obywateli?
To nie jest sprawa aktywnego wpływania na Kreml. To przede wszystkim kwestia odejścia od podwójnych standardów. Bo jeśli się mówi, że budujemy demokrację w Iraku czy Afganistanie, śmieszne jest to, jak Zachód odnosi się do standardów demokracji w Rosji.

Condoleezza Rice przyjeżdża np. do naszego kraju i stwierdza, że sposób, w jaki przeprowadza się tu wybory, to wewnętrzna sprawa Rosji. Może faktycznie ma rację, bo także i w Chinach wybory to sprawa Chińczyków.

Z jednej strony uważa się Putina za członka ekskluzywnego klubu G8 i przyjmuje go i Bush, i Blair, a jednocześnie reżim w Rosji robi wszystko, by zniszczyć demokrację i stworzyć system rządzenia bliższy temu na Białorusi czy w Zimbabwe. Doprowadza to do wytworzenia kłamliwego wrażenia, że skoro Putin jest w ekskluzywnym klubie światowych liderów, to w Rosji wszystko jest w jak najlepszym porządku.

Dobra sytuacja gospodarcza, powodowana wzrostem cen surowców energetycznych, wzmacnia reżim Putina. Trudno jednak Rosjanom życzyć kryzysu gospodarczego, który mógłby wymusić demokratyzację.

W rzeczywistości korzyści wynikające z obecnego wzrostu gospodarczego są udziałem niewielkiej części Rosjan. I rozdarcie społeczeństwa na tle ekonomicznym cały czas się powiększa. Różnice w dochodach bogatych i biednych można już porównać do sytuacji w krajach afrykańskich.

Pogorszenie sytuacji wywoła dodatkowy sprzeciw społeczny. I gdy wśród kremlowskich elit pojawią się symptomy podziałów spowodowanych niepewnością co do tego, kto przejmie władzę w 2008 roku, fala niezadowolenia może doprowadzić do zrywu społecznego.

Jaką rolę może odegrać opozycja w kolejnych wyborach prezydenckich w 2008 r. w sytuacji, gdy wynik jest niemalże pewny? Albo Putin zostanie na stanowisku, albo wygra namaszczony przez niego kandydat.

Nie zgadzam się z taką wizją rozwoju sytuacji. Jeżeli chodzi o przyszłość Putina, to uważam, że nie zdecyduje się on na kolejną kadencję, bo człowiek z takimi pieniędzmi chce jeszcze sobie pożyć, a nie przyjmować rolę nowego Łukaszenki. Kwestia kandydata namaszczonego przez Putina jeszcze nie została rozwiązana.

Uważam, że bardziej prawdopodobna jest sytuacja, że zwalczające się kremlowskie klany nie zdołają wyłonić jednego kandydata i to nasili wewnętrzną walkę na Kremlu. Jeżeli w takich warunkach zjednoczona opozycja zdoła wystawić wspólnego kandydata, to krach putinowskiego reżimu nastąpi o wiele szybciej.


































Reklama