Janusz Rolicki: Leppera w koalicji zastąpią ludowcy

Andrzej Lepper w rządzie Kaczyńskiego był figurą dwuznaczną. Z jednej strony był niezbędny jako koalicjant, a z drugiej jego udział w rządzie należał do wstydliwych.

Aresztowanie w piątek jego dwóch współpracowników oskarżonych o korupcję sprawiło, że premier stanął przed, kto wie, czy nie najtrudniejszą decyzją. Mógł poczekać na wyjaśnienie sprawy bądź uderzyć w swego zastępcę. Wybrał, jak wiadomo, to drugie: wywołał tym kryzys rządowy i... odsunął na drugi plan taśmy Rydzyka.

Z wypowiedzi Leppera wynika, że premier zaproponował mu pozostanie Samoobrony w rządzie aż do wyjaśnienia jego sprawy. Lepper odmówił. Skoro więc premier, mimo wszystko, zdecydował się na usunięcie głównego koalicjanta, musi mieć swoje rachuby. Jakie?

Pierwszą z nich jest wiara w rozłam w Samoobronie. A więc w to, że partia ta pozostanie w koalicji, tyle że bez swego lidera. Ta propozycja, trzeba od razu powiedzieć, jest bardzo atrakcyjna dla wielu posłów, i to nie tylko Samoobrony. Nie chcą oni przecież tracić mandatów przed czasem. Jeśli rozłam w tej partii byłby głęboki, a na razie za nim murem stanęło prezydium partii, czyli około 10 posłów, nic by się w koalicji nie zmieniło poza tym, że mielibyśmy nowego ministra rolnictwa. Gdyby natomiast przy Kaczyńskich pozostało chociaż 20 do 30 posłów Leppera, premier pewnie zaproponuje sojusz Pawlakowi.

Stworzyłoby to perspektywy trwałej koalicji oraz, na czym zależy PSL, wyeliminowanie z polityki lidera Samoobrony. Jeśli do tego nie dojdzie, czekają nas rządy mniejszościowe i wybory na jesieni bądź na wiosnę.




Kamil Durczok: Jesienią na pewno będą wybory

Reklama

Pierwsza narzucająca się interpretacja nagłej dymisji wicepremiera Leppera to próba "ucieczki do przodu" w związku z nagraniami ojca Rydzyka. To jednak mało prawdopodobne. Nie podejmuje się ryzykownej gry, która może doprowadzić do przyspieszonych wyborów tylko po to, aby odwrócić uwagę od (zakładając, że ujawnione nagrania są prawdziwe) skandalicznych wypowiedzi o. Rydzyka.

Dlatego sądzę, że jest to jednak inna gra. Skończy się ona jesiennymi wyborami. Niezależnie od tego, jak mocne i prawdziwe są zarzuty wobec Leppera, teraz prawie wszystkim wybory byłyby na rękę. Jest na rękę PO, bo ile można tkwić w opozycji i nie wykorzystać takiej szansy? Jest na rękę PiS, gdyż poprzednie rządy mniejszościowe, rząd Buzka i Belki, były kamieniem u szyi ugrupowań, które je popierały. Jarosław Kaczyński wie doskonale, że sensowne rządzenie w układzie mniejszościowym jest po prostu niemożliwe. Z drugiej strony ma wszystkie swoje ulubione "zabawki" - służby, dostęp do tajnych informacji, którymi grę opanował do perfekcji.

Samoobronie takie trwanie ni to w opozycji, ni to porzuconej, do niedawna koalicyjnej małżonki, ni to ugrupowania, które usiłuje się na nowo zdefiniować, też nie jest na rękę. Będąc w koalicji notowania Samoobrony oscylowały wokół progu wyborczego. Teraz Samoobrona byłaby wypchnięta poza główny nurt życia politycznego. Bo co poza tą aferą kojarzyłoby się z Samoobroną?

Tylko bardzo dziwny zbieg okoliczności mógłby skłonić Jarosława Kaczyńskiego do trwania w dziwnym hybrydowym układzie, licząc na wsparcie - ale kogo? Resztki uciekinierów Samoobrony, którzy będą się bali przedterminowych wyborów i utraty stołków? Nie będzie ich aż tak wielu, żeby pozwolili na zbudowanie stabilnej większości. PO? A jaki ma interes PO w popieraniu rządu mniejszościowego? PSL? PSL dobrze się czuje, współpracując od niedawna z PO. A samo LPR nie wystarczy do stworzenia większości. Przedterminowe wybory są więc nieuniknione.




Łukasz Warzecha: Tę partię szachów premier zaplanował

Trudno dziś oceniać z całą pewnością, co oznacza dymisja Andrzeja Leppera i dlaczego do niej tak naprawdę doszło. Dwie rzeczy są ważne. Pierwsza: z samego faktu, iż Lepper nie jest już wicepremierem, należy się cieszyć. Jego obecność w rządzie była kompromitująca i przykre jest, że przez ponad rok większość Polaków tak bardzo do niej przywykła.

Druga: polityka to teatr. Przyglądając się Jarosławowi Kaczyńskiemu na wieczornej konferencji prasowej, trudno było uwierzyć, że nie realizuje dawno zaplanowanego scenariusza. PiS ma wciąż wysokie notowania - nie wszedł jeszcze w fazę kryzysu, związanego ze zużyciem rządami. Jednak zaczynają coraz ostrzej protestować kolejne grupy zawodowe, opozycja staje się coraz silniejsza, a koalicjanci stają się coraz większym obciążeniem. Gdyby obecny stan miał potrwać przez kolejne dwa lata, PiS mógłby zacząć się obawiać nawet o drugie miejsce po Platformie, o ile LiD umiałby się dobrze odnaleźć na politycznej scenie.

Rząd mniejszościowy może funkcjonować jeszcze jakiś czas - premier wspomniał, że nowe wybory mogłyby się odbyć nawet dopiero w przyszłym roku - ale wiele by już nie zdziałał. Premier miałby dzięki temu wygodne wyjaśnienie swoich niepowodzeń: on chce, ale zła opozycja nie pozwala.

Przy okazji Jarosław Kaczyński odegrał przedstawienie pod tytułem "Równe standardy dla wszystkich". Lepper czy nie, jeśli są podejrzenia, musi odejść. To oczywiście bałamutna argumentacja, ponieważ Leppera przede wszystkim z tych samych powodów nigdy nie powinno być w rządzie, ale tu nie chodzi o konsekwencję, lecz o wywołanie chwilowego wrażenia u wyborców: "Proszę, jaki ten Kaczyński prawy: nawet Leppera się nie zawahał wywalić".

Nie dajmy się zwodzić pozorom. Jarosław Kaczyński rozgrywa partię szachów.




Tomasz Lis: Silna opozycja albo rząd mniejszościowy

W krótkiej perspektywie zwycięzcą jest premier. Ostatnio nie był w stanie poradzić sobie z problemami służby zdrowia, potem widzieliśmy go ośmieszonego przez ojca Rydzyka. Dziś widzimy szefa rządu, który jest wierny najważniejszym deklaracjom: niezależnie od kontekstu i własnego politycznego interesu walczyć z korupcją. Przede wszystkim we własnych szeregach.


Zbyt często widzieliśmy upadające pakty stabilizacyjne, które odradzały się w formie koalicji i wyrzucanych wicepremierów, którzy za chwilę wracali, by wykluczać, że za chwilę Lepper znów będzie w rządzie. O ile jednak Samoobrona w koalicji wydaje się scenariuszem realnym, o tyle Lepper na stanowisku premiera - nie. Kaczyński, przywracając go do łask, zdemolowałby cały kapitał, który dziś zgromadził. Politycznie cofnęliśmy się niemal dokładnie do momentu po ujawnieniu nagrań w pokoju Beger. Lepper poza rządem, Samoobrona trochę w koalicji, trochę poza, opozycja zastanawiająca się, co zrobi premier i co sama powinna zrobić.

Dziś na horyzoncie majaczy nam rząd mniejszościowy. Jeśli wsłuchać się w premiera, może on trwać kilka tygodni, ale równie dobrze 8 albo 9 miesięcy. Premier wyeliminował już Leppera z rządu, teraz zapewne nastąpi próba wyeliminowania go z Samoobrony. Samoobrona w koalicji wbrew Lepperowi - to byłoby pewnie największe marzenie PiS.

Logiczną konsekwencją wszystkiego, co się dzieje, byłyby więc jak najszybsze wybory. PiS mogłoby je nawet wygrać, a jeśli by przegrało, to tak jak SLD, gdy w 1997 r. został supersilną opozycją. Z pomocą wyposażonego w prawo weta prezydenta premier mógłby z łatwością paraliżować działania każdego rządu. Trudno oczywiście wykluczyć skuteczne konstruktywne wotum nieufności, ale ten wariant wydaje się abstrakcyjny, bo nie sądzę, by PO zgodziła się na samobójczy krok formowania, czy popierania rządu, który byłyby na łasce i niełasce Samoobony.

Z dłuższej perspektywy i w kontekście interesów Polski widać bankructwo polityki premiera - brak długofalowej wizji, nieumiejętność rozwiązania problemów społecznych, potwierdzenie fatalnej reputacji wielokrotnie chwalonego koalicjanta, a na dodatek ostateczną kompromitację duchowego ojca całego tego politycznego układu - ojca Rydzyka.




Monika Olejnik: Dowody korupcji muszą być ujawnione

Wicepremier Andrzej Lepper został zdymisjonowany, a premier Kaczyński skomentował to jak zwykle: coś wiem, ale nie mogę powiedzieć, są mocne dowody, ale państwo się o nich dowiedzą w swoim czasie. Spodziewam się jednak, że skoro premier podjął tak poważne kroki i formułuje tak poważne zarzuty, ujawni dowody. Rzucając oskarżenia bez pokrycia, można zakończyć życie każdego polityka.

Andrzej Lepper nie jest bohaterem z mojej bajki. Byłam chyba jedyną dziennikarką w Polsce, która przez kilka lat nie rozmawiała z szefem Samoobrony. Krytykowałam to, że został wicepremierem. Oczekuję jednak uczciwości i pokazania konkretnych dowodów.

Szkoda, że CBA nie dowiedziało się, po co dwaj zatrzymani panowie chcieli pójść w Ministerstwie Rolnictwa. Liczę, że i tego się dowiemy. Nie chce mi się też wierzyć, że były już wicepremier skusiłby się na łapówkę. Chodzi o duże pieniądze, ale przecież Lepper tak kocha swoje stanowisko, piękne garnitury, ochronę i cały blichtr wokół niego, że trudno mi pojąć, aby ryzykował. Choć życie jest oczywiście pełne niespodzianek.

Nie wierzę w to, żeby premier zdecydował się na wyrzucenie Leppera, aby przykryć aferę z taśmami Tadeusza Rydzyka. Jarosław Kaczyński jest wytrawnym politykiem i wie, że i ta sprawa szybko nie ucichnie. (Na marginesie - oczekuję, że premier zajmie stanowisko w sprawie wypowiedzi o. Rydzyka i nie będzie czekał na sprawdzenie prawdziwości taśm).

Premier z pewnością wiedział, co jest szykowane. Jestem też przekonana, że ma w głowie plan działania, tylko nie chce go przedwcześnie zdradzać. Możemy dywagować, jakie są możliwe scenariusze zdarzeń. Być może premier doszedł do wniosku, że twarze wicepremierów trochę zmęczyły społeczeństwo, i że za chwilę PiS zacznie tracić poparcie, dlatego trzeba zrobić przemeblowanie. Być może jeszcze rozważa koalicję z PO, być może bierze pod uwagę współpracę z PSL. O tym, co się stanie, przekonamy się z najbliższych dniach.






Michał Karnowski: Szykuje się nowe rozdanie

Jedno jest pewne - decyzję podjął Jarosław Kaczyński. Wybrał moment, formę i pretekst. Bo dlaczego zarzuty pojawiające się w seksaferze można było zbyć krótkim "poczekajmy na wyniki śledztwa", a teraz wystarczyło, by Andrzej Lepper znalazł się "w kręgu podejrzenia", by trzeba było zrywać koalicję? Bez względu na wagę sprawy badanej przez CBA, teraz też można było czekać. Premier postanowił pozbyć się kosztownego wicepremiera. Uciec od sygnałów niemocy obecnego układu politycznego.


Czy zrobił to - jak twierdzi część komentatorów - by wyciągnąć z klubu Samoobrony posłów pragnących zachować ciepłe posadki? Nie jest to wykluczone, że premier uznał, że sprawdzi, ilu się skusi. Ale to wariant mniej prawdopodobny. Jakość takich partnerów byłaby równie podła jak obecnie. A odporność na pokusy - równie słaba.

Wszystko więc wskazuje, że tym razem naprawdę szykuje się nowe rozdanie. Nie jutro, nie w sierpniu, raczej późną jesienią, ale i tak odbędą się mocno przyspieszone wybory parlamentarne. W to starcie PiS wejdzie z przygotowaną w tajemnicy na wybory maszyneria partyjną, bez Leppera, a pewnie i Giertycha, u boku i z pełną koroną obsadzonych urzędów. Do tego kilka ważnych, jak likwidacja WSI, twarda polityka karna i prokuratorska, spełnionych obietnic wyborczych.

Po stronie obciążeń będzie jednak poważny zarzut - bo to Kaczyński zbudował tę koalicję, która dzisiaj okazuje się niezdolna nie tylko do reform, ale i do trwania bez skandali. W większości głosowań miał 239 szabli, tylko okazało się, że nie bardzo wiadomo, do czego mają służyć.

I chyba ta świadomość skłania go do podjęcia ryzyka oddania z takim trudem zdobytej władzy.




Maciej Rybiński: PiS rzetelnie traktuje głoszone zasady

Pierwsze reakcje na zdymisjonowanie Andrzeja Leppera przez Jarosława Kaczyńskiego były bardzo charakterystyczne dla polskiego klimatu politycznego. Praktycznie nikt z wypowiadających się na ten temat nie zatrzymał się ani na chwilę przy najprostszym wyjaśnieniu tej decyzji, otwierającej poważny kryzys. Mianowicie przy rzetelnym i uczciwym traktowaniu przez przywódców PiS głoszonych oficjalnie zasad i standardów moralnych.


A przecież walka z korupcją była sztandarowym hasłem, z którym PiS poszedł do wyborów i na tyle popularnym, że je wygrał. Być może nie dla wszystkich jednak polityka jest wyłącznie grą, a władza motywacją tak silną, że znoszącą wszystkie skrupuły. Taką możliwość, egzotyczną - przyznaję - w "Rzeczpospolitej", w której politycy przyzwyczaili nas do wszelkich krętactw i matactw, też trzeba brać pod uwagę. I jest to alternatywa najprostsza.

Ale bracia Kaczyńscy są nie tylko moralistami, ale też wytrawnymi politykami. Usunięcie Leppera z rządu i Samoobrony z koalicji jest bardzo zręcznym posunięciem. Może ono spowodować zniknięcie Samoobrony z krajobrazu politycznego, a na pewno jej zupełną marginalizację. Przedwczesne wybory byłyby najbardziej na rękę Prawu i Sprawiedliwości.

Partie opozycyjne nie są do nich przygotowane. Platforma Obywatelska, żeby użyć porównania szachowego, stała się specjalistką od gry czarnymi pionkami, reagując tylko na posunięcia przeciwnika, bez jasnego programu pozytywnego. Rozmazgajona Lewica i Demokraci nie jest na tyle skonsolidowana, aby być poważnym przeciwnikiem. Kwaśniewski jako uosobienie sprawiedliwości społecznej to za mało, by przekonać wyborców. PiS ma szanse wygrać wrześniowe wybory, choć może mieć kłopot ze znalezieniem koalicjanta. Dlatego niewykluczone jest, że wyborów nie będzie, tylko rząd mniejszościowy tolerowany przez PO. Niewykluczone też, że takie ustalenia już zapadły.