Choć zachowano tradycyjne słowo „prezydencja”, państwa już nie przewodniczą politycznej Radzie Europejskiej, lecz tylko legislacyjnej Radzie UE na szczeblu ministerialnym, a i to z wyjątkiem spraw zagranicznych i obronnych. Kraj prezydencji już nie reprezentuje Unii wobec świata ani w sprawach bezpieczeństwa, ani gospodarki. Przerwano też zwyczajowe wędrówki centrum decyzyjnego do stolic krajów członkowskich lub innych miejsc symbolicznych. Oficjalne szczyty unijne muszą odbywać się w Brukseli.

Reklama
Hiszpania bez sukcesu
Przestało istnieć narzędzie wpływów międzynarodowych, które latami rozbudzało polskie oczekiwania. Co w zamian? Właśnie skończył się eksperyment – prezydencja hiszpańska, pierwsza po wejściu w życie traktatu z Lizbony. Hiszpania jest w Unii najbardziej podobna do Polski. Ma jednak większe zasoby i doświadczenia. Jeśli czegoś nie osiągnęła, Polska ma tym mniejsze szanse. Hiszpanie zagubili się i nie zrealizowali wielu swoich celów. Odbył się tylko jeden z trzech zapowiadanych szczytów UE z kluczowym dla Hiszpanii partnerem zewnętrznym – z Ameryką Łacińską. Szczyt ten nie spełnił nadziei na wielką wymierną korzyść. Europejczycy i Amerykanie kwestionowali kompetencje Hiszpanii w nowym systemie unijnym i trwanie przy planach z systemu dawnego. Belgia jako bezpośredni następca Hiszpanii zareagowała obniżaniem oczekiwań i prezydencją biurokratyczną – niewidoczną.
Jak możemy lepiej rozegrać nasze analogiczne priorytety w stosunkach zewnętrznych Unii: obok sojuszu z USA, więź z narodami pokrewnymi nam historycznie i kulturowo na Wschodzie oraz współpracę z szerszym regionem Europy Wschodniej, a jednocześnie z Rosją? Przed hiszpańskim eksperymentem rząd polski określał też priorytety innego rodzaju, od wzmacniania potencjału wojskowego Unii do podtrzymania transferów na rozwój cywilizacyjny. Tymczasem obrona przeszła formalnie do kompetencji Catherine Ashton, a polityczne decyzje co do przyszłości funduszy dla Polski będą zapadać pod przewodnictwem Hermana van Rompuya. Faktyczna najwyższa władza należy – co pokazał kryzys finansów publicznych – do grona kilku największych państw członkowskich.
Twardej polityki nie ma już w unijnej prezydencji, ale pozostała wielka sposobność używania „miękkiej siły” – promocji kraju. Hiszpania starała się to wykorzystać poprzez programy kulturalne i inne, kształtujące jej wizerunek. Brak szczytu śródziemnomorskiego przynajmniej częściowo zrekompensowała sobie umieszczeniem kilku unijnych wydarzeń w wielokulturowej Cordobie, gdzie nierozłącznie przemieszało się dziedzictwo imperium rzymskiego, chrześcijaństwa, islamu i Żydów.
Reklama
Wnioski dla Polski
Co uczynimy Cordobą prezydencji polskiej? „Od Unii Lubelskiej do Unii Europejskiej! To jest wielki skrót, ale bardzo wiele się w tym skrócie mieści wielorakiej treści” – rzekł Jan Paweł II. Dziedzictwo jagiellońskie obejmuje Czechy, Słowację, Węgry. Czas więc uderzyć do Wyszehradu. Przypomnieć, jak 20 lat temu zakładaliśmy Grupę Wyszehradzką w średniowiecznym zamku, miejscu zjazdów królów polskich, czeskich i węgierskich. Wtedy istniał Układ Warszawski, więc taka manifestacja naszej suwerenności i ambicji szokowała Zachód.
Za rok spróbujmy sprawować trochę władzy nad wyobraźnią Europy. Zacząć można od wjazdu Jagiellonów między szklane mury dzielnicy europejskiej w Brukseli. Potem zaprosić Europejczyków do tych miast, twierdz, wiosek i puszcz w Polsce, gdzie Zachód spotyka się ze Wschodem.