To była wielka zbrodnia przeciwko narodowi: zabito nadzieję, zabito zapał. Stało się wtedy naprawdę coś złego. Ja nie mówię o tym, jakie wówczas były możliwości i niebezpieczeństwa - trzeba by to wszystko posprawdzać. To jednak przetrąciło naród - powiedział w poniedziałek dziennikarzom w Gdańsku Lech Wałęsa.
Zdaniem Wałęsy, decyzja o wprowadzeniu 13 grudnia 1981 r. stanu wojennego doprowadziła do funkcjonujących do dziś podziałów w społeczeństwie. I długo jeszcze będą - dodał.
Według b.prezydenta rozliczenia sprawców stanu wojennego powinien dokonać wymiar sprawiedliwości, a nie politycy. Kiedy jest wolny kraj, to ma struktury do rozliczeń - sędziów i prokuratorów. Osądzić za stan wojenny trzeba, a czy karać i wsadzać do więzienia, to już inna rzecz. Natomiast osądzić trzeba po to, żeby nikt nie wpadł w przyszłości na podobny pomysł - uważa były przywódca "Solidarności".
Komentując organizowany przez Prawo i Sprawiedliwość 13 grudnia w Warszawie marsz Wolności, Solidarności i Niepodległości, Wałęsa powiedział: Walka w takim stylu nie pasuje do czasów, w których żyjemy. Dziś powinna być walka o programy i poprawienie struktur kartką wyborczą, a nie demonstracjami.
Źle, że daliśmy się wypchnąć tym niepoważnym ludziom z różnego typu rocznic - oni to opanowali - dodał były lider "S".
Wałęsa pytany, czy sytuacja w kraju zmierza w stronę wojny domowej, odpowiedział: Wszystko idzie w tym kierunku. Prędzej, czy później dojdzie tu do nieszczęścia, jeśli będziemy się temu przyglądać i na to pozwalać. Nie mam najmniejszej wątpliwości, że ci ludzie doprowadzą do zwarcia, bijatyk i strzelania włącznie.
Ostrzegam, że to się źle skończy. Jak to potrwa jeszcze z rok czy dwa, to złapiemy się za bary - mówił Wałęsa, podkreślając, że jest jeszcze czas na opamiętanie. Od Torunia (Radio Maryja i Telewizja Trwam) zaczynając - najbardziej dziś judzi Toruń. Gdyby nie Toruń, to ci inni byliby słabi - dodał były prezydent.