Andriej Iłłarionow, przez pięć lat doradca ekonomiczny Władimira Putina, dziś związany z ośrodkiem Cato Institute, w rozmowie z CNBC 7 marca przypomniał, że w czasie szczytu NATO, który odbył się sześć lat temu w Bukareszcie, Putin mówił o tym, że Ukraina nie jest jednorodnym krajem, ponieważ połowa terytorium jest de facto rosyjska i powinna wrócić do Rosji. Zwrócił uwagę, że Władimir Putin kilkukrotnie powtarzał, że nowe władze w Kijowie są nielegalne, a to - jego zdaniem - jest znakiem, że celem przywódcy rosyjskiego jest obalenie rządu Arsenija Jaceniuka.

Reklama

Andriej Iłłarionow czyni wiele aluzji do wydarzeń historycznych, w szczególności tych związanych z pierwszym okresem II wojny światowej. Jego zdaniem Krym i Sewastopol przez długi czas był dla Rosji tym, czym dla Niemców był Kraj Sudecki - część Czechosłowacki zamieszkana przez Niemców, zajęta przez III Rzeszę w październiku 1938 roku.

O losie Niemców sudeckich Iłłarionow opowiedział na swoim blogu, gdzie zamieścił nagrania wideo, obrazujące kolejne wydarzenia: najpierw podkreślanie cierpień, jakie Niemcy zaznali w Czechosłowacji, żądanie rozwiązania problemu Krymu, gwarancje wynikające z memorandum budapesztańskiego, euforia i katastrofa. Potem podmienił Niemców na Rosjan, Czechosłowację - na Ukrainę, a Krym na Kraj Sudecki.

Teraz jednak sytuacja się zmieniła. - Teraz to jest Polska w 1939 roku. Na historycznej osi czasu jesteśmy gdzieś pomiędzy październikiem 1938 roku i układem monachijskim, a marcem roku następnego, czyli zajęciem Pragi i reszty Czech. I właśnie dlatego obecna sytuacja jest bardzo niebezpieczna - przekonywał.

Od tego, jakie decyzje zostaną podjęte dziś czy jutro przez Stany Zjednoczone czy Unię Europejską, czy skorzystamy z doświadczeń, które mamy po układzie monachijskim - od tego zależy, czy powstrzymamy marsz w stronę kolejnej wielkiej wojny, wojny światowej, która może wkrótce wybuchnąć - mówił Iłłarionow.

Były doradca ekonomiczny Władimira Putina jest przekonany, że rosyjski przywódca nie poprzestanie na zajęciu Krymu, co w zasadzie już się wydarzyło. Celem Rosji będzie teraz wywołanie czegoś na kształt "rosyjskiej wiosny" w południowych i wschodnich regionach Ukrainy. A to z kolei musi sprowokować odpowiedź Ukraińców. - Wcześniej czy później zaangażować się będą musiały kraje sąsiednie, zaś NATO i Stany Zjednoczone nie będą mogły stać z boku. Dlatego tak ważne jest, kiedy ten konflikt zostanie zakończony: dziś, jutro, za kilka tygodni czy miesięcy - tłumaczył Iłłarionow w CNBC World.