W tej chwili bilety można kupić jedynie w kasach dworcowych. Zdaniem eksperta, żaden przewoźnik nie miał do tej pory takiej wpadki. Jego zdaniem nigdy nie zdarzyło się, żeby system sprzedaży biletów tak długo nie działał. Nie można w tej chwili kupić biletu z miejscówkami, nie można wejść na swoje konta internetowe, a w wielu pociągach skończyły się bloczki papierowe. Dzięki temu pasażerowie - szczęśliwcy podróżują za darmo. Oznacza to jednak straty dla przewoźnika - finansowe i wizerunkowe.
Tymczasem przedstawiciele PKP twierdzą, że prace nad usunięciem awarii cały czas trwają. Nie potrafią jednak powiedzieć, kiedy się zakończą.
Adrian Furgalski przypomina, że szybki pociąg Pendolino miał być przynętą dla pasażerów, którzy z powodu remontów na torach odeszli od kolei. Ekspert przytacza dane, z których wynika, że PKP Intercity straciło przez kilka lat 70 procent pasażerów. W tym świetle nowe taryfy raczej nie zachęcają do powrotu. Zdaniem Furgalskiego brak biletów rodzinnych, czy grupowych jest fatalnym błędem, który może przewoźnika słono kosztować. Rodzina z dwójką dzieci prędzej wybierze połączenie autobusowe, czy pojedzie samochodem, zamiast płacić fortunę za przejazd pociągiem.
Kolejarze planują, że Pendolino wyruszy w trasę 14 grudnia. Największą zaletą nowych połączeń ma być krótszy czas przejazdu. Furgalski wątpi jednak, by inauguracja szybkiego pociągu powiodła się. Twierdzi on, że "coś tam ruszy". Zaznacza jednak, że system sterowania ruchem nie jest gotowy, budowa torów nie jest zakończona, a pociąg Pendolino nie jest do końca przetestowany. Jego zdaniem nie można wykluczyć, że po 14 grudnia dojdzie do kolejnej kompromitacji.
Skutkiem awarii systemu rezerwacji biletów są dymisje w PKP Intercity. Stanowisko stracił między innymi członek zarządu odpowiedzialny za wdrożenie systemu. Władze PKP zapowiedziały też, że zwiększą pulę najtańszych biletów na Pendolino z 10 do 30 procent. Kosztują one 49 złotych.