Nie wierzyłem w możliwość Pana resocjalizacji – zwraca się Roman Giertych do redaktora naczelnego „Wprost” za pośrednictwem swojego profilu na Facebooku. – Całe doświadczenie zawodowe mówiło mi bowiem, że kryminalista nie odczuwa żadnej skruchy. W Pana przypadku jest jednak inaczej – pisze mecenas i były wicepremier.

Reklama

Brawo! Z jaką radością usłyszałem o Pana ostatnich dokonaniach w ściganiu przestępczości u kolegów dziennikarzy – komentuje Giertych, odnosząc się do afery z Kamilem Durczokiem, któremu tygodnik „Wprost” poświęcił okładkę i duży artykuł ostatniego numeru, sugerując, że prezenter „Faktów” TVN może mieć coś wspólnego z białym proszkiem pozostawionym w jednym z mieszkań w Warszawie. Późniejsze ekspertyzy policyjne wykazały, że proszek w śladowych ilościach to narkotyki.

Ja to ja – kontynuuje Giertych – lecz wyobrażam sobie wzruszenie Pańskiego wychowawcy więziennego, który pewnie z uporem próbował wtłoczyć do Pańskiego sumienia postanowienie o braku powrotu do przestępstwa. Pewnie w najśmielszych snach nie podejrzewał, że jego praca wychowawcza w Pana przypadku będzie miała takie efekty! Nie tylko, że nie wraca Pan do gangsterki, ale aktywnie zaczął Pan współpracować z Policją, sam szukając przestępczości u kolegów dziennikarzy.

Adwokat przypomina sprawę sprzed roku, kiedy to – jak pisze – jego kamery zaobserwowały postać Sylwestra Latkowskiego czającą się przy śmietniku Giertycha.

Szukał Pan wtedy dowodów na to, że nielegalnie zatrudniam pomoc domową. Ileż wysiłku Pan włożył w tę sprawę, a ja byłem tak niewdzięczny, że tego nie rozumiałem. Nie rozumiałem, że Pański imperatyw wtłoczony radami Wychowawcy Sali popycha Pana do szukania przestępczości! – drwi z dziennikarza były polityk. Zaprasza go również na swoją ulicę, bo – jak dodaje – ludzie nie odśnieżają przed domami, a sąsiadka nie sprząta po psie.

Mógłby Pan, Panie Sylwku, coś z tym zrobić? – pyta Roman Giertych.