Została skazana w lipcu 2015 r. (wyrok co prawda nieprawomocny, pani Kania się odwołała), ale ciekawe, czy o sprawie poinformowała Stowarzyszenie Dziennikarzy Polskich, bo właśnie ta szacowna instytucja wręczyła jej nagrodę za bestseller "Resortowe dzieci" - zastanawia się Monika Olejnik.

Reklama

Dzielna dziennikarka mamiła rodzinę Dochnalów swoimi znajomościami z prezydentem Kaczyńskim, jego małżonką i mamą prezydenta, wyjadała sernik i opowiadała, jak pomoże Dochnalom - dodaje publicystka "GW".

Monika Olejnik odnosi się m.in. do rozmowy Doroty Kani z Robertem Mazurkiem, w której dziennikarka "Gazety Polskiej" wyjaśnia, jakimi kryteriami kierowała się wybierając bohaterów do książki "Resortowe dzieci".

Kania mówi m.in., że kryterium było proste - zachowanie dziennikarzy w III RP i ich stosunek do najważniejszych spraw: lustracji, dekomunizacji, likwidacji WSI oraz katastrofy smoleńskiej.

Czyli ten, kto uważał, że w Smoleńsku nie było zamachu, znalazł się na czarnej liście pani Kani. Nie zlustruje przecież posłów PiS, którzy byli w PZPR, bo są po dobrej stronie - komentuje Olejnik.

Przypomina ona, że Kania się nie poddaje, bo zapowiada, iż będzie pracowała nad kolejnymi odsłonami "Resortowych dzieci".

Reklama

Pani Kania ma duże pole do popisu, bo z wywiadu z nią wynika, że przygląda się bacznie uczestnikom KOD, ogląda zdjęcia i widzi agentów, którzy przylgnęli do tego ruchu obywatelskiego. Ostatnio błysnęła zlustrowaniem 12-letniego Ryszarda Petru. Pracy przed nią moc. Pani Kania ma szanse stworzyć wielką encyklopedię resortowych dzieci - drwi Monika Olejnik.

Jej zdaniem nawet, gdy wyrok wobec Kani się uprawomocni, to nic straconego, bo może teraz wszystko w rękach prezydenta, prezydent ułaskawiać potrafi.