Na bok odłożyć należy propagandę i politykę. Uświadomić sobie natomiast trzeba interesy państw i partii politycznych i ich sprzeczności w przestrzeni geopolitycznej oraz cele (nieistotne w tym momencie, czy słuszne, czy nie), do jakich dążą aktorzy stosunków międzynarodowych. Nie ma więc tutaj znaczenia, kto i dlaczego został sprowokowany, ani też kto prowokuje. Konieczne jest to, aby chłodno ocenić potencjalne zagrożenia, a do tego musimy zdawać sobie sprawę, że w kontekście polityki międzynarodowej życie ludzkie nie jest najwyższą wartością. Bardzo często jest ono TYLKO narzędziem do osiągnięcia celów geopolitycznych.

Reklama

Nie powinniśmy więc tutaj ani stosować tzw. poprawności politycznej, unikając przymiotnika Islamskie przy nazwie Państwo Islamskie, ani też liczyć na humanitarne odczucia polityków, którzy wysyłają armie najemników i bombowce w celu rozszerzania strefy wpływów. I zupełnie nie ma tu znaczenia, czy mają rację czy nie. Z dużą dozą ostrożności należy postrzegać także w tym kontekście fale imigrantów, jakie od roku docierają do Europy.

Wśród tych, dla których sparaliżowanie szczytu NATO byłoby bardzo pożądane, z pewnością należy widzieć szczególnie dwóch aktorów stosunków międzynarodowych: Rosję i Państwo Islamskie. W przypadku wymienienia w tym kontekście Rosji, nie należy doszukiwać się tu rusofobii - bowiem nawet zwolennicy Moskwy powinni słyszeć, co i jak mówi na temat NATO i samego szczytu sam prezydent Władimir Putin, ale i tacy politycy jak Siergiej Ławrow, Siergiej Szojgu i Władimir Żyrynowski, a także co pisze o kulturze zachodu w tym NATO i papieżu, mówi i pisze Aleksander Dugin.

To akurat są kwestie obiektywne nie podlegające dyskusji niezależnie od sympatii czy antypatii do Rosji. Kreml ma przecież wiele sposobów, aby działania przeprowadzić tak, by nie pozostawić niemal żadnych śladów (ewentualne tropy zakrzyczy wszechobecna propaganda). Należy sobie też uświadomić (na przykład na podstawie historii stosunków międzynarodowych czy ujawnionych działań służb wywiadowczych różnych krajów) do czego zdolni są nie tylko politycy, ale i czasem niezależnie działający szefowie służb, bądź nawet dowódcy wojskowi, aby nie bagatelizować tego typu zagrożeń. Nawet jeśli zdaje się nam, że "Putin do tego by się nie posunął".

Też chciałbym wierzyć, że prezydent Federacji Rosyjskiej jest jednak racjonalnym graczem, ale wiele jego działań wskazuje że trudno w taką tezę bezkrytycznie dziś wierzyć, warto więc na wszelki wypadek w tak ważnym momencie uwzględnić zagrożenie z tej strony.

Reklama

Państwo Islamskie może także widzieć korzyści w sparaliżowaniu zarówno szczytu, jak i Światowych Dni Młodzieży . Jeśli chodzi o ISIS, nie trzeba już nikogo przekonywać, jak bardzo niebezpieczna i potężna jest to organizacja. Mimo to pojawiają się wciąż głosy, że jednak Warszawa i Kraków to nie są atrakcyjne dla nich cele... Pamiętajmy jednak, że mówimy o wydarzeniach globalnych, a nie lokalnych czy regionalnych. Celem ewentualnego ataku nie jest więc w pierwszym rzędzie sama Polska, ale szczyt NATO traktowanego jako wróg przez zarówno Rosję, jak i ISIS oraz największa impreza religijna świata chrześcijańskiego, który jest traktowany przez islamistów jako wrogi. To wymowa polityczna i religijna tych wydarzeń jest tu zasadniczą kwestią a nie kraj w którym się imprezy odbywają. Nie należy więc bagatelizować zagrożeń płynących z obu tych kierunków.

Warto zauważyć, że wielu bojowników czeczeńskich walczących po stronie Państwa Islamskiego ma rosyjskie paszporty. Wobec tego, że na granicy pytanie o wyznanie jest niedopuszczalne, łatwo wyobrazić sobie osobę bezwzględnie popierającą PI, przeszkoloną gruntownie w Syrii lub Iraku, wjeżdżającą na teren RP jako Rosjanin podający się za chrześcijanina. Do tego Rosjanie mogą nie informować polskich służb o terrorystycznym zagrożeniu, by rękami terrorystów osiągnąć swoje cele. Taki ciąg wydarzeń to nie scenariusz książki szpiegowskiej, ale bardzo łatwa do przeprowadzenia operacja wywiadowcza służb rosyjskich lub samego Państwa Islamskiego, po której trudno będzie znaleźć dowody wskazujące jasno na mocodawców. Co więcej, nawet w przypadku przeprowadzenia ataku przez rosyjskich agentów, ISIS z ochotą przyzna się w razie "sukcesu" do własnego autorstwa. Pamiętajmy też że katastrofa nie musi być efektem jedynie eksplozji czy zamachu. Panikę można celowo spowodować bez żadnych materiałów pirotechnicznych.

Zagrożenie może pochodzić jednak nie tylko z zagranicy - atak może planować człowiek niezrównoważony bądź umotywowany jakąś radykalną ideologią - nie powiązany z żadnym z ośrodków politycznych (jak pokazuje n.p. próba zdetonowania prowizorycznego ładunku wybuchowego w autobusie we Wrocławiu lub przykład Andersa Breivika w Norwegii i wiele innych). Osoby takie mogą zdradzać łatwe do interpretacji oznaki zagrożenia, ale też mogą nie okazywać zupełnie żadnych symptomów wskazujących na planowane działania - w ten sposób nie wpadają oni do grupy ludzi, uważanych przez służby za podejrzanych.

Trzeba pamiętać też o niszczącej skali konfliktu wewnętrznego w RP. Nienawiść pomiędzy zwolennikami i przeciwnikami partii politycznych jest dziś tak wielka, że powoduje u niektórych osób zmianę sposobu postrzegania tego co dobre, a co złe. Hejt, który może wydawać się nieszkodliwy poza portalami społecznościowymi w istocie trwale motywuje osoby mające różnego rodzaju schorzenia natury psychiatrycznej, a czasem nawet "zwykłe" problemy psychologiczne. W imię mylnie rozumianego interesu państwa są osoby skłonne do stosowania przemocy przy jednoczesnym szukaniu popularności (wzorem słynnego Herostratesa - podpalacza świątyni Artemidy, który uczynił to, by jego nazwisko trafiło do historii).

Zagrożeń jest dziś znaczenie więcej i nie jest celem tego tekstu wyszukiwania ich wszystkich, a jedynie przedstawienie, jak wiele i jak różnych motywacji może stać za powstawaniem sytuacji niebezpiecznych. Słysząc oświadczenia władz, że wyeliminowano wszystkie zagrożenia, można mieć przekonanie, że społeczeństwo jest traktowane nieco lekceważąco, bowiem działania służb na których oparto niestety wszystkie przygotowania do obu imprez nie są w stanie zabezpieczyć w 100 proc. obu wydarzeń. Natomiast nie podejmuje się działań ukierunkowanych na udział społeczeństwa w systemie reagowania kryzysowego.

* Dr Maciej Milczanowski to koordynator Centrum Zimbardo ds Rozwiązywania Konfliktów WSIiZ Rzeszów i ekspert Fundacji Pułaskiego Służył też - w stopniu kapitana - w wojsku na misjach w Iraku oraz na Wzgórzach Golan. Jest też autorem bloga, na którym porusza sprawy bezpieczeństwa międzynarodowego.