Reżyserzy pokazujący różne postawy Polaków w czasie Holokaustu nie podlegają odpowiedzialności karnej, bo czynów dopuścili się „w ramach działalności artystycznej” (art. 55a ust. 3 ustawy o IPN). Ale taka ochrona nie przysługuje Wojciechowi Smarzowskiemu, który w „Wołyniu” opowiedział o trudnej polsko-ukraińskiej historii. W przypadku przedstawiania zbrodni UPA nikt – także naukowiec oraz artysta – nie może liczyć na pobłażliwość. Scena polskiego krwawego odwetu pokazana w „Wołyniu”, która wywołała oburzenie środowisk kresowych, podlega już ocenie prokuratora. To jeden z wielu absurdów prawnych związanych z nowelizacją ustawy o Instytucie Pamięci Narodowej, która właśnie weszła w życie.
Dla nowych przepisów nie mają litości niektóre prominentne postacie będące orędownikami „dobrej zmiany”, nawołujące do odcięcia się od promowanej przez lata „pedagogiki wstydu”. Były premier Jan Olszewski, wybitny obrońca w procesach politycznych w czasach PRL, nazwał nowelę „bublem prawnym”. Zaś doradczyni prezydenta Zofia Romaszewska dosadnie stwierdziła, że nowelizacja jest „idiotyczna”. Ale ta krytyka wystarczyła zaledwie do tego, by Andrzej Duda – po jej podpisaniu – skierował prawo do Trybunału Konstytucyjnego.
Reklama
Prezydent sformułował wobec niego dwie wątpliwości: zarzut ewentualnego naruszenia prawa do wolności wypowiedzi (art. 54 konstytucji) oraz podniósł kwestię braku stosownej „określoności przepisów prawa karnego”, zasadnie przyjmując, że „każdy obywatel zasługuje na to, by – przeczytawszy przepis – był w stanie zidentyfikować, jakie jego zachowania w związku z tym mogą być zachowaniami karalnymi, a jakie nie”. Ten standard nie został spełniony, bo art. 55a jest zagmatwany i enigmatyczny: „Kto publicznie i wbrew faktom przypisuje Narodowi Polskiemu lub Państwu Polskiemu odpowiedzialność lub współodpowiedzialność za popełnione przez III Rzeszę Niemiecką zbrodnie nazistowskie (...) lub w inny sposób rażący pomniejsza odpowiedzialność rzeczywistych sprawców tych zbrodni podlega grzywnie lub karze pozbawienia wolności do lat 3”.
Prezydencka skarga trafiła do trybunału, którego wyrok ma dać PiS możliwość dokonania korekt w ustawie o IPN i zbudowania narracji: broniliśmy godności Polski i Polaków, przydarzyły nam się błędy techniczne, które poprawiamy. – Jeśli będzie taka konieczność i TK tak uzna, to być może nastąpi pewne doprecyzowanie niektórych zapisów – stwierdził premier Mateusz Morawiecki, którego monachijska wykładnia art. 55a wywołała kryzys dyplomatyczny z Izraelem i Stanami Zjednoczonymi.