Czy zdarzyło się wam kiedyś coś takiego: zostawiliście koleżance klucze, żeby podlała wam kwiatki w mieszkaniu, a ona owszem, kwiatki podlała, ale zrobiła też imprezę, podczas której goście zabawiali się przeglądaniem waszych zdjęć z dzieciństwa i kopiowaniem paragonów, rysowaniem planów mieszkania, przeglądaniem notesów oraz szperaniem w szufladach, zapisywaniem telefonów i adresów waszych znajomych, robieniem wszystkiemu zdjęć i zbieraniem ich na wypadek gdyby kiedyś – tak dla zabawy – przyszło im do głowy wysłanie ich do Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego albo obcego wywiadu?
Nie? Otóż rozczaruję was, najprawdopodobniej wam się to zdarzyło. Podziękujcie Facebookowi, którego najnowsze machinacje danymi właśnie wypłynęły na medialne wody.
Wiemy o tym dzięki dziennikarzom śledczym „New York Timesa”: Gabrielowi J.X. Dance’owi, Nicholasowi Confessore i Michaelowi LaForgii. Chwała wam za to, panowie.
Dziennikarze ci, wciąż jeszcze oszołomieni skandalem związanym z nadużyciem danych użytkowników zdradliwego quizu – a także ich przyjaciół – przez Cambridge Analytica, chcieli się dowiedzieć, jakie też dane FB może udostępniać producentom mobilnego hardware’u, takim jak Samsung, BlackBerry, Apple czy Huawei.
Zastosowali trik prosty jak budowa cepa: LaForgia zainstalował na urządzeniu BlackBerry aplikację FB, a jego kolega na komputerze monitorował sieciowy ruch urządzenia – czyli podsłuchiwał telefon.
Okazało się, że nawet po skasowaniu samej aplikacji Facebooka telefon, którego własna aplikacja dostała dostęp do Fejsa, dalej ściągał wszelkie fejsbukowe dane LaForgii – włącznie z globalnym ID, wiadomościami, jakie wymieniał z przyjaciółmi, zdjęciami, a także – uwaga – informacjami na temat jego znajomych.