Pana przegrana zapoczątkowała przegraną PO.
Wyborcy postrzegali nas jako całość. Namawiano mnie, żebym się odciął od rządu PO i PSL. Można się było uchylić od tych taśm czy ośmiorniczek.

Reklama

PO odcięła się od pana, nie pomagała w kampanii.
Ale z mojej strony to nie wchodziło w grę, bo ja tak nigdy polityki nie postrzegałem i nigdy jej tak nie uprawiałem. Jeśli jest wspólnota celu i drogi, i to wieloletnia, to nie można w ostatniej chwili odwrócić się tylko dlatego, że ma to przynieść wyborcze profity. Wierzyłem, że doniosę te worki z ciężarami politycznymi do wyborów, również te z ośmiorniczkami.

I z teoretycznym państwem.
Z tym także. Niosłem. Ale co one teraz znaczą przy tych nagrodach wypłacanych przez premier Beatę Szydło? Przecież za nie można by kupić wagony ośmiorniczek. Co one znaczą przy dwóch wieżach Jarosława Kaczyńskiego? Przy korupcji w KNF? Patrzę na prezydenta Dudę i czuję, że go korci, by odciąć się od PiS, pewnie by mu to pomogło w wyborach. Ciekawe, co zrobi? Zastanawiam się nad porażkami i sukcesami i nad tym elementem trudnym, nieuchwytnym, który co jakiś czas występuje w społeczeństwach, a mianowicie zapotrzebowanie na zmianę. Ludzie nagle zaczynają myśleć, że choć ten polityk nie jest taki zły, to może jednak lepiej by było, żeby był ktoś inny, inna twarz, inne poglądy, wrażliwość. Tak było już kilka razy w historii wyborów w Polsce. Myślę, że tych ostatnich 8 lat rządów Platformy Obywatelskiej spowodowało, jeśli nie zmęczenie, to łaknienie przez część społeczeństwa czegoś nowego. Dzisiaj widać, że była to zmiana na gorsze.

Nie sądzi pan, że nie chodziło o nowość, tylko o potrzebę wsparcia ze strony państwa, o pomoc?
Być może, że rząd PO i PSL nie wykazał wystarczającej odwagi do sięgnięcia po owoce finansowe własnej działalności i rozwoju gospodarczego. Korzysta z tego dziś PiS. Przecież uszczelnienie VAT planował jeszcze minister Mateusz Szczurek.

Ale nie zrobił tego.
Zabrakło determinacji. Sam biłem się o politykę prorodzinną. Jestem wdzięczny ówczesnemu wicepremierowi Władysławowi Kosiniakowi-Kamyszowi, który mnie wspierał w bojach o zwiększenie ulg podatkowych dla rodzin. Uważałem, że nie należy zbyt łatwo rozdawać pieniędzy, tylko przede wszystkim ulżyć rodzinom, które dźwigają ciężar odpowiedzialności za siebie i dzieci na własnych plecach i jeszcze muszą płacić podatki społeczeństwu. Rząd PO i PSL nie wykazał chęci do potrząśnięcia kiesą, a szkoda. Mówiąc wprost, sknerzyli, a potem przyszli następni i te pieniądze wydali. Dzisiaj rząd wie, że wydaje ponad stan i nie przygotowuje Polski do nadciągającego kryzysu.