Śledztwo smoleńskie trwa już blisko 10 lat i końca nie widać. Płk Antoni Milkiewicz, ze względu na wiek i stan zdrowia, nie może w nim dalej uczestniczyć.
Jak ustaliła Gazeta.pl, w listopadzie 2018 r. prokuratura ponownie powołała Milkiewicza na biegłego. Zleciła wykonanie ekspertyzy w wątku pobocznym w śledztwie smoleńskim, w którym podejrzewani są dwaj pułkownicy z byłego 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego. We flocie tego pułku latał rozbity w Smoleńsku Tu-154M. Wojskowi są ścigani z art. 231 § 1 Kodeksu karnego ("funkcjonariusz publiczny, który, przekraczając swoje uprawnienia lub nie dopełniając obowiązków, działa na szkodę interesu publicznego lub prywatnego, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3").
To właśnie pod kierownictwem Milkiewicza ponad 20-osobowy zespół biegłych stworzył kompleksową ekspertyzę, która stwierdzała: 10 kwietnia w Smoleńsku doszło do wypadku, a nie zamachu na Tu-154M. Jest to zbieżne z ustaleniami komisji Millera.
"Ekspertyza ta miała ogromną wagę dla śledztwa - zamówiła ją prokuratura wojskowa jeszcze w czasach rządów Platformy Obywatelskiej - w 2011 r. Spłynęła w 2015 r., a uzupełniano ją jeszcze w 2017 r. W międzyczasie PiS skasowało prokuraturę wojskową, a śledztwo smoleńskie przejęła Prokuratura Krajowa i Zespół Śledczy nr 1 - kieruje nim Marek Pasionek, zaufany człowiek Zbigniewa Ziobry. Opinia Milkiewicza była kłopotliwym spadkiem po poprzednikach" - pisze gazeta.pl.
W ostatnich dniach 2018 r. Milkiewicz zwrócił się jednak do prokuratury z wnioskiem o zwolnienie go z obowiązku napisania kolejnej opinii. Do wniosku dołączył dokumentację lekarską. Śledczy ostatecznie zdecydowali o wyłączeniu go ze sprawy.
Płk pilot dr Antoni Milkiewicz ma 87 lat. Wsławił się odwagą przy wyjaśnianiu katastrofy w Lesie Kabackim, gdzie na przekór Rosjanom udowodnił winę radzieckiego producenta samolotu. Tuż po katastrofie był w Smoleńsku i wdrapywał się na drabinę, by z bliska obejrzeć brzozę.