Co 40 sekund jedna osoba na świecie odbiera sobie życie. Rocznie niemal 800 tys. ludzi popełnia samobójstwo - to więcej niż umiera wskutek malarii, raka piersi, morderstw czy wojen - poinformowała Światowa Organizacja Zdrowia (WHO). "Samobójstwa to globalny problem zdrowia publicznego. Dotknięte nimi są wszystkie grupy wiekowych, płcie i regiony świata, a każde stracone życie jest o jednym za dużo" - głosi opublikowany przez WHO raport.

Każdy z nas jest potencjalnym samobójcą czy są jakieś cechy osobowości, które do takich zachowań szczególnie predestynują?

Dr Daria Biechowska: Samobójstwo jest bardzo złożonym zjawiskiem, przyczyny też są bardzo złożone, wielodyscyplinarne, osobiste, społeczne, psychologiczne, kulturowe, biologiczne, środowiskowe. U każdego co innego może być czynnikiem wywołującym tego rodzaju myśli. Z tej perspektywy można powiedzieć, że każdy z nas jest potencjalnym samobójcą.

Czy są jakieś mity, stereotypy towarzyszące temu zjawisku, z którymi należałoby się rozprawić?

Reklama

Mówi się, że samobójstwa związane są tylko z zaburzeniami psychicznymi, że zdrowe osoby ich nie popełniają. To nieprawda. Wiele zależy od kondycji psychicznej, a każdy może mieć trudniejsze chwile. Kolejny błąd, to przekonanie, że z osobą, które wyraża myśli samobójcze nie powinno się na ten temat rozmawiać. A często jest tak, że potencjalny samobójca, mówiąc o tym zamiarze, tak naprawdę prosi nas o pomoc. Również większość prób samobójczych jest wołaniem o pomoc. Często osoba, które je podejmuje, nie chce wcale umrzeć, a zwrócić na siebie uwagę.

Reklama

Rzeczywiście jest tak, że więcej ludzi ginie w wyniku samobójstw niż w wypadkach samochodowych?

Reklama

Tak, i to zarówno w Polsce, jak i na świecie. Zdecydowanie więcej mężczyzn. Średnio dziennie w Polsce zabija się 15 osób, z czego 12 to mężczyźni.

Z czego to wynika?

Przyczyn jest pewnie wiele, ale najczęstsza opisywana w literaturze naukowej jest taka, że stosują bardziej skuteczne metody.

Uważa się, że to dowód na to, że są słabsi psychicznie od kobiet.

Zdecydowanie nie, bo w przypadku prób samobójczych proporcja płci jest odwrotna.

A jak wyglądają statystyki w przypadku dzieci?

W stosunku do ogółu populacji to niewielki odsetek (w 2018 roku 11 proc.). Natomiast trend w ostatnich latach jest rosnący, głównie w przypadku nastolatków (liczba prób samobójczych i samobójstw w tej grupie wiekowej wzrasta z roku na rok o około 1-2 proc., co daje wzrost o 200 proc. na przestrzeni ostatnich 20 lat). To najtrudniejszy okres rozwojowy, bo najbardziej obfitujący w trudne życiowe zdarzenia, kryzysy tożsamości, duże uzależnienie poczucia własnej wartości od zewnętrznych opinii, środowiska rówieśników. Osoby w tym wieku są najbardziej narażone na czynniki ryzyka, a mniejsze wsparcie w rodzinie, coraz częstsze pozostawienie młodych ludzi samym sobie powodują, że liczba prób samobójczych i śmierci w ich wyniku jest coraz większa i jest to coraz poważniejszy problem.

Statystyki na temat prób samobójczych jednak nie do końca oddają skalę problemu, bo jednym ich źródłem jest policja, nikt inny ich nie gromadzi. Ale obarczone są one tym błędem, że muszą być związane z interwencją policji, a ta nie zawsze takim próbom towarzyszy. Jeśli np. dziecko zatruje się lekami, a do szpitala zawiozą je rodzice, to już w policyjnych statystykach nie będzie odnotowane. Szacuje się, że na każdą śmierć samobójczą przypada nawet do 20 prób samobójczych. Jest to więc ogromny problem.

Dziś jest dzień zapobiegania samobójstwom, więc powiedzmy, jak można im zapobiegać – na poziomie indywidualnym i globalnym.

Globalnie najłatwiej zapobiegać w ramach narodowych programów. Wtedy prowadzi się wielokierunkowe, wieloaspektowe działania. Ale w Polsce niestety takiej strategii nie mamy.

Mamy Narodowy Program Ochrony Zdrowia Psychicznego (NPOZP). To nie wystarczy?

Akurat kwestie związane z profilaktyką zdrowia psychicznego, w tym również zapobiegania samobójstwom, są wpisane w Narodowy Program Zdrowia (NPZ). Choć w poprzedniej edycji NPOZP podlegały tamtemu programowi i nawet powstała strategia zapobiegania samobójstwom, ale nie uzyskała pozytywnej opinii Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji i nie została zrealizowana. Teraz w ramach NPZ jednym z celów jest ochrona zdrowia psychicznego ze szczególnym naciskiem na zapobieganie depresji i samobójstwom. Przy ministrze zdrowia został powołany roboczy zespół, w ramach którego próbujemy wypracować kolejną narodową strategię.

Co taka strategia powinna uwzględniać?

Tak naprawdę należałoby zacząć od zapewnienia łatwo dostępnej opieki psychologicznej – przede wszystkim dzieciom w wieku, w którym są najbardziej narażone na ryzyko podejmowania prób samobójczych. To podstawa. Ale to oczywiście nie wszystko. Powinny to być kompleksowe działania, które wymagają zaangażowania właściwie wszystkich resorów, co jest bardzo trudne. Bo poza trzeba też uwzględnić takie czynniki infrastrukturalne, jak zapory na mostach czy przejazdach kolejowych, gdzie często podejmowane są próby samobójcze. To wymaga rozwiązań systemowych.

Tego rodzaju zapory naprawdę wpływają na zmniejszenie liczby samobójstw? Przecież można znaleźć inny sposób.

To działa, bo stanowi przeszkodę, zmusza do wycofania się. Najbardziej znane przypadki to ogrodzenie na moście Golden Gate czy brak dostępu do torów na peronach metra w krajach azjatyckich, np. w Tokio, Szanghaju czy Seulu. Dodatkowo, poza zabezpieczeniem technicznym, w tych miejscach umieszcza się także zabezpieczenia psychologiczne, np. np. wspierającą i inspirującą sentencję oraz zabezpieczenie z praktyczna radą, czyli telefon pomocowy i zachętę, by z niego skorzystać. Znajduje to odzwierciedlenie w statystykach i wpływa na zmniejszenie liczby samobójstw.

Wróćmy od opieki psychologicznej. Dziś zarówno w przypadku dzieci, jak i dorosłych często jedynym miejscem, gdzie można natychmiast uzyskać pomoc, jest szpital. A po jego opuszczeniu znowu trzeba jej szukać na własną rękę. Wygląda na to, że nawet to wyzwanie, które wymaga działań tylko jednego resortu, jest trudne do przeprowadzenia.

To ma się zmienić wraz z reformą psychiatrii i wdrożeniem środowiskowego modelu leczenia. Wciąż słyszymy, że miejsc w szpitalach, zwłaszcza tych dla dzieci, jest za mało, że jest zbyt mało psychiatrów. Ale tak naprawdę nie każdy musi trafić do szpitala, nie każdy problem wymaga interwencji psychiatry, często wystarczy pomoc psychologa, psychoterapeuty. Ale opieki ambulatoryjnej nie ma, a jak człowiek pójdzie na izbę przyjęć i zgłosi myśli samobójcze, to lekarz go przyjmie, nawet jak ma pełen oddział. W przypadku dorosłych system pomocy jest bardziej rozbudowany, ale oddziały dzieci i młodzieży rzeczywiście wypełnione są potencjalnymi samobójcami.

Czy pani zdaniem wystarczy psychologów, żeby zapewnić dzieciom wsparcie w każdej gminie?

Specjalistów na pewno wystarczy. Tym bardziej, że powstała nowa specjalizacja – psychoterapeuta dzieci i młodzieży, więc kadry będą wzmocnione.

Stworzenie miejsc, gdzie dzieci mogą się zgłosić, to jedno, ale ktoś musi jeszcze je tam skierować. Nie zawsze mogą to być rodzice, bo przecież często problemy wynikają ze złych relacji w rodzinie. Kto powinien pełnić rolę takiego przewodnika – lekarz pierwszego kontaktu, szkoła?

Pierwszą linią pomocy na pewno powinna być rodzina i to też jest odpowiedź na pani wcześniejsze pytanie, jak zapobiegać samobójstwom. Ale gdy to wsparcie nie działa, rolę takiego przewodnika powinna wziąć na siebie szkoła, bo większość dzieci chodzi do szkoły, spędza tam dużo czasu i to jest miejsce, gdzie problemy psychiczne powinny zostać zauważone.

A nauczyciele są do tego przygotowani?

Różnie z tym bywa, na pewno potrzebne są szkolenia na ten temat. Warto też wzmacniać kadrę psychologiczną w szkołach. W tej chwili gabinetów psychologicznych i pedagogicznych jest mało. Z kolei poradnie psychologiczno-pedagogiczne są powołane do czego innego, mają inne zadania, które są bardzo angażujące czasowo, poza tym niektórzy ich pracownicy nie mają w ogóle bezpośredniego kontaktu ze szkołą. Psycholog w szkole, na miejscu łatwej zauważy ucznia z problemami.

W kontekście zapobiegania samobójstwom wiele mówi się o roli mediów. W jaki sposób możemy się do tego przyczynić?

Rola mediów bardzo ważna, bo sposób w jaki państwo o tych zdarzeniach informują, może spowodować więcej samobójstw. Na pewno nie należy podawać szczegółów, nie uwypuklać miejsca, sposobu, nie pisać o tym w sensacyjnym tonie. I zawsze podawać, gdzie można szukać pomocy. Jest poradnik na ten temat adresowany do przedstawicieli mediów, który powstał w ramach działalności zespołu, o którym wspominałam wcześniej. Podane w nim zalecenia są coraz częściej realizowane, jak wynika z naszego monitoringu. Poradnik jest do pobrania na stronie poradnikdlamediow.pl