Z pewnością zabraknie w nim rozmaitych oryginałów. Ale za większością z nich, którą mieliśmy okazję poznać w Sejmie V kadencji, nie będziemy wylewać łez. Mam wrażenie, że z ulgą uwolnimy się od oglądania na przykład posłanki Renaty Beger. Oraz od śledzenia losów melodramatycznego romansu, o którym rozpisywały się tabloidy, czyli historii posłanki Sandry Lewandowskiej i posła Janusza Maksymiuka, z ich "romantycznymi" wyjazdami do Egiptu. Stratny okaże się tu chyba tylko Szymon Majewski, któremu zabraknie osób do parodiowania w swym programie satyrycznym "Szymon Majewski Show".
Z ust nowo wybranych parlamentarzystów zapewne nie padnie wiele powiedzeń użytych przez posłów poprzedniej kadencji. Nie usłyszymy ani o "kurwikach w oczach" (Renata Beger), ani że nie można zgwałcić prostytutki (Andrzej Lepper). Zabraknie nam też Romana Giertycha z jego imponującą erudycją. Bo choć można się było z wieloma poglądami lidera LPR nie zgadzać, to jednak trudno mu odmówić talentów oratorskich. Jego polemiki z mównicy sejmowej z Ludwikiem Dornem wielu zapadły w pamięci.
Zabraknie nam też człowieka walczącego o wartości, czyli Marka Jurka, którego następcy w obecnym parlamencie nie widzę. A także dzielnego Artura Zawiszy, którego ideologiczne wystąpienia były irytujące, ale który był jednym z nielicznych posłów mówiących piękną polszczyzną. Szkoda też, że nie będzie już w Sejmie Katarzyny Piekarskiej walczącej o prawa człowieka i zwierząt. Oraz Piotra Gadzinowskiego, który zawsze potrafił powiedzieć coś zabawnego z mównicy sejmowej. Ani całego LPR wojującego z gejami. To bowiem, co dziś padnie z ust eurodeputowanych z LPR na forum w Brukseli, nie będzie już miało takiego znaczenia jak w czasach, kiedy ta partia była w koalicji rządzącej.
Nie sądzę też, by nowym parlamentem wstrząsały takie skandale jak seksafera czy nagrywanie posłów.
Jednak na pewno nie można powiedzieć jednego: że w nowym parlamencie znajdzie się mniej barwnych postaci. I z całą pewnością będzie nam dane przeżywać wiele podobnych emocji co w ostatnich dwóch latach. Wszak w ławach sejmowych nadal będzie zasiadał choćby Aleksander Szczygło, znany między innymi z tego, że ostatnio nazwał Radka Sikorskiego zdrajcą i powiedział, że mógłby mu dać w twarz. A o Tusku, że to "cukiereczek obtoczony trucizną". Co prawda, najbarwniejsza była Samoobrona, począwszy od jej biało-czerwonych krawatów po zachowania. Zamiast tego będziemy teraz mieli więcej kapeluszy i koronkowych rękawiczek - myślę tu o Nelli Rokicie, która jest równie oryginalna w mowie, jak w ubiorze i na pewno będzie nam dostarczała wielu słownych rozrywek.
Sądząc po składzie osobowym nowej izby, można się spodziewać, że język nowej kadencji będzie bardziej merytoryczny, ale nie myślę, by zabrakło w nim mocnych wystąpień. Temperatura sporu między dwoma głównymi podmiotami sceny politycznej, czyli Platformą Obywatelską a Prawem i Sprawiedliwością, jest bowiem tak wysoka, że możemy oczekiwać wielu ostrych słów. Już dzisiaj widać ogromną wojowniczość tak po jednej, jak i po drugiej stronie. Za to swój ekspresyjny i soczysty język być może nieco powściągnie Stefan Niesiołowski, kiedy zostanie wicemarszałkiem Sejmu.
I na koniec nie można zapominać, że mamy też wciąż tego samego prezydenta, który nie może się pogodzić z wygraną Platformy Obywatelskiej i przegraną brata. Emocje zatem pozostaną, tak więc w nowym Sejmie czeka nas wiele wrażeń.