Sadzę, że teraz była premier stanie się męczenniczką, jednak według mnie zupełnie na to nie zasługując. Wiem, że nie powinno sie mówić źle o zmarłych, ale cała jej polityczna kariera była co najmniej kontrowersyjna. Nie zapominajmy, że stawała ona dwa razy na czele rządu. Były to lata skandali, przekrętów i korupcji na gigantyczną skalę. Zarzuty przeciwko niej nigdy nie zostały ostatecznie wyjaśnione. A mówiąc wprost - nie były też bezpodstawne. Poza tym należy dodać, że Bhutto rządziła Pakistanem wyjątkowo nieudolnie. I właśnie taka osoba znajdzie się teraz na sztandarach rebelii przeciwko prezydentowi Perwezowi Muszarrafowi. Bo co do tego, że ona wybuchnie i cały kraj pogrąży się w ogniu, nie ma żadnej wątpliwości.
Przy okazji warto zaznaczyć, że na Zachodzie pani Bhutto była bezpodstawnie uważana za najbardziej demokratycznego polityka Pakistanu. Prawda jest taka, że była jedynie prozachodnia.
Teraz Pakistan jest w wyjątkowo ciężkiej sytuacji. W najbliższych dniach Muszarraf będzie zmuszony znowu wprowadzić stan wyjątkowy. Inaczej nie utrzyma się długo przy władzy. Zapomnieć możemy na razie o zaplanowanych wyborach, bo nie ma kto w nich startować. Jedyny poważny kontrkandydat dla Muszarrafa został właśnie zamordowany.
Kto chciał śmierci Bhutto? Moim zdaniem islamiści i służby specjalne. Zachód o dokonanie zamachu zapewne zacznie oskarżać tzw. ekstremistów. Ale trzeba pamiętać, że jeszcze bardziej niż islamistom na śmierci Bhutto zależało służbom specjalnym ISI. Utrzymanie wojskowych rządów jest w ich interesie. Przecież Muszarraf zostawił ich w spokoju i dał wolną rękę. Gdyby Bhutto doszła do władzy, mogłaby pozbawić ich niezależności. ISI nie będzie więc po niej płakać. Islamiści zresztą też nie. Dlatego prawdopodobną wersją wydarzeń może być założenie, że była to wspólna akcja ISI i religijnych fanatyków.
Marie Lall, ekspert ds. Pakistanu z Chatham House