Kwestia brutalności służb mundurowych i nadużywania uprawnień wraca co kilka politycznych sezonów jak bumerang. Słowa zabitego w Minneapolis 25 maja George'a Floyda "nie mogę oddychać!" zabrzmiały identycznie jak te wypowiedziane tuż przed śmiercią, w podobnych okolicznościach, przez Ercia Garnera w 2014. On też był nieuzbrojonym Afroamerykaninem. I wtedy też obywatele USA wyszli na ulice. Nic tamte protesty nie dały.

Reklama

Dlatego zostawmy na chwilę przemoc policji i napięcie społeczne jakie zaczęło eskalować po śmierci George'a Floyda. Równolegle przecież areną do walki o prawa obywatelskie Afroamerykanów i innych mniejszości etnicznych zdają się być nierówności przy zwalczaniu epidemii koronawirusa. W Nowym Jorku, jeśli chodzi o liczbę zgonów, na pierwszym miejscu jest najbiedniejsza i najliczniej zamieszkana głównie przez czarnoskórych i Latynosów dzielnica Bronx, która do Izby Reprezentantów wysyła znaną z mocno lewicowych poglądów Alexandrię Ocasio-Cortez. Dalej idą Queens, Brooklyn i Manhattan. Na końcu jest Staten Island – na jej zabudowę przypadają domki jednorodzinne oraz hale przemysłowe i magazyny. Według Centrum Chorób Zakaźnych (CDC) w skali całego kraju Afroamerykanie stanowią jedną trzecią wszystkich hospitalizowanych, podczas gdy w całym społeczeństwie jest ich 13 proc.

Nie tylko zagęszczenie jest problemem. Na COVID-19 bardziej podatne są osoby cierpiące na choroby przewlekłe, a te występują częściej w biedniejszej części populacji, która nawet pomimo reformy zdrowotnej Baracka Obamy w dalszym ciągu ma gorszy zakres nawet nie tyle dobrej, co niezbędnej opieki medycznej. Pierwszy przykład z brzegu: problemem Afroamerykanów z dużych miast jest cukrzyca i otyłość. Ci z najgorszą polisą ubezpieczeniową nie mają dostępu do insuliny w takich ilościach, jakiej by potrzebowali.

Reklama

Zły stan zdrowia, często wynikający z biedy, jest głównym czynnikiem rokowań przy koronawirusie. W Chicago Afroamerykanie stanowią 28 proc. zakażonych, ale aż 44 proc. ofiar śmiertelnych choroby. Według Arline Geronimus, która prowadzi badania nad zdrowiem publicznym na University of Michigan, na gorszą kondycję zdrowotną, a w konsekwencji większą podatność na epidemię u mniejszości etnicznych wpływają też – oprócz tak znanych czynników, jak choroby serca – zanieczyszczenie powietrza, brak snu, stres wynikający z dyskryminacji czy trudniejszych warunków pracy. Temu strukturalnemu problemowi na pewno wiele czasu w toczącej się kampanii wyborczej poświęcą demokraci i może z powodu COVID-19 uda się zbudować polityczną koalicję, która poświęci czas na naprawę losu Afroamerykanów.