Widzowie dawno nie widzieli pani w serialowej produkcji. Ostatnią i nie do końca typową jak na serial, było „Bez tajemnic” wyprodukowane przez HBO. Co przekonało panią, by zagrać w "Królestwie kobiet"?

Reklama

Przekonało mnie to, że to opowieść o kobietach. Zawsze, kiedy coś dotyczy kobiet, jestem lub staram się być blisko. Poza tym pomyślałam sobie, że w tych ciężkich i trudnych czasach związanych z pandemią, złapię oddech grając, a jednocześnie bawiąc się moją postacią i tą historią. To czarna komedia, nie do końca realistyczna. W teatrze też co jakiś czas realizuję komedie i farsy, gram w nich także po to, żeby mieć milsze wieczory, lżejsze życie. Lubię śmiać się z siebie, z kobiet, razem z publicznością.

Co można powiedzieć o pani postaci?

Przyjęłam tę rolę po przeczytaniu czterech odcinków i nie znając finału. Trudno jest robić coś bardzo wyraziście nie wiedząc, jak się to skończy i czy postać którą się gra, nie zmienia się diametralnie. Słuchałam, co mówią do mnie scenarzystki i reżyserzy, rozglądając się jednocześnie, co grają koleżanki. Pan Maciej Bochniak, który reżyserował większość odcinków, jest miłym zawodowcem, który wie czego chce. Powiedział mi: „Pani reprezentuje zdrowy rozsądek”. No to reprezentowałam i dobrze się przy tym bawiłam.

Reklama

Uważa pani, że żyjemy w świecie kobiet, które są coraz bardziej samowystarczalne?

Nie, nie uważam tak. Nie generalizowałabym. Kobiety się oczywiście uaktywniły przez ostatnie lata. Także w naszym środowisku. Wiele kobiet-aktorek, reżyserek wyprodukowało spektakle, grają, stworzyło swoje grupy teatralne, są aktywne na wielu polach. Wiele kobiet współtworzy sektor NGO, sektor społecznej pomocy. Wiele pomysłów, inicjatyw, akcji, organizują kobiety. osobną sprawą jest to, jak to jest oceniane i wynagradzane, jak jest im trudno. O ile mają w tej chociażby kwestii trudniej od mężczyzn, ale też robią wiele, żeby to uświadomić innym i to zmienić, wyrównać szanse.

Jednym słowem my kobiety wciąż mamy pod górkę?

Reklama

Tak się wydaje. Istnieje także opinia, teoria, że jeśli jest do wykonania duży projekt, to dobrze jest się oprzeć właśnie na kobietach. Ich inteligencji, pracowitości i rzetelności, ale zostawić zarządzanie mężczyznom.

W takim razie co pani sądzi o słowach nowego ministra edukacji Przemysława Czarnka na temat kobiet? Powiedział, że „Jak się pierwsze dziecko rodzi w wieku 30 lat, to ile ich można urodzić? To są konsekwencje mówienia kobietom, że nie muszą robić tego, do czego zostały przez pana Boga powołana".

Ja bym w ogóle nie zwracała uwagi na to, co oni mówią. Co mówi pan Czarnek. Nie jesteśmy już małymi dziewczynkami. Dużo widziałyśmy, dużo słyszałyśmy i nie należy z naszej perspektywy zwracać uwagi na głupstwa. Niestety, jest ministrem i jego decyzje są brzemienne w skutki i niestety obowiązujące. To ma niestety kolosalne konsekwencje dla kobiet i w ogóle społeczeństwa. Jeśli ktoś tego nie zatrzyma, nie naprostuje sposobu myślenia, szczególnie młodzieży, będzie źle. Dla mnie są to piramidalne bzdury, ale to dla młodych szczególnie, przekaz straszny. Takie słowa to dla kobiet ogromna krzywda.

Uderza w nas druga fala pandemii. Chorych przybywa, obostrzeń również. Jak pani to znosi? Jak sobie z tym radzi?

Jest naprawdę ciężko. Najpierw mnie osobiście, bo jestem w wieku największego ryzyka, potem jako szefowej dużej fundacji, przedsiębiorstwa zatrudniającego ludzi, osoby , która wzięła na siebie odpowiedzialność. Brniemy, czołgając się, ale nie ustając w działaniach. Gdy byliśmy wszyscy pozamykani w domach wiosną, zaczęłam pierwsze próby do nowych spektakli. Wszyscy nosiliśmy maseczki i pracowaliśmy codziennie. W lipcu ruszyliśmy pełną parą już grając. Mieliśmy zapełnione 50 procent widowni. Teraz, kiedy to znowu zostało ograniczone, gramy przy 25 proc. Uważam ten nakaz za niesprawiedliwy i nie wiem za co świat kultury jest w ten sposób karany, bo ludzi na widowni mamy zdecydowanie mniej niż w tramwaju, pociągu, samolocie, czy na organizowanych jeszcze do niedawna wiecch wyborczych. Nie rozumiem tej kary, a raczej braku refleksji. Obostrzenia są, więc staramy się w związku z tym podzielić te 50 procent na dwa spektakle. Nasi kasjerzy dzwonią do widzów i namawiają tych , którzy mogą, na dodane popołudniówki. Gramy dwa razy dziennie, za połowę naszych stawek, ale gramy. Jest jednak druga strona medalu, musimy coraz częściej odwoływać spektakle, bo wielu aktorów jest chorych albo spotkało się z kimś, kto ma podejrzenie koronawirusa. Nasza ekipa aktorów liczy ponad 300 osób. Trudno przy tak dużym repertuarze, nie zderzyć się ze ścianą. Jeśli tak dalej będzie, będziemy musieli stanąć. Aktorzy nie mają z czego żyć. Pierwszy lockdown mocno uszczuplił ich budżety, więc możliwość zagrania spektaklu dla wielu z nich ma ogromne znaczenie. Nie maja często stałych etatów, a muszą utrzymać rodziny.

Co panią najbardziej denerwuje w podejściu rządu?

Mnie nie tyle denerwuje, co boli fakt, że kultura jest tak lekceważona, że jej znaczenie , rola czy jej potrzeba, jest negowana. Te decyzje sprowadzają się do tego, że rządzący mówią do społeczeństwa: kultura to pikuś, kina, teatry nie mają znaczenia, są ważniejsze sprawy. Wszystko inne ma znaczenie, ale nie to. Polemizowałabym z takim podejściem. Są ludzie, dla których element nauki, kultury, szkolnictwa jest bardzo ważny i bez tego nie potrafią żyć. Przekonaliśmy się o tym w początkach izolacji, jak potrzebny jest nam kontakt z kulturą. Boli mnie, że tyle lat pracowaliśmy, by powiedzieć ludziom, że życie bez kultury jest gorsze i uboższe, a teraz się to lekceważy.

Widziała pani wpis Joachima Brudzińskiego? Padają tam słowa: „Pamiętam jak pani Janda mówiła, że czuje się ob...a przez rząd PiS. Pamiętam te wszystkie gwiazdki, celebrytów ale także (niestety) wybitnych aktorów, którzy oszaleli z nienawiści do tego rządu, bredzili o faszyzmie i dyktaturze? Dziś jak trwoga to, do kogo wyciągają rękę po pomoc?”. Dziś mówią: to nasze podatki, rząd i muszą nam pomóc, bo my „wielcy artyści” bez ich pomocy zginiemy marnie. Gdzie podziała się ich buta i arogancja? Gdzie ich szyderstwo i rechot? Gdzie ich „boCHater” i nadzieja na prawdziwą demokrację Kijowski?”.

Czytałam i my jako Unia Teatrów Niezależnych panu Brudzińskiemu na te słowa odpowiedzieliśmy. Panu Brudzińskiemu myli się państwo z PiS-em. Nie wyciągamy do nikogo ręki, my chcemy rekompensat jak każdy przedsiębiorca. Zatrudniamy ludzi, płacimy podatki, wnosimy pieniądze do budżetu. Fundacja to nie jest moje prywatne przedsiębiorstwo. To fundacja działająca na prawach i z obowiązkami każdego przedsiębiorstwa i pracodawcy. Każdy, kto wchodzi w nasze dokonania, sprawozdania, osiągnięcia i finanse, widzi, że to wszystko jest czyste jak łza.

Polska kultura według pani wciąż się rozwija?

Owszem. Mamy wielu utalentowanych ludzi. Świadczy o tym choćby to, że w tym roku dwie polskie reżyserki są nominowane do Oscara. Chodzi tylko o zasady finansowania kultury. Dobrze byłoby, gdyby kultura byłą wolna od propagandy i narzuconej ideologii, nie było cenzury i by nikt nam w tym co robimy nie przeszkadzał. Krytyka jest obowiązkiem kultury i artystów.

Pani zdaniem cenzura jest obecna?

Ona jest nieinstytucjonalna, ale jest. Chociażby przy przyznawaniu grantów widać, kto i na co je dostaje. Nagradzana jest linia partyjna, polityczna i ideologiczna, niby dla dobra narodu i społeczeństwa. To wychowywanie, kształtowanie nowego człowieka PIS.

W jakim miejscu swojego życia jest Krystyna Janda?

Oj mroczny to ostatnio zakątek. Jestem na szczęście w dobrej formie i fizycznej i artystycznej. Nie czuję się osobą schyłkową. Zaczęłam nowe próby kilka dni temu. Mam nadzieję że rola, którą zagram, będzie miała znaczenie. Zagram poetkę, artystkę i mam nadzieję że będzie to nowe inne doświadczenie. Ale przede wszystkim jest fundacja która prowadzi dwa warszawskie teatry. Cóż mogę powiedzieć. Kiedy tworzyłam fundację nie myślałam, że to będzie aż takie przedsięwzięcie, że będziemy grać 800 razy w roku. Nie spodziewałam się, że stworzę Fabrykę Sztuki. Teraz mogę kaprysić, nawet mówić że nie mam sił, że już mi się nie chce, albo jestem za stara, ale to tylko pozostaje w sferze narzekania. Muszę iść dalej, działać. Muszę dotrzymać danego słowa.

W to "jestem za stara" nikt nie uwierzy.

Ja za chwilę będę miała 70 lat. Może starczy? Grać mogę, ale dźwigać fundację to jest wyczyn. Zobaczymy, na ile mi starczy sił.