Według przekazywanej przez pokolenia tradycji, raz do roku, w Wigilię, zwierzęta mówią ludzkim głosem. A czy istnieje język zwierząt i czy jest szansa, żeby ludzie się go nauczyli?

Marcin Kostrzyński*: Bardzo bym sobie tego życzył, ale niestety szanse na to są małe. Natomiast były podejmowane takie próby. Uczyliśmy się już języka delfinów, który okazał się być bardzo złożony. Delfiny potrafią nadawać imiona swoim nowonarodzonym dzieciom i te imiona są niezmienne przez całe ich życie. Poszczególne osobniki potrafią je dobrze wymawiać.

Reklama

Jestem też święcie przekonany, że na przykład dziki dysponują zaawansowaną mową, ponieważ ilość głosów, dźwięków i intonacji przez nie wydawanych jest niezwykła. Istnienie języka dzików możemy też potwierdzić w pośredni sposób. Badania prowadzone w Stanach Zjednoczonych wykazały, że dziki łapane w specjalne klatki-pułapki potrafią przekazywać sobie ostrzeżenia o tego typu klatkach. Jedynym racjonalnym wytłumaczeniem w tym przypadku są ich własne sposoby komunikacji, czyli same dziki muszą sobie o tym w jakiś sposób opowiadać. Inaczej byłoby to niemożliwe do wyjaśnienia.

Wspaniały system porozumiewania się mają również wilki. Potrafią wyć do siebie i komunikować się na duże odległości. W ten sposób rozmawiają ze sobą także poszczególne rodziny wilków oddzielone od siebie dużą przestrzenią, szczególnie zauważalne to jest w górach. Na sygnał jednej wilczej rodziny zawsze odpowiadają pozostałe i dzięki temu doskonale wiedzą gdzie, kto mieszka.

Reklama

Jeśli ktoś szuka bliższych dowodów na istnienie języka zwierząt, wystarczy spojrzeć na naszych domowych przyjaciół. Każdego dnia mój pies próbuje się ze mną porozumieć. To, że on nie mówi naszym językiem, nie znaczy że się nie komunikuje. Tutaj znów przybliżę badania, które potwierdzają, że przeciętny pies zna grubo ponad 100 ludzkich słów. A teraz spójrzmy na siebie, jak my mało znamy słów z psiego języka, właściwie interpretujemy tylko jedno psie szczeknięcie, a tak naprawdę psy dysponują całą gamą dźwięków. Co więcej, uzupełniają to ruchami ciała i potrafią nam przekazać praktycznie wszystko. Odbierają też komunikaty od nas, zwłaszcza te subtelne, które dotyczą na przykład naszego nastroju. Pies potrafi go wyczuć po naszym zapachu, mowie ciała, tonie głosu, ale sam też potrafi przekazać nam informacje o swoim humorze.

Czy istnieją jeszcze jakieś zwierzęta, które potrafią się z nami tak dobrze porozumiewać?

Jednymi ze zwierząt, które faktycznie potrafią się z nami komunikować werbalnie, są papugi. Uważam jednak, że badania w tym zakresie są zdecydowanie za krótko i zbyt wąsko prowadzone i powinno być ich więcej. Jeżeli uznaje się, że papuga jest na poziomie inteligencji czterolatka, potrafi z głębokim sensem przekazywać nam bardzo wiele słów i wydawać jasne komunikaty, to oznacza, że nawet ptaki, istoty z małymi mózgami, uznawane przez ludzi za potomków dinozaurów, potrafią mówić. To nie jedyny taki przykład. Najsłynniejsza gorylica Coco znała ponad tysiąc słów w migowym języku angielskim i potrafiła się doskonale w nim porozumiewać. Co więcej, jej przemyślenia i spostrzeżenia były bardzo głębokie, wysuwały się daleko poza nasze postrzeganie zwierząt. Mówimy tu o czymś, co ja osobiście czuję intuicyjnie, a czego nie jestem w stanie udowodnić, a mianowicie, że zwierzęta są tak samo wrażliwe jak my. Mają bardzo podobne odczucia. To, że w większości przypadków nie rozmawiają bezpośrednio z ludźmi, nie oznacza, że nie rozmawiają między sobą w ogóle.

Reklama

Jaki jest język, którym zwierzęta porozumiewają się między sobą? Czy istnieje jakiś uniwersalny, międzygatunkowy język zwierząt?

Zdecydowanie międzygatunkowe są dźwięki. Wszystkie ptaki śpiewają, wszystkie wydają ostrzeżenia. Jeśli dzięcioł zaczyna krzyczeć w sposób bardzo specyficzny, gdy pojawia się w pobliżu jastrząb, to wszystkie inne ptaki dostają sygnał o zagrożeniu. Kiedy sam idę do lasu, to też muszę o tym myśleć. Czyli zachowywać się tak, aby nie prowokować ptaków, np. sójek, które chciałyby ostrzec inne sójki, że jestem w pobliżu. To rozumieją wilki, jelenie i ta wieść przez las bardzo szybko się niesie. Druga rzecz, o której ludzie mało wiedzą i nie potrafią sobie tego nawet wyobrazić, to jest świat zapachów. Zwierzęta komunikują się ze sobą zapachami i śladami zapachowymi. Potrafią doskonale odczytywać tego typu informacje. Człowiek, idąc ścieżką, widzi ślady zwierząt sprzed kilku dni, natomiast wilk, wciągając powietrze nosem, pobiera przy okazji wszystkie informacje o zwierzętach, których stare ślady my widzimy na ziemi. Wilki uczą się przez całe życie od swoich rodziców, dzięki temu dorosłe osobniki potrafią nosem malować cały świat, o wiele lepiej niż my oczami. Może dlatego nie mają tak dobrego wzroku jak my (choć ich wzrok świetnie działa w ciemności), ponieważ zmysł węchu wynagradza im wszelkie niedostatki. Także myślę, że te dwa rodzaje komunikacji - głosowa i zapachowa, są absolutnie podstawowymi w świecie zwierząt.

Czyli kiedy spacerujemy po lesie, zawsze nadajemy jakiś komunikat. Jak zatem powinniśmy się zachowywać, kiedy przebywamy na terenie zamieszkałym przez dzikie zwierzęta?

Zwierzęta bardzo boją się skradających się ludzi. To jest bardzo silne. Gdy pod mój dom przychodziły dziki, to czasami chciałem je po prostu wyprosić z podwórka, bo na przykład chciałem iść na spacer z psem. Jedynym sposobem spłoszenia dzików, które mnie doskonale znały i mi ufały, była właśnie sytuacja gdy zaczynałem się do nich skradać - nie tupać, nie krzyczeć, nie uderzać rękoma. Na to kompletnie nie reagowały. Natomiast kiedy zaczynałem się skradać, to momentalnie podnosiły ogony w górę, oczy w słup i w nogi. Jak ktoś się skrada, to zazwyczaj ma złe zamiary i to jest silny bodziec ostrzegawczy.

Sprawdza się to także w przypadku innych zwierząt. Jeżeli nie chcemy płoszyć ich w lesie, to spacerujmy po nim normalnie. Wtedy zwierzęta nie będą się nas bać, nie będą brać nas za myśliwych i obejdzie się bez stresu. O wiele więcej zobaczymy w takim przypadku niż przy skradaniu. Kiedy zobaczymy dzikie zwierzę w lesie, to najlepiej stanąć w miejscu, najlepiej przy drzewie lub za nim. Naprawdę nie musimy podchodzić bliżej, dużo ciekawsze są obserwacje prawdziwych zachowań zwierząt z dystansu, niż udowadnianie sobie, że "uda mi się podejść na 2 metry”. To jest znacznie zdrowsze dla zwierząt i dla nas. Ten dystans jest zwany "dystansem ucieczki", ale może też być "dystansem ataku". Zwierzęta zazwyczaj będą wtedy uciekać, ale jeżeli zostaną przez nas zaskoczone, to taki wspomniany wcześniej dzik, wyrwany z nagle z rycia w ziemi, nie myśli o tym, co się dzieje dokoła. W momencie, kiedy nagle pokaże się obok niego człowiek, tym bardziej człowiek z psem, to może uciec, ale może również w pierwszym odruchu próbować nas przestraszyć. Zwłaszcza, jeśli będzie to locha z małymi, wtedy na 100 proc. będzie bronić młodych, zamiast uciekać w krzaki. Jej zachowanie odbierzemy wtedy jako atak, ale to będzie obrona poprzez wystraszenie intruza. Na pewno nas nie ugryzie i nie poturbuje, ale wzbudzi respekt.

A jeśli chodzi o dźwięki? Zachowujemy się cicho, czy głośno?

Oczywiście trzeba zachowywać się jak najciszej. Nie krzyczeć, nie trzaskać głośno drzwiami samochodu. Na każdy taki dźwięk zwierzęta dosłownie podskakują. Z drugiej strony, jeżeli istnieje w pobliżu lasu stałe źródło dźwięku, np. droga szybkiego ruchu, czy też linia kolejowa, to te stale hałasujące pojazdy nie są dla zwierząt źródłem zagrożenia. Sam obserwowałem bardzo płochliwe rysie, które spały w sąsiedztwie linii kolejowej i miały tam swoją ostoję. Były po prostu oswojone z tym dźwiękiem. Starajmy się więc nie skradać, nie hałasować i oczywiście nie śledzić. Dodatkowo nie używać bardzo pachnących perfum, czy też dezodorantów, ponieważ są to dla zwierząt bardzo obce wonie, które mogą zdradzić naszą obecność z o wiele większego dystansu, niż w przypadku gdybyśmy tego nie używali.

Jakie jest Pańskie największe odkrycie, jeśli chodzi o relacje zwierząt między sobą i ich język?

Moim osobistym i największym osiągnięciem są jednak dziki. Nie spodziewałem się, że są one tak rodzinnymi i kochającymi się zwierzętami. Żyją w grupach rodzinnych, gdzie wszystkie się znają. Te dziki, które żyły ze sobą i bawiły się wspólnie jako pasiaczki, obchodzą się ze sobą z pewną życzliwością jako dorosłe osobniki. Ich więź i współpraca są bardzo budujące, podobnie jak to, że zwierzęta nie mają w sobie za grosz rasizmu i nie odrzucają tych, którzy są inni. Czyli w momencie, kiedy zdarzy się dzik z odmiennym umaszczeniem lub z krzywym ryjkiem, to pozostałe nigdy go nie dyskryminują. To było jedno z moich dużych odkryć. Drugim natomiast było to, że mitem jest, że wilki odrzucają osobniki chore czy ranne. Wilki potrafią opiekować się przez całe życie swoim bratem lub siostrą. Zdrowe wilki zapewniają tym słabszym pożywienie i bezpieczeństwo. W stadzie każdy wilk ma swoją funkcję, zazwyczaj te słabsze pilnują młodych i nikt nikogo nie usiłuje wyrzucić z wilczej rodziny. To też jest niezwykłe. Cały czas myślimy, że tylko my, ludzie, jesteśmy zdolni do poświęceń dla swoich bliskich, a jednak utrzymywanie niepolującego wilka jest poniekąd obciążeniem dla wilczej watachy, spowalnia ją. To jest coś naprawdę wielkiego, co świadczy o ogromnej więzi rodzinnej i dobroci.

W książce "Gawędy o wilkach innych zwierzętach" przytacza pan też przykład lochy, która nadała imiona swoim pasiaczkom. Był pan przekonany, że ona wydając różne dźwięki i chrumkając w konkretny sposób, przywołuje za każdym razem inne dziecko.

Tak, to było świetnie widać, ponieważ ona miała tylko 4 dzieci, które mogłem dosyć łatwo rozróżnić. Te różnice między nimi były na tyle wyraźne, że sam nauczyłem się szybko rozpoznawać je po dziczej twarzy. Okazało się też, że każdy dzik ma twarz, która tak jak ludzka posiada cechy umożliwiające identyfikację tegocia zwierzę bez większego problemu. Kiedy wspomniana locha traciła z oczy danego pasiaczka, to przywoływała go zupełnie innym chrząknięciem, a sam dzik na nie reagował i wracał. Natomiast pozostałe w ogóle na to chrząknięcie nie zwracały uwagi. Gdybym miał tylko możliwość sprawdzenia wykresu tego odgłosu, okazałoby się, że jest to bardzo specyficzna tonacja, która mogłaby być imieniem. Trudno to inaczej wyjaśnić i jestem przekonany, że tak właśnie jest. Zapewne imiona te brzmiały inaczej niż te, które ja sam im nadałem - jednego z nich nazwałem Brzusio, druga była Malwinka. Ale ich mama potrafiła ich znakomicie przywołać po dziczym imieniu do porządku.

Kiedy zaczęła się Pana przygoda ze zwierzętami? Fascynacja nimi? Co zachęciło Pana do badania ich sposobów komunikacji oraz języka?

Myślę, że było to bardzo silne od dziecka. Nie pamiętam innego siebie - zawsze chciałem chodzić do lasu i spędzać tam czas, wypytywałem o dzikie zwierzęta, nakłaniałem rodziców na wycieczki. Miałem to szczęście, że wystarczyło dosłownie przejść przez ulice w pobliżu mojego rodzinnego domu i już byłem w lesie, który do tej pory świetnie wspominam. Dla mnie było to odkrywanie zupełnie nowego świata, każdego dnia. Były to również dużo lepsze czasy dla dzieci, ponieważ kiedyś rodzice dawali dzieciom mnóstwo swobody. Codziennie po szkole biegało się gdzieś w nieskończoność, a w wakacje to od rana do wieczora. Jedyne co, to trzeba było wrócić na kolację. Mam wrażenie, że było dużo bardziej bezpiecznie, a program szkolny nie był aż tak przeładowany. Dzieciaki miały czas na rozwijanie swoich pasji, co z perspektywy czasu wydaje mi się być kluczowe w rozwoju. Tylko ludzie z pasją mogą coś fajnego w życiu zobaczyć i zrobić, wniknąć nieco głębiej w to co nas otacza. Bez pasji tylko to życie przeżywają.

*Marcin Kostrzyński (ur. 1970) - autor wielu filmów i cyklicznych audycji przyrodniczych, obserwator przyrody, obrońca dzikich zwierząt. Z wykształcenia dziennikarz, leśnik, operator kamery. Autor kanału na You Tubie "Marcin z lasu" oraz wideobloga na Facebooku. Napisał książki "Gawędy o wilkach i innych zwierzętach" oraz "Puszcza". Ambasador 4. edycji konkursu literackiego dla uczniów szkół podstawowych "Popisz się talentem" organizowanego przez wydawnictwo edukacyjne Nowa Era. W tym roku młodzi uczestnicy konkursu pisali o tym, co powiedziałyby nam zwierzęta, gdyby umiały mówić. Opowiadania 30 laureatów ukazały się w książce “Zwierzaki mają głos” - cały dochód z jej sprzedaży zostanie przekazany na wsparcie działań na rzecz zwierząt w Polsce.