Gdy o hajlującym dyrektorze wrocławskiego oddziału IPN Tomaszu Greniuchu stało się głośno za granicą, został „zrezygnowany”. Do tej pory w nazizm bawili się z reguły mało rozgarnięci skinheadzi, co więc się stało, że brunatne sympatie wykazują historycy? W dodatku chcący pełnić funkcje publiczne.

Reklama
To przykład, w jaki sposób może przebiegać kariera nacjonalistycznych działaczy, bo Tomasz Greniuch nie jest pierwszą osobą o takich zapatrywaniach, która objęła lub miała objąć ważną funkcję w instytucjach publicznych. Nie pojawił się znikąd, bo był przecież naczelnikiem opolskiej delegatury IPN – i nie było wtedy o nim głośno, choć jego kandydatura wywołała pewne kontrowersje ze względu na członkostwo w ONR. Ale PiS nie zawsze odcina się od Obozu Narodowo-Radykalnego czy Stowarzyszenia Marsz Niepodległości. Punktem krytycznym stały się zdjęcia, na których widać, jak Greniuch hajluje i dokumentujące jego udział w marszu upamiętniającym najazd na Myślenice – pogrom ludności żydowskiej w 1934 r. Jego obecność na kierowniczym stanowisku w IPN byłaby dla PiS źródłem międzynarodowej krytyki, a jednocześnie wejściem w konflikt ze środowiskami żydowskimi.
Greniuch nie był pierwszy?
Wystarczy sobie przypomnieć Romana Giertycha, który reaktywował w 1989 r. Młodzież Wszechpolską, a kilkanaście lat później został ministrem edukacji. Byli członkowie MW są teraz posłami Konfederacji, wcześniej weszli do Sejmu z list komitetu Kukiz’15, a kandydatem na prezydenta kraju był Krzysztof Bosak, były prominentny działacz Młodzieży. Ta możliwość „wypłynięcia” zależy oczywiście od kontekstu politycznego, a ten umożliwia teraz wprowadzanie do głównego nurtu polityki osób o poglądach nacjonalistycznych. I nie mówię tylko o IPN, ale też o zmianach, jakich w Ministerstwie Edukacji i Nauki dokonuje Przemysław Czarnek. To długi i cierpliwy marsz przez instytucje, wykorzystujący sprzyjające okoliczności polityczne. To wszystko składa się w pewną całość działań instytucjonalnych, które mają na celu przejęcie kontroli nad polityką historyczną i dyskursem publicznym. Oraz nad tym, jaka narracja o rzeczywistości powinna być dominująca i uprawniona.
Reklama