Maciej Walaszczyk: W jaki sposób polskie zestawy przeciwlotnicze Grom znaleźć się mogły w rękach bojowników czeczeńskich, jak podaje rosyjska gazecie "Izwiestija"? Czy jest to rosyjska mistyfikacja, a broń po prostu została zdobyta podczas sierpniowej wojny w Gruzji?
Krzysztof Strachota*: Zdecydowanie najbardziej prawdopodobną wersją jest ta przedstawiona w oświadczeniu polskiego MSZ: broń pochodzi z gruzińskich magazynów zajętych przez siły rosyjskie i osetyjskie w trakcie wojny, z sugestią, że to one pośredniczyły w jej drodze do Czeczenii.

Reklama

Środowa publikacja "Izwiestii" to element szerszej kampanii propagandowej, która trwa przynajmniej od sierpnia tego roku. Rosjanie za pośrednictwem m.in. prasy oskarżają Gruzinów o wspieranie terrorystów czeczeńskich, a NATO i państwa związane z sojuszem o wspieranie i dozbrajanie nieodpowiedzialnej Gruzji. O dozbrajanie Gruzinów wielokrotnie oskarżani byli przede wszystkim Amerykanie i Izrael, ale też Ukraina czy Czechy.

Co to były za sprawy?
W przypadku Amerykanów chodziło o całościowy wkład w reformę i modernizację gruzińskiej armii i współodpowiedzialność za wojnę. Przegląd amerykańskiego sprzętu wojskowego można było znaleźć w licznych materiałach, które rosyjska telewizja pokazywała po zakończonej w sierpniu operacji w Gruzji i Osetii. Poza tym nagłaśniano afery z izraelskimi samolotami szpiegowskimi, z niemieckimi karabinami, rzekomo nielegalnie sprzedanymi gruzińskiej armii, z czeskimi czołgami zniszczonymi podczas walk w Cchinwali, a przede wszystkim ukraińskimi systemami obrony przeciwlotniczej z insynuacjami, że Ukraińcy mogli je także obsługiwać w trakcie konfliktu.

Czy Polska jest tu oskarżana o wspieranie Czeczenów?
Artykuł w "Izwiestii" nie oskarża Polski o wspieranie czeczeńskich terrorystów, ale właśnie Gruzję, z której terytorium miały się dostać w ręce Czeczenów rakiety Grom. I rola naszego kraju sprowadza się głównie do tego, że sprzedano je Gruzinom. To jednak nie Polska jest tutaj elementem ataku rosyjskich mediów.

Chciałbym zwrócić uwagę, że mamy do czynienia ze spekulacyjnym tekstem prasowym, będącym elementem rosyjskiej kampanii informacyjnej, w którym pojawiły się dwa zupełnie nowe wątki. Po prostu poszerzono listę państw współodpowiedzialnych za wojnę o Polskę, przy czym ciężar oskarżeń ("dwa zestawy wyrzutni znalezione między batonikami bounty i snickers") nie jest szczególnie wielki, jeśli porównamy to z innymi państwami. Nowym elementem jest akcent położony na kwestie terroryzmu, o którego szerzenie oskarżana jest Gruzja. Zabieg ten ma kompromitować zarówno Gruzję, jak jej sojuszników.

W tym samym czasie w Moskwie jest premier Pawlak, który prowadzi rozmowy w sprawie gazu. Czy to można jakoś ze sobą wiązać?
Ja bym tego nie wiązał, choć można te doniesienia odbierać jako maleńki prztyczek w naszą stronę. Rosjanie oskarżają przede wszystkim Gruzinów. Nasze MSZ wydało stosowne oświadczenie w tej sprawie, w którym wyjaśnia, że sprzedaż tych rakiet do Gruzji była również dla rosyjskiej strony sprawą legalną i wiadomą. Przyjęto najbardziej wiarygodną wersję, że Rosjanie po prostu przejęli Gromy z gruzińskich magazynów wojskowych w sierpniu ub.r. i Polska nie może za to ponosić żadnej odpowiedzialności.

Jaki jest cel kampanii informacyjnej, o której Pan mówi? Jak długo będzie ona trwała i o czym będziemy się jeszcze dowiadywali?
Celem ostatecznym tej kampanii jest zdyskredytowanie Gruzji jako kraju niewiarygodnego, będącego rozsadnikiem niestabilności w regionie i powiązanego z terroryzmem wymierzonym m.in. w Rosję. Ma to obniżyć jego prestiż na arenie międzynarodowej, a jednocześnie przedstawiać NATO i kraje zachodnie jako organizację państw podsycających destabilizację na Kaukazie. To wojna propagandowa, która jak podejrzewam, będzie jeszcze długo kontynuowana.

Reklama

Czy Rosjanie chcą doprowadzić do wprowadzenia jakiegoś międzynarodowego embarga na sprzedaż broni do Gruzji i w ten sposób zablokować jej możliwość przygotowywania się na wypadek wybuchu następnego konfliktu z Rosją?
Gruzja nie stanowiła i raczej nigdy nie będzie stanowić zagrożenia militarnego dla Rosji. Rosjanie, politycy i media, domagali się takiego embarga, a także postulowali rozbrojenie Gruzji, by - jak deklarowali - "nie stwarzała zagrożenia dla sąsiadów", ale wiadomo, że jest to zarzut dość mało wiarygodny. Żądania o rozbrojenie Gruzji będą ponawiane, ale trudno wyobrazić sobie, żeby je zrealizowano. Jest to również jeden z celów tej kampanii medialnej adresowanej jednocześnie do rosyjskiej i zachodniej opinii publicznej. Chodzi o wywołanie przekonania, że Gruzja stanowi ogromne, bezpośrednie i pośrednie, zagrożenie dla porządku w regionie, że sprzedaż broni Gruzinom może w konsekwencji doprowadzić do tego, że wpadnie ona w niepowołane ręce, np. czeczeńskich lub islamskich terrorystów. Gruzini są i będą głównie oskarżani o ich wspieranie oraz przedstawiani jako partner nieodpowiedzialny i niewiarygodny. Polski wątek jest tutaj absolutnie poboczny i nie jesteśmy celem jakiejś zmasowanej kampanii.

*Krzysztof Strachota jest analitykiem w Ośrodku Studiów Wschodnich, kierownikiem działu Kaukaz i Azja Centralna zajmującym się problematyką bezpieczeństwa regionalnego