Czy gdyby 30-letnia Izabela z Pszczyny trafiła do szpitala ponad rok temu, przed wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego, dokonano by aborcji, żeby ją ratować?
Nie ma co używać terminu "aborcja". Podjęto by działania zmierzające do zakończenia ciąży. Taki powinien być standard działania w sytuacji, gdy zachodzi potrzeba ratowania życia kobiety ciężarnej. Niezależnie od tego, jakie mamy przepisy. Dlatego akurat tej sytuacji nie wiążę bezpośrednio z wyrokiem TK.
Ciążę w przypadku Izabeli od razu należało zakończyć?
Nie. Gdy kobieta trafiła do szpitala, nie było jeszcze takich wskazań. Wtedy należało monitorować stan ogólny, sprawdzać, czy nie rozwija się stan zapalny, a następnie sepsa. Do czego w końcu doszło.
Reklama
Można było uratować i kobietę, i dziecko?
Reklama
W takich sytuacjach szanse na uratowanie dziecka są bardzo małe. Ale ogólnie przy odejściu wód sprawa nie jest przesądzona. Znane są przypadki, w których kontynuacja ciąży jest możliwa jeszcze przez wiele tygodni. Oczywiście pod warunkiem braku zagrożenia dla ciężarnej.
Miał pan wgląd w dokumentację szpitalną pacjentki. Doszło do błędu?
Nie jestem od ferowania wyroków, tylko od stwierdzenia, czy zrobiono to, co należało zrobić.