"Teraz pozostaje oficjalnie dowiedzieć się i zapytać, czy władza PiS ustaliła z Moskwą rozbiór Ukrainy" – napisał Tomasz Lis, czołowy dziennikarz związany z opozycją. To jego twitterowe podsumowanie niedawnej wyprawy Jarosława Kaczyńskiego, Mateusza Morawieckiego oraz premierów Czech i Słowenii do Kijowa. Lis dołączył do swojego postu wypowiedź rosyjskiego ministra Siergieja Ławrowa, który twierdzi, że koncepcja misji pokojowej NATO, ogłoszona przez prezesa PiS, ma służyć okupacji zachodniej Ukrainy przez Polskę.
Ławrow, obwołany królem kłamstwa również przez „Newsweek” Lisa, staje się nagle ważnym świadkiem oskarżenia. Odniósł się do tego Marcin Rey, bloger od lat zajmujący się tematem sojuszników Rosji w Polsce, przez co uwikłał się w wojny choćby z niektórymi środowiskami endeckimi. Tym razem przyszło mu wojować z kimś innym. - (…) To, co odstawił Tomasz Lis, zakrawa na zdradę. Właśnie teraz Rosja propaguje narrację o tym, jakoby Polska miała zakusy, by skorzystać z agresji rosyjskiej i sobie urwać kawałek Ukrainy. Kiedy ma się tak ogromne zasięgi, nie wolno być rezonatorem wrzutek z Kremla! – napisał. Rey nie oszczędza też drugiej strony: - Telewizja Jacka Kurskiego, wasala władzy PiS, myli wroga: zamiast walić w Putina, wali w Tuska Putinem.
Bloger wychwytuje paradoks: dwa antykremlowskie do bólu odłamy opinii publicznej od wielu tygodni zajmują się wzajemnymi oskarżeniami o związki z Putinem. Nieprzypadkowo jednak Rey wyróżnia Lisa – bo on zarzuca polskim władzom grę przeciw Ukrainie wspólnie z Rosją w czasie wojny. Gołosłowność oskarżeń powinna eliminować go z grona poważnych autorów. Tym bardziej powoływanie się na Ławrowa. Bardzo przykre jest również to, że w mediach społecznościowych skłonna jest mu wierzyć spora grupa szacownych polskich inteligentów.
Reklama