"Kreml dostał od Trumpa więcej, niż mógł kiedykolwiek marzyć" – ocenił Stefan Kornelius na łamach "Sueddeutsche Zeitung". Jego zdaniem rozmowy w Rijadzie pokazały, że Stany Zjednoczone przeszły na drugą stronę frontu i chcą pomóc Putinowi w osiągnięciu "politycznego tryumfu na niespotykaną skalę".

USA po stronie Rosji?

Zdaniem komentatora istnieją powodu do dużego niepokoju. Los Ukrainy został przypieczętowany w "zapierającym dech tempie". Amerykanie rewidują swoje poglądy na to, "kto jest przyjacielem, a kto wrogiem, kto jest sojusznikiem, a kto przeciwnikiem".

Reklama

Amerykański rząd "nie czuje się związany zobowiązaniami wobec Ukrainy, reinterpretuje historię wojny i kwestionuje legalność władz atakowanego kraju". "Prezydent przestał być rzecznikiem ukraińskich interesów, a tym samym przeciwnikiem Rosji, i przeszedł na rosyjskie pozycje. Zmiana stron w takim wymiarze nie ma w historii precedensu" – ocenił Kornelius.

Najczarniejszy scenariusz

Reklama

Jego zdaniem nadszedł czas, aby "porzucić nadzieje i nastawić się na najczarniejszy scenariusz". Zwrot w amerykańskiej polityce wobec Rosji nie ma nic wspólnego z racjonalizmem, jest niebezpieczny i jest skierowana przeciwko własnym, niemieckim i europejskim interesom. Odwracając w cyniczny sposób rolę sprawców i ofiar Trump "szydzi z dziesiątków tysięcy ofiar wojny napastniczej".

Stany Zjednoczone wypowiedziały ukształtowane w ciągu ponad stu lat pojęcie geopolitycznego ładu. Wychodzą tym samym z sojuszu stworzonego 80 lat temu jako bastion przeciwko sowieckiemu imperializmowi i kolonializmowi. Kładą kres zachodniemu sojuszowi, którego spoiwem były wspólne wyobrażenia o wolności, demokracji i wartościach.

"Putin pozyskał Trumpa jako rzecznika swoich poglądów i interesów. Prezydent Rosji chciał właściwie wypchnąć USA z Europy. Nie mógł nawet marzyć o tym, że Ameryka samie przejmie to niszczycielskie zadanie" – pisze w konkluzji Kornelius.

Pierwszy sukces Rosji

"Władimir Putin dostał coś, co było od lat jego celem: rozmowy z Waszyngtonem ponad głowami UE i Ukrainy. (Putin) dąży do dealu pomiędzy mocarstwami, w którym Europa jest jedynie masą negocjacyjną" – pisze Reinhard Veser na łamach "Frankfurter Allgemeine Zeitung".

Z punktu widzenia Putina – kontynuuje komentator – wojna przeciwko Ukrainie jest w istocie konfliktem Rosji ze Stanami Zjednoczonymi, w którym Europejczycy są wasalami Waszyngtonu, a Ukraińcy ich mięsem armatnim. Postępowanie Trumpa, który rozmawia z Rosją bez udziału Europejczyków i Ukraińców, utwierdza go w tym przekonaniu.

Sugerowanie przez Moskwę, że Ukraina mogłaby wstąpić do UE, jest jedynie "zasłoną dymną". Putin obstaje przy "demilitaryzacji" Ukrainy, ale także "denazyfikacji" – co oznacza zainstalowanie w Kijowie prorosyjskiego rządu.

Plany Rosji wybiegają daleko poza Ukrainę. "Putin chce wysadzić w powietrze cały euroatlantycki sojusz" – podkreślił Veser. Dzięki polityce zagranicznej Trumpa, który nie odróżnia przyjaciela od wroga, Putin może się zbliżyć do tego celu nawet wtedy, gdy negocjacje o Ukrainie nie przyniosą rezultatu.

Putin znów na światowych salonach

Trump nie tylko ponownie wprowadził Putina na międzynarodowe salony i zamierza spełnić centralne żądania Moskwy, w tym rezygnację z członkostwo Ukrainy w NATO, ale w dodatku obarczył Zełenskiego winą za to, że rosyjska agresja ciągle jeszcze trwa.

"Obrońca wolnego świata obarcza suwerenny naród, którego ludność jest bombardowana, torturowana i gwałcona, współwiną za ich cierpienia? I wspiera w ten sposób teorie spiskowe Kremla?" – pyta Caroline Turzer w "Die Welt".

Ta strategia jest jej zdaniem "nie tylko błędna, ale też szalenie niebezpieczna". Putinowi nie chodzi o Ukrainę, chodzi mu o całkowicie inną architekturę bezpieczeństwa w Europie, która nie ma nic wspólnego z wolnym światem. "Jeżeli Trump tego nie rozumie, to jest to dramatyczna sytuacja, a jeżeli rozumie, a pomimo tego pozwala na to Putinowi, to jest jeszcze gorzej" – czytamy w „Die Welt”.

Europa ma zdaniem Turzer tylko jedno wyjście - musi zwiększyć wydatki na obronę i musi zapewnić Ukrainie możliwie najlepszy punkt wyjścia do negocjacji. Musi też być przygotowana, aby w średnim okresie czasu być zdolna do obrony siebie, bez udziału Ameryki.

Absurdalne zarzuty Trumpa

Obarczanie Ukrainy odpowiedzialnością za wojnę to absurd – pisze Christian Rickens w największym niemieckim dzienniku ekonomicznym. Uznanie przez Trumpa ofiar za w sprawców jest tak samo absurdalne, jak gdyby obarczyć Polaków za wybuch II wojny światowej – uważa komentator "Handelsblatt".

Trump powtarza narrację rozpowszechnianą przez Kreml, która znajduje posłuch także w Niemczech. Zgodnie z nią, Rosja przed atakiem w lutym 2022 roku i jeszcze w początkowej fazie wojny wysuwała jedynie umiarkowane żądania w celu ochrony rosyjskojęzycznej ludności w Ukrainie Wschodniej. Rozmowy o zawieszeniu broni zakończyły się fiaskiem pod presją Zachodu.

Dlaczego Trump przejmuje interpretację Kremla? Prezydent musi sprzedać katastrofalny wynik negocjacji jako sukces. Chce ratować swój "wizerunek genialnego negocjatora, którym w rzeczywistości nigdy nie był". Jeżeli Kijów jest winny rosyjskiego napaści, to odstąpienie przez Ukrainę okupowanych terenów i zakaz wejścia do NATO są sprawiedliwą konsekwencją.

Trump podziela sposób myślenia Putina jeśli chodzi o strefy wpływów – uważa komentator. Świadczą o tym groźby wobec Panamy i Grenlandii. W najgorszym razie Trump może przekazać Putinowi jako jego strefę wpływu nie tylko Ukrainę, ale i część Europy Wschodniej – ostrzega Rickens. Jego zdaniem w otoczeniu Trumpa znajduje się wielu zwolenników strategii, której celem jest wyłuskanie Rosji z sojuszu z Chinami i uczynienie z niej sojusznika Ameryki.

Czy Putin steruje Trumpem?

"Czy Putin, zawodowy oficer KGB, jest w stanie sterować Trumpem? Nikt nie sądzi, że Trump jest agentem Moskwy w klasycznym znaczeniu tego słowa. Jednak na pytanie, czy Putin posiada materiały obciążające Trumpa, wiele osób od dekad popada w zadumę. Czy Trump działa w ten sposób, ponieważ znajduje się pod presją? Czy decydujące są inne motywy – jego próżność lub podziw dla silnych ludzi. Dla europejskich sojuszników nie jest to żadnym pocieszeniem – mogą jedynie wybierać pomiędzy różnymi wariantami konsternacji" – czytamy z kolei w "Leipziger Zeitung".

Postawa prezydenta USA Donalda Trumpa i jego zarzuty wobec prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego są zgodne z rosyjską propagandą – skomentował z kolei w czwartek w artykule redakcyjnym hiszpański dziennik "El Pais". "To niespotykane, by lokator Białego Domu powtarzał argumenty Kremla" – podkreśla gazeta.

W ocenie gazety Trump "wysunął bardzo poważne oskarżenia" wobec Zełenskiego, którego obarczył w środę winą za rozpoczęcie wojny oraz nazwał "dyktatorem bez wyborów".

"Niepokojące jest, że globalna wizja strategiczna (prezydenta USA) człowieka, który dowodzi największym arsenałem na świecie, jest podsycana przez rosyjską propagandę" – dodał "El Pais".

Według dziennika przy tak dynamicznej narracji "trudno będzie podejść do rozwiązania konfliktu (na Ukrainie) w oparciu o dające się zweryfikować fakty".

"Wykluczenie Ukrainy i Europy, obecnie jedynego wiarygodnego sojusznika Kijowa, z wtorkowych rozmów (USA i Rosji) w Rijadzie jest nie tylko dyplomatycznym afrontem, ale także podważa zasadność jakiegokolwiek porozumienia osiągniętego między Rosjanami i Amerykanami" – napisał "El Pais".

Sama decyzja Waszyngtonu o normalizacji stosunków z Moskwą, bez udziału Brukseli i Kijowa, stanowi zdaniem dziennika "zerwanie z dekadami polityki zagranicznej Stanów Zjednoczonych".

"Nowa postawa Białego Domu podważa zaufanie między sojusznikami po obu stronach Atlantyku i zagraża bezpieczeństwu w Europie. Co więcej, Trump wysyła Rosji niebezpieczny sygnał (…) o (braku - PAP) spójności i determinacji Zachodu w obliczu zagrożenia" – skomentowała gazeta.

Blisko punktu bez powrotu

Prezydent USA Donald Trump i prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski są blisko punktu, z którego nie ma powrotu – przestrzegł z kolei francuski dziennik "Les Echos", komentując ataki Trumpa pod adresem swojego ukraińskiego odpowiednika.

"Wszystko wskazuje na to, że Ukraina będzie musiała nauczyć się, by nie traktować już Stanów Zjednoczonych jako sojusznika" – napisał "Les Echos".

"W stosunkach między Stanami Zjednoczonymi a Ukrainą jesteśmy blisko rozłamu, biorąc pod uwagę bardzo agresywne oświadczenia Trumpa i jego zespołu" – ocenił francuski dziennik., precyzując, że "w każdym razie nie jesteśmy już bardzo daleko od punktu, z którego nie ma powrotu".

"Amerykański prezydent wyraźnie pokazał swoją bliskość z Moskwą, organizując dyskusje między rosyjskimi i amerykańskimi urzędnikami na temat zakończenia wojny na Ukrainie bez udziału Europejczyków i Kijowa" – napisał z kolei "Le Parisien".

Według dziennika w ten sposób USA jeszcze bardziej osłabiają "i tak już kruchą pozycję (Ukrainy)".

"Le Parisien" cytuje eksperta ds. polityki międzynarodowej Patricka Martina-Geniera, który uważa, że ataki Trumpa pod adresem Zełenskiego mogą być częścią strategii dyplomatycznej, a Waszyngton nie chce "zakłócać nowego początku z Władimirem Putinem".

Dziennik "Le Monde" zauważył, że słowa Trumpa nie tylko zasiały niepewność wśród władz w Kijowie w przeddzień trzeciej rocznicy rosyjskiej inwazji na Ukrainę, ale też wywołały oburzenie w ukraińskim społeczeństwie.

"Ostatnie wydarzenia poważnie nadszarpnęły wizerunek administracji Trumpa wśród Ukraińców"; część z nich "liczyła na nieprzewidywalny charakter lokatora Białego Domu" – zauważył "Le Monde".