Pod względem ekonomicznym ten świat znacząco różni się od poprzedniego. Amerykański prezydent proponuje nową koncepcję ekonomicznej dominacji Ameryki i ogólnie świata zachodniego, polegającą na kontroli świata finansów, co powinno nas uchronić przed kolejnymi kryzysami. Jednocześnie rezygnuje z koncepcji eksportu demokracji i amerykańskiego modelu życia politycznego poza granice zachodniej cywilizacji. W jego modelu gwarantem bezpieczeństwa światowego będzie nie Ameryka, której nikt poza Zachodem nie ufa, ale konglomerat różnych państw, w którego centrum - owszem - będą USA.
Nie wiadomo, czy uda się tę koncepcję zrealizować. Jedno jest pewne: Barack Obama zrozumiał, że nie dla wszystkich cywilizacji model amerykański jest akceptowalny. A przecież gdybyśmy chcieli narzucić ten model np. Chinom, skończyłoby się to kolosalnym krachem gospodarczym.
Waszyngton chce włączyć Chiny do współkształtowania świata, złożenia na ich barki części odpowiedzialności, co w długim terminie może się okazać kluczowe. Obama nie widzi całego świata jako domeny zachodniej cywilizacji. Jest gotowy dać komunistom rządzić Chinami, dać Kim Dzong Ilowi rządzić Koreą Północną, a Muammarowi Kaddafiemu - Libią, nawet jeśli nie spełniają oni standardów zachodniej demokracji. A takie podejście gwarantuje światowi pokój i stabilność.
Nie zgadzam się z głosami, że Obama został nagrodzony zbyt wcześnie. Nie dostał przecież Nobla za działania, ale za samą koncepcję, na którą składa się także rezygnacja z rozmieszczenia elementów tarczy antyrakietowej w Europie.
Za nowy model relacji z poszczególnymi państwami, w tym zwłaszcza Rosją. To już zostało przecież zrealizowane. Nawet na Bliskim i Środkowym Wschodzie jego polityka znacząco różni się od polityki Busha. Ameryka nie podjęła też decyzji, czy popierać reżim Karzaja w Afganistanie.
p
Stanisław Biełkowski, rosyjski politolog, szef Instytutu Strategii Narodowej