- Reset stosunków, rezygnacja z poprzedniego podejścia, które zaostrzało nasze partnerstwo, jest nam potrzebna także i w tym aspekcie (praw człowieka) – mówił w wywiadzie dla dziennika „Kommiersant” McFall, który w Białym Domu odpowiada za relacje z Moskwą. Później deklarację McFalla potwierdziła sama Clinton. Podczas wczorajszych spotkań w Moskwie nie było krytyki „deficytu demokracji” w Rosji.

Reklama

– Nie było nawet oceny sytuacji w dziedzinie przestrzegania praw człowieka – mówił Interfaxowi po wczorajszym spotkaniu z sekretarz stanu znany obrońca swobód obywatelskich Lew Ponomariow. – Gwarancje swobód obywatelskich w Rosji istnieją głównie na pokaz dla Zachodu. Jeśli Zachód przestanie zwracać uwagę na ich realizację, Moskwa także przestanie się nimi przejmować – komentuje w rozmowie z nami niezależny politolog Władimir Pribyłowski. – Na szczęście poza USA jest jeszcze Europa, bardziej przeczulona w tej kwestii – dodaje.

Zdaniem rosyjskiego politologa Stanisława Biełkowskiego Obama już dawno dawał do zrozumienia, że USA odejdą od promowania demokracji na świecie. Pierwszą zapowiedzią takiej reorientacji polityki Białego Domu było wrześniowe przemówienie prezydenta USA, wygłoszone na forum Zgromadzenia Ogólnego ONZ. – Każde państwo powinno szukać swojej własnej ścieżki (do demokracji – red.); żadna z nich nie jest jedynie słuszna – tłumaczył.

To istotna zmiana. Już w czasach ZSRR Amerykanie stosowali prawa człowieka jako główny element nacisku na Moskwę. To właśnie dzięki presji Waszyngtonu Leonid Breżniew zgodził się w 1975 r. na wpisanie do aktu końcowego KBWE zobowiązania do przestrzegania swobód obywatelskich.

Reklama

To otworzyło drogę do powstania w państwach bloku wschodniego (w tym w ZSRR) komitetów helsińskich, które w wielu przypadkach stały się zalążkiem demokratycznej opozycji. Po upadku komunizmu ze szczególnie ostrą krytyką Rosjanie spotykali się w czasie wojny w Czeczenii. Prezydent George W. Bush groził w 1999 r. wstrzymaniem pomocy dla Moskwy, a jego sekretarz stanu Madeleine Albright dodawała: „Wojna w Czeczenii zrujnowała wizerunek Rosji i prowadzi do jej izolacji na arenie międzynarodowej”.

Dziś Amerykanie mają nadzieję, że przymknięcie oczu na stan rosyjskiej demokracji ułatwi im pertraktacje z Moskwą w innych dziedzinach. – Od wiosny tego roku, kiedy nasi prezydenci zdecydowali się na nawiązanie strategicznego dialogu, wiele udało nam się osiągnąć – mówiła wczoraj Clinton. Zgodnie ze słowami szefa MSZ Rosji Siergieja Ławrowa poczyniono m.in. „istotny postęp” w sprawie umowy post-START, która – zawarta przed 5 grudnia – ma ustalić limity rozbrojenia obu państw.

Clinton zaproponowała też Rosjanom współpracę w kwestii obrony przeciwrakietowej. McFall z kolei potwierdził zbliżenie stanowisk w sprawie Iranu. – Jeszcze do niedawna tę kwestię można było nazwać głównym cierniem w relacjach. Ale w porównaniu z październikiem 2008 r. Rosja jest znacznie bardziej skłonna do współpracy – tłumaczył amerykański urzędnik. Skąd ta zmiana nastawienia? Rosjanie coraz częściej traktują zbrojenia reżimu ajatollahów jako zagrożenie także dla siebie. Kreml rozważa nawet zerwanie wartego 1 mld dol. kontraktu na dostawy rakiet S-300. Według McFalla jedyną poważną różnicą na linii Moskwa – Waszyngton pozostaje teraz kwestia uznania przez Rosję niepodległości Abchazji i Osetii Płd.