Wybory w Wielkiej Brytanii. 9 wniosków, o których trzeba pamiętać
1 Labourzyści liczyli na to, że uda im się pokonać konserwatystów. Tym bardziej, że według sondaży Brytyjczycy byli zmęczeni i rozczarowani obecnym rządem. W pewnym sensie na porażkę partii Eda Millibana mogła mieć sytuacja na zewnątrz Wielkiej Brytanii. Zagrożenie na wschodnich i południowych flankach Europy sprawiło, że być może Brytyjczycy uznali, że w tak niepewnych czasach wolą silne rządy sprawdzonego już premiera. Lider Partii Pracy, Ed Miliband podał się do dymisji.
PAP/EPA / FACUNDO ARRIZABALAGA
2 Liberałowie w poprzednim rozdaniu odegrali rolę języczka u wagi. To tylko dzięki nim Cameron mógł stworzyć koalicyjny rząd. Teraz nie dość, że otrzymali mniejsze poparcie, to w dodatku konserwatystom nie są już potrzebni. Także i ich lider, dotychczasowy wicepremier Nick Clegg podał się do dymisji.
PAP/EPA / WILL OLIVER
3 Ta akurat porażka jest dyskusyjna, bo zwolennicy Nigela Farage’a otrzymali przecież 12 proc. głosów, tak więc naprawdę dobry wynik. Wskutek jednak brytyjskiej ordynacji wyborczej, przełoży się to na zaledwie kilka miejsc. Nic więc dziwnego, że i Farage zrezygnował z roli szefa partii. W sumie jednak ten wynik UKIP wraz ze zwycięstwem konserwatystów, że Brytyjczykom bardziej odpowiada program eurosceptyczny i niechętny masowej imigracji.
PAP/EPA / HANNAH MCKAY
4 Już w poprzedniej kadencji premier Cameron obiecywał rozpisanie referendum w sprawie wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii. Choć nie można się oprzeć wrażeniu, że ta obietnica została wymuszona przez zagrożenie ze strony Farage’a, który co rusz przypominał Cameronowi o tej niej. Co znamienne, przesuwa się data referendum. Jeszcze niedawno mówiło się, że dojdzie do niego najwcześniej w 2016 roku, teraz mówi się o 2017 roku. Tak czy owak, Cameron nie będzie mógł zrobić uniku i referendum ogłosić będzie musiał. Ale niekoniecznie może wzywać do opuszczenia Unii. Tak więc samo referendum nie musi oznaczać słynnego Brexitu.
PAP/EPA / ANDY RAIN
5 Tuż po zwycięstwie, szef Europejskich Konserwatystów i Reformatorów w Parlamencie Europejskim, Syed Kamall ogłosił, że „teraz Cameron ma mandat do zmian w Unii”. Już wcześniej premier Wielkiej Brytanii zaproponował 5 zasad, którymi powinna kierować się nowa, zreformowana Unia Europejska. To konkurencyjność, elastyczność, zwiększenie władzy państw członkowskich i parlamentów krajowych, demokratyczna odpowiedzialność i sprawiedliwość. Zdaniem Camerona, nowa konstrukcja Unii powinna być poddana kontroli parlamentów krajowych, gdzie państwa współpracują i szanują różnice narodowe, zamiast je eliminować. Tak więc teraz zaczną się rozmowy między Londynem a Brukselą. I może Cameronowi uda się wywalczyć jakieś ustępstwa, bo Brexit byłby dla wszystkich najgorszym rozwiązaniem.
PAP/EPA / ANDY RAIN
6 Kwestia imigrantów odgrywała ważną, choć nieco mniejszą niż się wcześniej zdawało, rolę w tej kampanii wyborczej. Może także dlatego, że jednak Brytyjczycy zdają sobie sprawę z korzyści, jakie ich gospodarce przyniosła fala emigracji z Europy Środkowej. Spodziewać się można jednak pewnego zaostrzenia otwartej dotąd polityki imigracyjnej. Na czym ona miałaby polegać jeszcze nie wiadomo, być może na ograniczeniu dostępu do przywilejów socjalnych.
PAP/EPA / Robert Perry
7 Tak się składa, że przypada ona na drugą połowę 2017 roku – czyli czas referendum. Budzi to obawy o to, że Brytyjczycy skupią się za nadto na polityce wewnętrznej i nie będą skłonni do kompromisu. Ale poprzednia brytyjska prezydencja, w drugiej połowie 2005 roku zakończyła się szczytem unijnym, na którym osiągnięto kompromis w sprawie budżetu wieloletniego unijnego. Poza tym, teraz w ramach traktatu lizbońskiego rola rotacyjnej prezydencji jest znacznie ograniczona i sprowadza się do sprawnego zarządzania, a nie prób rządzenia.
PAP/EPA / Robert Perry
8 Zwycięstwa Camerona nie ma jednak co demonizować. Prawda jest taka, że obojętnie kto rządziłby w Wielkiej Brytanii (no może poza liberałami), Londyn byłby enfant terrible europejskiej polityki. Wynika to z innej pozycji Wysp, słynnego izolacjonizmu brytyjskiego, długiej historii kolonialnej i imperialnej i orientacji na pozaeuropejskich partnerów. A Cameron jak do tej pory nie poczynił większych szkód polityce unijnej, bo nawet jeśli wetował, to nie miało to wpływu na „pogrzebanie” danych projektów.
PAP/EPA / Robert Perry
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję