Dokumentów nie odnalazł przecież szalony bloger. Trafiły one do sieci wprost z Pentagonu. A głębokie gardło wikileaks w imię ujawnienia prawdy o cywilnych kosztach operacji – skądinąd słuszna motywacja – bije na oślep. Ujawnia dane oficerów służb specjalnych. Szczegóły operacji. Nazwy jednostek biorących w nich udział. Czy taki sojusznik może być wiarygodny?

Reklama

I kolejna sprawa. Przeciek dowodzi coraz większego rozdźwięku między tym, co mówi wojsko, a tym, co mówią politycy. Tak jakby ktoś w Pentagonie chciał powiedzieć: taki jest prawdziwy obraz wojny. Tylko jeśli tak jest, na wygraną nie można liczyć. Dobrze wie o tym głównodowodzący operacją gen. David Petraeus. Sam w swoim podręczniku do walki z rebelią napisał, że zwiastunem klęski jest rozejście się poglądów wojska i polityków.