Rok temu podobny spektakl urządził Władimir Putin, który publicznie zrugał aluminiowego oligarchę Olega Dieripaskę za to, że ten nie dba o fabrykę, przez co cierpią zwykli robotnicy. Szef rosyjskiego rządu kazał mu podpisać niekorzystne umowy i dał kilka godzin na uregulowanie zobowiązań. Po przedstawieniu problemy się skończyły.

Reklama

Nie wiadomo na razie, czy szefowie OFE potraktują poważnie wczorajsze ostrzeżenia. Choć Tusk podkreślał, by jego słów nie traktowali jak strachy na Lachy, to w rzeczywistości niewiele może im zrobić, bo przewrócenie funkcjonującego dziś systemu emerytalnego byłoby katastrofą dla milionów ludzi. To z kolei oznaczałoby koniec marzeń o wygranych przyszłorocznych wyborach.

Ale przecież tu nie chodziło o skuteczność, ale o efekt. Jeśli odbiór będzie dobry, wkrótce premier może wezwać do siebie szefów supermarketów. Będzie miał przecież pełne prawo żądać, by po 1 stycznia ceny makaronu spadły o kilka groszy, skoro VAT został obniżony.

Gdy będzie ich gromił, w korytarzu czekać będą szefowie stacji benzynowych, którzy nie obniżają cen mimo zmiany kursu walut, właściciele banków, którzy nie chcą udzielać kredytów, choć polepsza się koniunktura, czy wreszcie piłkarze, którzy powinni wygrywać, gdy wbiegną na nowe stadiony.

Reklama