Rewindykacyjny charakter poprzednich władz sprawiał, że opozycyjność w tamtej kadencji była bardziej naturalna. Z Tuskiem, jako przeciwnikiem politycznym, Olejniczakowi będzie trudniej sobie radzić. Od czasu do czasu LiD będzie musiał bowiem być nie tylko przeciw PO-PSL, ale nawet za.

Reklama

Lewica w Polsce nie może się pozbierać od czasów afery Rywina. Również ostatnie przejścia wyborcze wpisują się w złą passę tej formacji politycznej. Pierwszy cios na wagę co najmniej 5-6 punktów zadał mu były prezydent. Filipiński syndrom był jak piorun z jasnego nieba. Drugi cios był dziełem Donalda Tuska. Jego apel wygłoszony w czasie debaty z Kwaśniewskim - o niemarnowanie głosów na LiD - do dziś śni się po nocach baronom Sojuszu.

Po wyborach przyszedł czas głębokich rozterek. Na razie udało się Olejniczakowi zachować stołek, lecz z buntem działaczy na Śląsku już sobie najwyraźniej nie radzi. Partia jest w rozkroku i potwierdzają to ostatnie sondaże.

Po raz pierwszy od 1989 roku Sojusz Lewicy Demokratycznej, czytaj LiD, przegrywa w notowaniach z Polskim Stronnictwem Ludowym. I zamiast czaić się do skoku za plecami Kaczyńskiego, rywalizuje z Pawlakiem.

Chociaż więc lewica powinna życzyć sukcesów nowemu rządowi, dzięki niemu może bowiem odsapnąć od presji Kaczyńskich, tak naprawdę Olejniczak wie, że sukcesy duetu Tusk - Pawlak zmarginalizują centrolewicę. Czyli - i tak źle, i tak niedobrze. Z tej filozofii bierze się głosowanie przeciwko inwestyturze Tuska i, jak się zakłada, stałe w przyszłości krytykowanie jego rządu.

Można co prawda liczyć, że PSL prędzej czy później się potknie, robiąc miejsce dla LiD, ale czy nie są to tylko pobożne życzenia? Szmajdziński co prawda w jednym z wywiadów powiedział, że LiD jest "na razie" w opozycji, ale nie wiadomo, jaką w tym rolę odegrało jego "chciejstwo", a jaką podświadomość eks-ministra. Chociaż warto wiedzieć, że lepsze dni dla pogrobowców PRL mogą jeszcze nadejść w razie mocniejszego skonfliktowania się rządu z prezydentem. Bo gdy Lech Kaczyński zacznie wetować, co się da, wtedy niezbędna dla ładu parlamentarno-rządowego okaże się sejmowa koalicja PO-PSL z... LiD.

Olejniczakowi pozostaje więc jedynie czekać cierpliwie na bieg wydarzeń. Póki co ostra opozycja, celem odbudowy wyrazistego wizerunku lewicy, jest jedyną w miarę korzystną alternatywą. Na Rozbrat wszyscy wiedzą, że jeśli ta filozofijka się nie sprawdzi, może to być ostatnia kadencja SLD (LiD) w parlamencie.