Wybór nowych przywódców Rosji i Stanów Zjednoczonych to będą chyba najgorętsze wydarzenia w polityce światowej w nadchodzącym roku. Jeśli zaś chodzi o Unię Europejską - w 2008 roku członkowie wspólnoty będą ratyfikować nowy traktat, od którego w dużej mierze zależy przyszłość UE.

Reklama

Nie wiadomo, co nas czeka po marcowych wyborach prezydenckich w Rosji. Wiemy, że Putin będzie premierem, a Miedwiediew – prezydentem. Ale jest pytanie, w którym kierunku podąży Rosja. Czy będzie to kierunek ku demokracji i europejskim standardom, czy trochę złagodzi politykę po wyborach, tak jakby sobie tego życzyła UE? Zobaczymy, czy Rosjanie obiorą ten kurs.

Równie istotne będą wybory w Ameryce. USA to najważniejszy partner UE, geostrategiczny i gospodarczy. Pytanie, czy dojdzie tam tylko do zmiany administracji, czy również polityki. A to będzie zależało od tego, kto zwycięży: demokraci czy republikanie. Jeśli demokraci, to najprawdopodobniej zmieni się polityka zagraniczna, choć nie wiadomo, jak dalece. Niewykluczone, że koncepcja tarczy antyrakietowej się nie utrzyma. Cytując Zbigniewa Brzezińskiego: „to decydowanie się na nieistniejącą tarczę wobec nieistniejącego zagrożenia za nieistniejące pieniądze”. W Stanach nie ma jednomyślności w tej sprawie.

Po wygranej demokratów są możliwe zmiany tonu, stylu, języka, natomiast kwestie fundamentalne zostaną niezmienione. Demokraci odbierani są w UE jako bardziej otwarci na Europę. Dlatego wiele kręgów politycznych w Unii życzyłoby sobie ich wygranej. USA są jednak tak ważnym partnerem, że ktokolwiek będzie tam rządził, to te relacje muszą być dobre. Przychylne Ameryce są obecne władze francuskie i niemieckie. Dzięki temu Polska sytuuje się w głównym nurcie stosunku do USA, a nie pozostaje na marginesie jak wcześniej.

Reklama

W 2008 roku wycofamy nasze wojska z Iraku. Będzie to z pewnością wydarzenie dla nas istotne. Natomiast – jeśli nasze intencje zostaną dobrze partnerom amerykańskim wyjaśnione, a zakładam, że tak będzie – wyjście z Iraku nie powinno wpłynąć na nasze stosunki z Ameryką. Wycofujemy żołnierzy, ponieważ mamy poczucie, że wszystko, co było tam do zrobienia, zrobiliśmy, że nadszedł kres naszych działań.

W UE pierwsze półrocze nowego roku będzie zapewne zdominowane przez sprawę Kosowa. Także dlatego, że Wspólnotą od stycznia przez pół roku pokieruje Słowenia, czyli państwo z tego samego regionu. Zazwyczaj kraj przewodzący UE promuje te sprawy, które są mu szczególnie bliskie. Rozwiązanie kwestii Kosowa nastąpi zapewne według formuły „koordynowanej” niepodległości. Rozstrzygnie się, jaką rolę, i czy w ogóle, odegra tu ONZ. Być może wszystko odbędzie się przy milczeniu Rady Bezpieczeństwa, która za sprawą weta Rosji i Chin, nie da podstawy prawnej do rozwiązania tego problemu. Niemniej UE tam wkroczy ze swoją misją cywilno-wojskową. To będzie papierek lakmusowy dla Unii, który pokaże, czy tym razem UE przejmie wiodącą rolę na Bałkanach. Bo przecież na początku konfliktów w byłej Jugosławii Unia sobie nie poradziła - musieli wkroczyć Amerykanie i NATO. Zobaczymy też, jak zachowa się Rosja, która do tej pory blokuje rozwiązanie kwestii Kosowa. Pytanie, czy coś się w tej sprawie zmieni po marcowych wyborach prezydenckich w Rosji. Zastanawiać też może, czy Kosowo stanie się precedensem dla rozwiązania innych tzw. zamrożonych konfliktów, gdzie pojawiają pokusy, by ogłaszać niepodległość, np. w Abchazji czy Osetii.

W drugiej połowie 2008 roku liderem UE będzie Francja. Od tego, jak ułożą się stosunki francusko-niemieckie, będzie w dużej mierze zależał charakter prezydencji. Oba te państwa z jednej strony są bowiem w ścisłym sojuszu, a z drugiej strony współzawodniczą o przywództwo w UE i z pewnością będą próbowały zaznaczyć swoją obecność.

Reklama

Nadchodzący rok będzie też w Unii czasem przeglądu budżetu i najważniejszych polityk. Dla Polski ważne są głównie polityka rolna i regionalna. Regionalna, bo chcemy wiedzieć, na ile Unia będzie nam nadal pozwalać na pokonywanie zapóźnień infrastrukturalnych. Jeśli chodzi o politykę rolną, to pytanie, na ile ona utrzyma swoją szczodrość, która leży w naszym interesie.

Wspólnota będzie się też przygotowywać do roku 2009. 1 stycznia tego roku, jeżeli wszystko dobrze pójdzie, wejdzie w życie traktat lizboński. Ten traktat m.in. bardzo wzmocni unijną politykę zagraniczną i bezpieczeństwa. Ciekawe tylko, jak będą wyglądały przygotowania do powołania wspólnej służby dyplomatycznej, do wzmocnienia unijnych zdolności militarnych. Przecież Unia za chwilę wyśle swoją misję do Kosowa, zwiększa się misja w Afganistanie, za chwilę zacznie się misja w Czadzie. A we wszystkich trzech będziemy uczestniczyć.

Nowy rok będzie z pewnością czasem dalszego umacniania się pozycji UE na arenie międzynarodowej. Zarówno jako kogoś, kto gasi konflikty i udziela pomocy, jak i kogoś, kto współkształtuje międzynarodowy ład. To w dużej mierze zasługa poszerzenia Unii oraz perspektywy wejścia w życie traktatu reformującego, który bardzo wzmacnia wspólną politykę zagraniczną i bezpieczeństwa.

W drugim półroczu, po referendum irlandzkim, ruszy Rada Mędrców. Zajmie się ona odległą perspektywą lat 2020–2030, ale nie należy jej lekceważyć. W nowym roku będzie kompletowana. Ważne, by był tam silny głos Polski - bardzo dobrą kandydaturą jest Lech Wałęsa.

Jeśli chodzi o Polskę, do rozstrzygnięcia pozostają m.in. relacje z Rosją. Jesteśmy równoprawnym członkiem Unii i musi nas ona w tej sprawie bronić. Jeżeli tak będzie, to wzmocni się nasza rola jako współautora polityki wschodniej Unii. Wiele jest też do zrobienia w stosunkach polsko-niemieckich. W tym kontekście trzeba podjąć próbę reanimacji Trójkąta Weimarskiego. Po ostatnich wyborach klimat wokół Polski się poprawia. To dobrze, ale za nim muszą pójść konkretne propozycje. Dobry klimat jest potrzebny po to, żeby przejść do ofensywy np. budować wspólną politykę bezpieczeństwa energetycznego. Polska w nowym roku będzie prowadzić politykę nie w krótkich spodenkach, ale jak dorosły członek Unii. Nie musimy być w stałym sojuszu z innym członkiem UE. Będziemy zawierać zmienne sojusze, zależnie od obszaru, np. z Hiszpanami będziemy bronili polityki solidarności gospodarczej wewnątrz Unii, a z kimś innym - naciskali na bardzo dobre stosunki z Ameryką.

p

Jacek Saryusz-Wolski, eurodeputowany PO, szef komisji spraw zagranicznych Parlamentu Europejskiego