Prezydent i rząd jak nigdy dotąd mają działać razem na unijnym szczycie w Brukseli. Jeszcze wczoraj szef MSZ Radosław Sikorski omawiał z prezydentem polskie stanowisko w sprawach klimatycznych. Nie jest wykluczone nawet polskie weto do ustaleń, jeśli będą nie po naszej myśli. Państwa UE mają ustalić w Brukseli, ile i na jakich zasadach Unia przekaże na pomoc dla najbiedniejszych krajów świata w celu redukcji emisji CO2.

Reklama

Ile kosztuje składka

Według szacunków w 2013 r. Unia będzie miała wyłożyć na ten cel do 4 mld euro, a w 2020 r. już około 15 mld. Bogatsze państwa Unii forsują podział tej kwoty według emisji CO2, co najbardziej uderza w nowe unijne kraje, a zwłaszcza Polskę mającą energetykę węglową. My z kolei chcemy, by składka była oparta na PKB, wtedy automatycznie rośnie w niej udział starych państw unijnych. Dla Polski to różnica kilkuset milionów euro rocznie na składce. Ale nie chodzi wyłącznie o składkę.

Unia prawdopodobnie zgłosi kolejną propozycję redukcji emisji CO2, a my boimy się, że odbędzie się to na zasadach ustalonych na szczycie. Gdyby wygrała wersja bogatszych krajów, oznaczałoby to kolejne duże obciążenia dla naszej gospodarki. Na razie jesteśmy w tej sprawie w koalicji z ośmioma innymi nowymi państwami UE: Litwą, Łotwą, Bułgarią, Rumunią, Słowenią, Czechami, Słowacją i Węgrami. Premier wylatuje do Brukseli rano, by jeszcze przed szczytem spotkać się z premierami tych krajów i omówić taktykę na szczyt. Prezydent poleci do Brukseli po południu.

Reklama

Rozmowa z prezydentem

Wczoraj rozmawiał blisko godzinę z Radosławem Sikorskim. "Prezydent otrzymał precyzyjne stanowisko, bo ważne jest, by wszyscy mówili jednym głosem, zwłaszcza w tak skomplikowanej materii" - mówi rzecznik MSZ Piotr Paszkowski. "Spotkanie odbyło się w dobrej atmosferze, minister przedstawił prezydentowi stanowisko rządu w sprawach klimatycznych i pan prezydent je popiera" - potwierdza prezydencki minister Paweł Wypych.

Mikołaj Dowgielewicz, szef UKiE, zapowiada, że jeśli porozumienia w Brukseli nie będzie, to na szczycie sami położymy na stole ofertę, ile możemy wyłożyć na składkę na pomoc klimatyczną. Chcemy uniknąć oskarżeń o uchylanie się przed pomocą w redukcji emisji CO2. Bo jeśli dojdzie do zgody, to z taką propozycją Unia ma pojechać na grudniowy światowy szczyt klimatyczny do Kopenhagi. Tam mają zapaść ostateczne ustalenia o podziale takiej pomocy także ze strony innych państw świata. Jeśli państwa Unii się nie porozumieją, to każde z nich pojedzie na szczyt w Danii z własnym stanowiskiem.