"Do właściwego sprawowania funkcji szefa IPN nadaje się jedynie ktoś, kto był częścią tamtego systemu łamania ludzi - albo jako SB-ek, albo jako jego informator. To chyba oczywiste" - kpi europoseł.

"Po drugie, Iwanek jest typowym propaństwowcem - lojalnie i gorliwie służył PRL-owi, równie usłużnie współpracował z III RP i dlatego daje gwarancje, że karnie będzie wykonywał to, co się mu powierzy. Brakuje nam takich ludzi, doceniajmy ich i awansujmy na eksponowane stanowiska" - czytamy na blogu Migalskiego.

"Iwanek to osoba niezwykle skromna. Przez lata nie ujawniał swojej współpracy z SB, nic nie mówił o wieloletniej kooperacji z tą szlachetną instytucją" - dodaje Migalski, który - co warto przypomnieć - ma osobisty zatarg z profesorem.

"Kiedy w maju 2008 roku, kilkanaście miesięcy po ujawnieniu jego współpracy z SB, stanął do wyborów na dyrektora INPiDz US (Instytutu Nauk Politycznych i Dziennikarstwa Uniwersytetu Śląskiego - red.), dostał 22 głosy (na 25 możliwych). Jedynie ja i jakiś inny frustrat głosowaliśmy przeciw, widząc w fakcie donoszenia na SB rzecz naganną i uniemożliwiającą zajmowanie kierowniczego stanowiska na uniwersytecie (jedna osoba wstrzymała się od głosu)" - pisze Migalski.

"Iwanek to człowiek kompromisu - był zarówno w Solidarności, jak i w PZPR, rozmawiał w czasie swoich studiów ze studentami, ale także rozmawiał o tych rozmowach z oficerami SB. Konsensus - oto czego możemy spodziewać się po Iwanku" - czytamy na blogu.







Reklama