– Spalasz śmieci za domem? Wywozisz je do lasu? Nie segregujesz?... To grzech ekologiczny! – w spotach opracowanych przez resort ochrony środowiska ksiądz ostrzega wiernych ze swojej parafii, że to nie tylko zaśmiecanie swojego sumienia, ale także stwarzanie zagrożenia dla ludzi.

Reklama

Teraz resort środowiska idzie jeszcze dalej i planuje zaostrzyć przepisy kodeksu karnego dotyczące przestępstw ekologicznych. – Nawet więcej, niż planuje, ono musi to zrobić, bo wymaga od nas tego Unia Europejska, która dała nam czas do końca tego roku, by poprawić prawo – tłumaczy karnista specjalizujący się w prawie ochrony środowiska profesor Wojciech Radecki.

12 lat za zatrucie

– Założenia te opracowane zostały w związku z koniecznością transponowania do polskiego prawa przepisów UE – tzw. dyrektywy karnej – tłumaczy nam wiceminister środowiska Stanisław Gawłowski. – Stoi za nią przekonanie, że sankcje karne sprawią, że przepisy ochrony środowiska będą skuteczniejsze. Dlaczego? Unia uznaje, że sankcje karne mają większe oddziaływanie niż sankcje administracyjne lub odpowiedzialność cywilna za szkody w środowisku – dodaje Gawłowski.

I tak w kodeksie karnym za zanieczyszczenie wody, powietrza lub ziemi, które może zagrozić zdrowiu lub zanieczyścić świat roślinny i zwierzęcy, ma grozić od 3 do 5 lat. Jeszcze ostrzejsze sankcje przewiduje się, gdy następstwem zanieczyszczenia jest ciężki uszczerbek na zdrowiu człowieka lub poważne zanieczyszczenie środowiska. Wtedy sprawca ma podlegać karze 12 lat więzienia.

To tyle, ile grozi dziś za spowodowanie śmiertelnego wypadku podczas jazdy po pijanemu lub uprawianie seksu z osobą nieletnią.

– To też dowód na to, że zmienia się filozofia podejścia do przestępstw przeciw środowisku naturalnemu – tłumaczy prof. Radecki.

Reklama

Ziemia, woda, powietrze

Nowością jest także to, że by ukarać przestępcę, skażeniu nie musi już być poddana duża grupa ludzi, roślin czy zwierząt. Teraz wystarczy już nawet zagrożenie dla jednej tylko osoby lub zagrożenie skażeniem gleby, wody czy powietrza.

– Do tej pory rocznie za przestępstwa przeciw środowisku karano w Polsce średnio ok. 50 – 60 osób. Najczęściej były to grzywny. Nigdy nie zajmował się tymi wyrokami Sąd Najwyższy, co jest dowodem, że orzekane kary były raczej niskie, więc skazani nie odwoływali sie od nich – mówi Radecki.

Ta pobłażliwość ma się jednak skończyć.