"Nie zawarlibyśmy sojuszu z partią, która ma poglądy nie do zaakceptowania. Ale przyznajemy, że w Europie Środkowo-Wschodniej są partie, które muszą jeszcze pokonać pewną drogę, by zaakceptować równe prawa gejów. I my pomagamy im tą drogą iść" - cytuje Davida Cameron, szefa brytyjskich konserwatystów "Rzeczpospolita".

Cameron - który wypowiedział te słowa w wywiadzie dla "Guardiana" - nie ukrywa, że wysyła do Polski homoseksualnego Nicka Herberta, aby przekonał PiS do zmiany postawy względem mniejszości seksualnych. Chodzi głównie o zmianę podejścia do ustawodastwa dotyczącego dyskryminacji i o zmuszenie działaczy PiS do wyrażania liberalniejszych opinii.

Działacz brytyjskiej Partii Konserwatywnej Nick Herbert na początku stycznia br. zawarł związek cywilny ze swym wieloletnim partnerem Jasonem Eadesem.

Zarówno rządząca Partia Pracy, jak i drugie największe brytyjskie ugrupowanie opozycyjne Liberalni Demokraci ostro atakują torysów za to, iż w ich opinii znaleźli sobie w UE nieodpowiednich, a nawet kompromitujących politycznych sojuszników. Chodzi o europosłów PiS, którzy tworzą - po brytyjskich konserwatystach - drugą najliczniejszą grupę w liczącym 55 osób klubie Europejskich Konserwatystów i Reformatorów (EKR) Parlamentu Europejskiego. Przewodniczy im Michał Kamiński.

W czwartkowej wieczornej debacie telewizyjnej lider liberałów Nick Clegg zarzucił Cameronowi, iż jego europosłowie współpracują w PE z "pomyleńcami, antysemitami, ludźmi odmawiającymi przyjęcia do wiadomości faktu globalnych zmian klimatycznych i homofobami".











Reklama



Wcześniej z personalnymi atakami na Michała Kamińskiego wystąpili czołowi politycy Partii Pracy, m.in. minister spraw zagranicznych David Miliband. Według laburzystów, wystąpienie z euroklubu chadeków i ludowców zepchnęło torysów na europejski margines.

"Wizyta Herberta w Polsce ma na celu przekonanie bardzo konserwatywnej partii PiS o tym, że warto zadać sobie trud i zmodernizować punkt widzenia w sprawach seksualnych" - napisał "Guardian".

"Nie przystąpilibyśmy do partii, których poglądy są dla nas nie do przyjęcia. Uznajemy jednak, iż szczególnie w Europie Środkowej i Wschodniej są partie, które wciąż muszą przebyć drogę zanim uznają, iż gejom należą się pełne prawa. Dopomożemy im w tej (światopoglądowej) podróży" - powiedział Cameron gazecie.

Partii Pracy lider torysów zarzucił z kolei, iż jej sojusznikami w PE są współpracownicy dawnych reżimów komunistycznych.

Konserwatyści są oskarżani przez laburzystów i liberałów o niechętny stosunek do gejów, ponieważ w 1988 roku premier Margaret Thatcher wprowadziła do ustawy o samorządzie lokalnym zakaz promocji homoseksualizmu i propagowania go w szkołach (tzw. section 28). Zakaz został uchylony przez laburzystów w 2003 roku.

Zanim Cameron został liderem torysów, głosował przeciwko uchyleniu zakazu. W 2004 roku rząd Tony'ego Blaira zalegalizował cywilne związki między gejami. W lipcu ubiegłego roku Cameron jako lider partii publicznie przeprosił za ustawowy zakaz promocji homoseksualizmu uchwalony przez Thatcher, co uznano za przejaw modernizacji jego partii. Pod koniec marca br. w budynku brytyjskiego parlamentu odbył się pierwszy homoseksualny ślub.