Na pewno nie państwa, które podatkami, programami kredytowymi nakłania singli do łączenia się w związki. Państwa przekonanego, że dzieląc życie i mieszkanie z drugą osobą, stajemy się bardziej przewidywalni. Chodzimy do pracy, spłacamy kredyty. Bez względu na preferencje seksualne. Rzadziej wpadamy w konflikt z prawem, alkoholizm, depresję. Rzadziej szukamy szczęścia w przygodnych kontaktach seksualnych.
Na pewno nie był to interes państwa odwołującego się do tradycji wolnościowych. Gdzie, jak to definiował Adam Smith, styl i życie prywatne jednostki nie podlegają restrykcjom państwa tak długo, jak nie szkodzimy innym. O szkodzie nie mogło być mowy, stąd precedensowa decyzja Trybunału w Strasburgu.
Ale mniejsza o konsekwencje prawne. My zostajemy z poważniejszym pytaniem o definicje praw jednostki w naszym państwie.