Jarosław Kaczyński nie zostawił suchej nitki na politycznych przeciwnikach. Oskarżył ich degradację polskiej wsi, o wyprzedaż majątku narodowego, o wysokie bezrobocie.

Reklama

"Cuda fabryk przejmowanych za bezcen, cuda NFI, kiedy prawie 300 tys. ludzi straciło pracę. Kolejny cud z Balcerowiczem, gdy po 1997 r. uzyskał władzę nad gospodarką. Miał być tygrysi skok, a co było naprawdę - spadek wzrostu gospodarczego prawie do zera i ogromny wzrost bezrobocia. Taka jest prawda o tych cudach" - wyliczał przewinienia liberałów.

Nie oszczędził też Polskiego Stronnictwa Ludowego. "Partia Pawlaka i Kalinowskiego jest partią starego układu, jest partią uwikłaną w III RP. Każdy, kto przyglądał się wydarzeniom ostatnich lat, to widzi" - stwierdził. Zachwalał jednocześnie PSL "Piast", które jego zdaniem jest "autentycznym ruchem ludowym, osadzonym w tradycjach wsi polskiej".

Przywiązanie do tradycji, do rodziny i do Kościoła uznał za jedną z najważniejszych cech polskiej wsi. Nazwał to starą kulturą. "Choć oczywiście, gdzieniegdzie widać bylejakość nowej masowej kultury, gdzie najwyraźniej widać słynne powiedzenie Owsiaka - róbta co chceta" - stwierdził premier. Cieszył się, że ta masowa kultura, której symbolem nazwał Jerzego Owsiaka, na razie nie wygrała.

Hańbą i zdradą nazwał to, że w Polsce "inicjuje się krytyczne publikacje w prasie zagranicznej". "Dziś buduje się nowy sojusz, sojusz III Rzeczpospolitej, który drży przed prokuraturą, przed CBA. To jest sojusz PO-LiD-PSL" - zarzucił opozycji.

"Ale Polska, polska wieś, polskie miasta nie dadzą się oszukać. Nie wszyscy są tacy głupi, żeby wierzyć w to, co im pokazują, czy mówią, czy co nawet czytają. Ogromna większość Polaków wie, że ta propaganda klęski ma służyć tym, którzy tutaj chcą wrócić do władzy, żeby wrócić do koryta i rabunku" - przekonywał premier.