Przez lata dwupoziomowy apartament wiceprezydencki w hotelu Marriott był niedostępny dla zwykłych ludzi. Jednak po skandalu związanym z przeciekiem akcji CBA w Ministerstwie Rolnictwa jego lokator Ryszard Krauze wyjechał z Polski. Jeśli wróci - jak mówią jego zaufani współpracownicy - na pewno nie osiedli się w Marriotcie. Jest tu zbyt dużo kamer jak na potrzeby biznesmena.

Reklama

Dlatego dziś, jeśli ktoś chce poczuć się jak prawdziwy oligarcha, może wyłożyć 4 790 złotych i 60 groszy za jedną noc i wprowadzać się na 40. piętro. Chętnych nie ma zbyt wielu. Apartament cieszy się za to wielką popularnością wśród obsługi. Niektórzy pracownicy Marriotta przyznają, że chodzą tam na wycieczki, żeby zobaczyć, jak mieszkał słynny multimilioner.

"Ostatnio byłem tu z koleżanką" - chwalił się jeden z hotelowych barmanów. "Weszliśmy na górę. Usiedliśmy na rogu wanny. Być w pokoju wielkiego Ryśka to niesamowity bajer".

"Wynajął pan 4020?" - zachwyca się inny członek załogi Marriotta. "I to jest to! Pamięta pan prezentację prokuratury? Niebieska kropka, czerwona kropka! Wszystko działo się dokładnie tam, na korytarzu przed drzwiami. Pan teraz zajrzy do środka! Tylko radzę być ostrożnym z szaleństwami. Trochę się pan zapomni i jutro zobaczy się pan w TVN 24! Tam, w pokoju wszędzie są kamery, sam byłem i widziałem!". "Kamery?". "No dobra, to był żart! Miłej zabawy!"

Fajny widok z okna

Reklama

Recepcjonista bierze z góry 5 tysięcy złotych. 200 złotych to górka na kaucję - żeby gość nie uciekł opróżniwszy minibar. I słusznie - małe piwko kosztuje 23 złote, a pięćdziesiątka koniaku 49 PLN. Oligarcha oligarchą, ale porządek w rachunkach ma być.

"5 tysięcy to kupa kasy. Co tam można fajnego robić w 4020?"
"No..." - zawiesza głos recepcjonista. "... najfajniejszy jest chyba widok przez okno".

Gość musi sam odnaleźć pokój. Trafienie do 4020 jest o tyle prostsze, że zastępca prokuratora generalnego Jerzy Engelking, podczas słynnej prezentacji, szczegółowo wyjaśnił, jak znaleźć drogę. Pokazał to na przykładach ministra Janusza Kaczmarka oraz posła Samoobrony Lecha Woszczerowicza. Dzięki tej prezentacji 40. piętro stało się niezwykle popularne. Nawet w windzie człowiek wciskający guzik z czterdziestką staje się od razu interesujący dla współpasażerów.

"Wcisnął pan 40? Jedzie pan montować kamerki?" - dopytuje się mężczyzna podróżujący na piętro 31., w towarzystwie żony, córki i wielkiej walizki. W apartamencie stoi powitalny prezent: francuski szampan Baron de Bellac, kieliszki, dwie truskawki w czekoladzie oraz liścik od Magdaleny Owczarskiej, która pełni funkcję guest relations supervisor. Pani Owczarska życzy miłego pobytu.

Pierwsze wrażenie jest doskonałe. Jednak kiedy się przyjrzeć, szampan nie jest szampanem, tylko białym, musującym winem gronowym. Jego importer, czyli Piwnica Wybornych Win spółka z o.o z ulicy Bokserskiej 66a w Warszawie, lojalnie uprzedza, że zawiera związek siarczynów E 220. Smakuje średnio, co właściwie nie dziwi - czego w końcu można oczekiwać od wina, które w sklepie kosztuje 11 złotych 15 groszy? Cóż, życie oligarchy nie jest usłane różami.

Nie ma co narzekać. Co prawda wykładzina jest tandetna, a kafelki średniej jakości, ale za 5 tysięcy złotych mamy do dyspozycji ponad 100 metrów powierzchni. Na pierwszym poziomie jest kuchnia.

Kiedy Ryszard Krauze - jeden z najbogatszych Polaków robił sobie jajecznicę - mógł rzucić okiem na przyklejoną do szafki kartkę ze spisem wyposażenia. Spis przypomina gościom, że nie są u siebie i lepiej nic stąd nie wynosić: " ... kubki: 6 sztuk, podstawki do jajek: 2 sztuki, sól i pieprz: 1 sztuka...".

Pierwszy - gościnny poziom to otwarta przestrzeń podzielona na trzy (oprócz kuchni) pomieszczenia. Po lewo sofa, fotele i szafa z telewizorem. Po prawej stronie maleńki salonik - jadalnia. W centralnym miejscu - gabinet z ciężkim biurkiem i obitym skórą fotelem. To najprawdopodobniej tutaj doszło do spotkania Ryszarda Krauzego z ministrem Januszem Kaczmarkiem. Były minister nie chce zdradzić, co robił u multimilionera. Milczy, dlaczego wszedł do pokoju hotelowego w krawacie, a wyszedł bez niego. Szukałem - w 4020 Kaczmarkowego krawata nie ma.

Księga Kabały

Krauze przenosił się do apartamentu na 40. piętrze późnym wieczorem. Dla rozluźnienia nastroju podejmował gości szklaneczką czegoś mocniejszego. "Kiedyś Ryszard lubił cygara, ale od dawna, w trosce o zdrowie, nie pali" - wyjaśnia wieloletni kolega biznesmena Lech Woszczerowicz.

Woszczerowicz był gościem Krauzego 5 lipca, późną nocą. Przyszedł, gdy z pokoju wyszedł już minister Kaczmarek. Wypił u biznesmena na 40. piętrze dwie szklanki whisky. Poseł Samoobrony udał się potem do hotelu sejmowego. Następnego dnia rano przybiegł do Andrzeja Leppera.

Po Krauzem w 4020 nie ma śladu. Jedyne, co zostało, to biblioteczka. Wypełniają ją 23 tomy Zoharu, czyli "Księgi blasku". Jest to dzieło kabalistyczne Szymona ben Jochaja zawierające m.in traktaty o chiromancji, teksty mistyczne oraz opowieści o naturze grzechu, dobra i zła.

Czy Kabała odgrywała jakąś rolę w interesach Krauzego? Obsługa Marriotta ma podzielone zdania. Barmani są zdania, że angielsko-hebrajskie wydanie Zoharu znalazło się specjalnie na prośbę biznesmena.

Boy hotelowy ma pogląd praktyczny: "Książki są po to, żeby coś stało na półkach. Biblioteczka bez zawartości wygląda łyso".

Wraz ze zmierzchem w pokoju pojawia się pani z wieczornego roomserwisu.
"Wszystko w porządku? Ile tu jest osób?" - interesuje się.
"Dlaczego pani pyta?"
"Przyniosłam czekoladki. Pięć chyba wystarczy? 4020 to był najweselszy pokój. Zawsze się tu coś działo" - wspomina z nostalgią i znika.

Soczek z akcesem




Czekoladki dobrze smakują z sokiem grejpfrutowym. Kto ma cierpliwość, może go zamówić przez telefon w recepcji. Pani zaraz przyśle "chłopaka z kartonem grejpfrutowego". Problem w tym, że chłopak gdzieś zniknął. "Chłopak" zjawia się po pół godzinie. Ma na oko 60 lat i na imię Roman. Ryszarda Krauzego zna, ale Kaczmarka nigdy tu nie widział. Pan Roman jest "na służbie", więc nie napije się grejpfrutowego, za to chętnie przyjmie należność za sok: "88 złotych i poprosiłbym gotóweczką".
"Drogi ten soczek!"
Roman przyjmuje stówę i zaczyna ociężale szukać reszty.
"Niech pan nie szuka, panie Romanie!"
"Zawsze do usług!"
"Do zobaczenia" - mówię, ale brzmi to fałszywie.




Na drugim poziomie jest prywatna część apartamentu. Wchodzi się tam po 16 krętych stopniach. Są tam tylko trzy pomieszczenia. Sypialnia z szerokim, ale dość krótkim łożem. Łazienka: prysznic, wanna i toaleta z pięknym widokiem na dachy Warszawy. Ważnym elementem wyposażenia jest waga - wiadomo, że Krauze prowadzi sportowy tryb życia: podobno ma niezły tenisowy backhand i dba o szczupłą sylwetkę.

Na piętrze jest jeszcze mały salonik z biurkiem - i to koniec. Jedyne, co przykuwa uwagę, to telefony w WC. Po co telefon w toalecie? Żeby nie biegać w dezabilu, gdy akurat ktoś do nas zadzwoni, wyjaśnia recepcja.

Oprócz telefonów w WC dla użytkowników najdroższych apartamentów jest jeszcze jedno udogodnienie. Mogą skorzystać z bezpłatnego barku na 38. piętrze. Tu można napić się kawy i zjeść bezę, łyżeczką.

W barku jest tylko jeden gość. "Wie pan, mało kto ma akces do tego barku" - tłumaczy kelnerka. Do wyboru są książki: "Star Trek" po angielsku i "Przeminęło z wiatrem" po niemiecku. A jeśli ktoś się wybiera za granicę, jak Krauze, może przestudiować przewodnik po Szwajcarii.

Hotel apolityczny

W telewizorze, w lobby barze na parterze pokazują sport. Choć za chwilę zacznie się najważniejsza wyborcza debata między Jarosławem Kaczyńskim a Donaldem Tuskiem, nikogo to nie obchodzi. Obsługa radzi oglądać starcie gigantów w pokoju, a jeśli ktoś koniecznie chce obejrzeć potyczkę premiera i lidera opozycji w większym towarzystwie, może iść na Dworzec Centralny.

"Tam zawsze telewizję ogląda sporo ludzi" - tłumaczy żartem barmanka. Co robić? Debatę oglądam w pokoju. Wrażeniami można wymienić się w barze Panorama, czyli tam, gdzie 5 lipca miał zajrzeć Janusz Kaczmarek. Minister tamtego wieczoru nie był jednak w Panoramie. Potwierdzają to zeznania obsługi hotelowej, która została dokładnie przesłuchana przez śledczych.

Dlatego prośba o kieliszek wina w cenie 30-35 złotych (takie miał pić były minister) wywołuje uśmiech barmanów.
"Takiego winka to u nas nie ma. A pan pewnie z 4020?" - pyta jeden z nich.
"Skąd pan wie?"
"Barman to coś takiego jak psycholog!"


W Panoramie mało kogo obchodzi polityka. Wszyscy upijają się drogimi drinkami i zagłuszają przygrywający im do kieliszka zespół jazzowy. Większość gości to zagraniczni turyści i biznesmeni, którzy nie bardzo wiedzą, kto to jest Ryszard Krauze, Donald Tusk, a nawet Jarosław Kaczyński.

Nawet para Polaków w średnim wieku, która przyjechała tu na romantyczny weekend, ma ambiwalentny stosunek do polityczno-biznesowych przepychanek. "Krauze? Kogo obchodzi Krauze? Za to hotel jest ładny. Prawie taki jak w Kielcach" - mówią zgodnie.