Kaczyński zapadł się pod ziemię od 21 października. W jego imieniu występują a to Michał Kamiński, a to premier. Dziś Kamiński zorganizował drugą już konferencję prasową, po której dziennikarze spodziewali się wreszcie odpowiedzi na najważniejsze pytania: kiedy Lech Kaczyński spotka się z Tuskiem, kiedy go desygnuje na premiera i kiedy wygłosi orędzie.

Zamiast prostych odpowiedzi są większe wątpliwości.

"Prezydent szanuje wynik wyborów, nie obraża się na nie" - zapewnia wprawdzie Kamiński, ale z kolejnych jego słów można wywnioskować, że z desygnacją Donalda Tuska na premiera Lech Kaczyński poczeka, aż będzie miał "dowód zawarcia koalicji".

"Kandydat na premiera, który zostaje przedstawiony opinii publicznej, musi stwierdzić, że posiada za sobą większość parlamentarną. Żadna partia, zasiadająca w obecnym Sejmie, nie dysponuje większością parlamentarną - ergo potrzebna jest koalicja" - mówił Kamiński.

I dodał, że dwie rzeczy ograniczają prezydenta i wskazują, co prezydent może zrobić - terminarz konstytucyjny oraz fakt podpisania umowy koalicyjnej i stworzenia większości parlamentarnej.

Pytany przez dziennikarzy o sprecyzowanie tej wypowiedzi, Kamiński przypomniał, że Aleksander Kwaśniewski, kiedy był prezydentem, żądał od AWS przedstawienia na piśmie dowodu zawarcia koalicji. Dopiero wtedy desygnował ich kandydata na premiera.

Ale zaraz Michał Kamiński zapewnił, że prezydent uszanuje wynik wyborów i nie będzie "w żaden sposób" blokować powstania rządu.

Kolejne pytanie dziennikarzy i kolejna wymijająca odpowiedź prezydenckiego ministra. Kiedy prezydent spotka się z Donaldem Tuskiem? "W trzeciej dekadzie sierpnia prezydent zaprosił Donalda Tuska i ten odmówił" - brzmiała odpowiedź.

Orędzie? "Prezydent wystąpi z orędziem, a wstrzymał się z powodu bardzo brutalnej kampanii wyborczej". Ale kiedy to zrobi, nadal nie wiadomo.

Jedynie na pytania o Zbigniewa Religę i Ryszarda Bendera, których prezydent wyznaczył na poprowadzenie pierwszego posiedzenia Sejmu i Sejmu, Kamiński odpowiedział jasno i krótko.

O tym, że to Bender poprowadzi obrady Senatu, zdecydował nie tyle prezydent, co regulamin Senatu i wyborcy. Przepisy mówią bowiem jasno, że prezydent wyznacza najstarszego senatora, a wśród zwycięzców wyborów Bender jest najstarszy.

Z kolei Religę prezydent wybrał spośród najstarszych posłów - tak mówią przepisy. I co prawda Religa jest trzeci w kolejności, ale - jak podkreślił Kamiński - to on wygrywa w rankingu polityków, którym najbardziej ufają Polacy. Stąd taka decyzja Lecha Kaczyńskiego.





















Reklama