Ćwiąkalski to dziś najbardziej krytykowany minister. Opozycja przypuściła atak na niego po wczorajszym tekście DZIENNIKA. Gazeta ujawniła w nim, że prokuratura nie chce już zatrzymywać Ryszarda Krauzego. Pytaliśmy, czy śledczy odpuścili, bo Ćwiąkalski jeszcze jako adwokat napisał ekspertyzę korzystną dla biznesmena.
Ale to nie koniec kłopotów ministra. W aktach sprawy Marka Dochnala DZIENNIK znalazł jego inną opinię prawną - jest korzystna dla lobbysty oskarżonego o przekupywania polityków.
W środowisku adwokatów od kilku dni krążyła informacja, że Ćwiąkalski pisał ekspertyzy dla Dochnala. DZIENNIK zapytał o to ministra. "Nic takiego nie napisałem" - odparł. Okazało się, że w aktach sądowych sprawy Dochnala i jego współpracownika Krzysztofa Popendy jest opinia Ćwiąkalskiego.
W sześciostronicowym dokumencie napisanym 22 listopada zeszłego roku nie padają nazwiska lobbystów. Analiza Ćwiąkalskiego dotyczy art. 229 kodeksu karnego i jest korzystna dla obu oskarżonych. Wynika z niej, że jeśli lobbyści sami ujawnili prokuratorom fakt wręczania łapówek, to nie powinni być za to karani. Ma to duże znaczenie w przypadku Dochnala, który opowiadał śledczym o korumpowaniu urzędników i sam siebie obciążał.
Jak ustaliliśmy, o ekspertyzę do Ćwiąkalskiego zwróciła się Wanda Marciniak, która broni Popendy. Marciniak prowadzi kancelarię z Jackiem Gutkowskim, który jest adwokatem Dochnala. Bronią klientów w jednym procesie i ekspertyza została wykorzystana, by pomóc obu oskarżonym.
"Wybrałam profesora Ćwiąkalskiego, gdyż jest wybitnym specjalistą. Nie wiedział, w jakiej sprawie pisze opinię. Nie miałam obowiązku go o tym informować. Chodziło o interpretację przepisu, a nie o konkretną sprawę. Profesor Ćwiąkalski wystawił fakturę, ja zapłaciłam" - twierdzi Marciniak.
Z opinią Ćwiąkalskiego polemizują w akcie oskarżenia prokuratorzy, którzy dziś są jego podwładnymi. Ich zdaniem ekspertyzy Ćwiąkalskiego oraz kilku innych profesorów nie zasługują na uwzględnienie i "zostały wystawione przez osoby prywatne".
Ćwiąkalski nie ma sobie nic do zarzucenia. Na pytania w tej sprawie reaguje zdziwieniem.
"Powtarzam, nic dla Dochnala nie pisałem. Ale jestem autorem tesktu naukowego o art. 229 kk. Nie odpowiadam za to, że ktoś go do czegoś użył" - stwierdził. Wyjaśnił, że chodzi o artykuł zamieszczony w książce "Nauki penalne wobec problemów współczesnej przestępczości" z 2007 r. Problem w tym, że ekspertyza użyta w sprawie Dochnala jest z końca 2006 r. I na tę wątpliwość minister ma odpowiedź: "Książka ma długi proces wydawniczy".
Kiedy DZIENNIK przytoczył mu wypowiedź mecenas Marciniak o tym, że zamówiła u niego opinię, minister odparł: "Być może wydałem taką opinię, nie pamiętam. Jednak dotyczyć ona mogła tylko przepisu prawa. Nie wypowiadałem się w konkretnej sprawie" - zapewnia.
p
Ćwiąkalski, minister w pułapce
Michał Majewski, Paweł Reszka, dziennikarze działu śledczego
Ekspertyzy Zbigniewa Ćwiąkalskiego pomagają bronić Krauzego i Dochnala. Kogo jeszcze? Minister sprawiedliwości wpadł w pułapkę, z której trudno znaleźć wyjście.
Kto miał być lepszym ministrem niż profesor z dobrej uczelni, ekspert, ale i praktyk z adwokackim doświadczeniem? Ważący słowa, odpowiedzialny, chłodny. Doskonała kandydatura. Zwłaszcza po ministrze-polityku, który uwielbiał lansować, nie przebierał w słowach i był w konflikcie z autorytetami prawniczymi. Kandydatura Ćwiąkalskiego była jednak ryzykowna.
Wszyscy wiedzieli, że Ćwiąkalski pisał ekspertyzę korzystną dla Ryszarda Krauzego. Nie było tajemnicą, że Ćwiąkalski reprezentował kontrowersyjnego senatora-biznesmena Henryka Stokłosę, który za granicą ukrywał się przed polskim wymiarem sprawiedliwości. Jeśli Platforma liczyła, że te dwie sprawy (Krauzego i Stokłosy) rozejdą się po kościach, to się pomyliła.
Widać to po burzy, która zaczęła się po publikacji DZIENNIKA. Ujawnienie przez nas informacji, że prokuratura wycofuje się z zatrzymania Krauzego, ściągnęło gromy na Ćwiąkalskiego. Ale to nie koniec. Dziś ujawniamy, że Ćwiąkalski przed rokiem napisał ekspertyzę, która pomaga w sądowej obronie słynnego lobbysty Marka Dochnala i jego współpracownika Krzysztofa Popendy.
Jest coś absurdalnego w tym, że prokuratorzy w procesie Dochnala głowią się teraz, jak zbić opinię prawną, którą napisał ich szef. Jest jeszcze jedna dwuznaczność. Przedwczoraj dopytywaliśmy Ćwiąkalskiego, czy pisał opinie w sprawie Dochnala. Kategorycznie zaprzeczył.
Czy istotnie nie zdawał sobie sprawy, że opinia, zamówiona przez adwokatów, będzie służyć obronie Dochnala i Popendy? Komu jeszcze doradzał obecny prokurator generalny? Kogo bronił? Kogo wspierał swymi ekspertyzami? Ilu z jego byłych klientów zmaga się z prokuratorami, którzy są teraz podwładnymi Ćwiąkalskiego?
Nie chcemy popadać w szaleństwo. W końcu każdy dobry prawnik komuś doradzał, kogoś bronił, pisał ekspertyzy. Sam Ćwiąkalski podawał nam przykłady adwokatów na Zachodzie, którzy są ministrami. Tylko że w Polsce, nie na Zachodzie, prokuratorzy zginają kark przed ministrami, czytają im w myślach. Ministrowie też rzadko wahają się, by wykorzystać swą pozycję.
Jak z tego wybrnąć? Prosto. Rozdzielić funkcję ministra-polityka od prokuratora generalnego. Ćwiąkalski właśnie do tego dąży. Mówi, że potrzebuje na to rok. Ale jeśli w takim tempie będą wychodzić na jaw jego kolejne "ekspertyzy", to misję będzie musiał przejąć ktoś inny.