W Sejmie było dziś gorąco. W płomiennym przemówieniu premier Donald Tusk bronił minister zdrowia Ewy Kopacz, której odejścia żąda opozycja. "Krytyk i eunuch z jednej są parafii. Obaj wiedzą jak, żaden nie potrafi" - zacytował Boya-Żeleńskiego na koniec. A wcześniej zaatakował liderów PiS-u, za to, że na debacie o służbie zdrowia ich nie ma, a na posiedzeniu komisji poświęconemu Zbigniewowi Ziobrze byli. PiS odwdzięczył się oskarżeniem o groźby.

Reklama

Zanim na mównicę wszedł premier, pisowski wicemarszałek Sejmu Krzysztof Putra wnioskował o przerwę. Żądał, by prezydium izby zajęło się w tym czasie skandaliczną - jak ją określił - sytuacją.

Jaka to sytuacja? Putra opowiedział, że do jednego z atakujących minister zdrowia posłów PiS - Tadeusza Cymańskiego - podszedł parlamentarzysta PO Paweł Graś. Pogroził palcem i zagroził, że zrobi Cymańskiemu krzywdę, jeśli się nie uspokoi. Przerwy jednak nie ogłoszono.

Premier: Tu chodzi o polityczną awanturę

Donald Tusk przekonywał, że i osiągnięcia Ewy Kopacz, i jej cechy osobiste nie pozwalają na odwołanie jej z ministerialnego stanowiska. Zapewniał, że dyskusje z "partnerami społecznymi" w służbie zdrowia toczą się w dużo lepszej atmosferze, niż w sali sejmowej.

Reklama

I Tusk przeszedł do kontrataku. Wykazywał, że gdy trzeba było wywołać polityczną awanturę, posłowie PiS jak jeden mąż pojawili się na posiedzeniu komisji regulaminowej, by bronić Zbigniewa ZIobry, nad którym wisi widmo uchylenia mandatu poselskiego.

Tymczasem - mówił Tusk - podczas debaty na temat sytuacji służby zdrowia, w którą przerodziła się dyskusja na temat minister Kopacz, liderów PiS-u zabrakło. Kamery pokazały puste miejsce Jarosława Kaczyńskiego.

Reklama

PiS: Kopacz nieudolna i bezczynna

Posłowie PiS nie zostawili suchej nitki na minister zdrowia Ewie Kopacz. Zarzucają jej nieudolność, bezczynność i nieprzygotowanie do kierowania resortem. Twierdzą też, że Kopacz nie ma pomysłu na reformę systemu ochrony zdrowia. Dlatego w Sejmie żądają dymisji minister. Wniosek o jej odwołanie przedstawił poseł Bolesław Piecha.

Według Prawa i Sprawiedliwości, minister zdrowia nie złożyła dotąd żadnych projektów ustaw, a projekty reform, które wpłynęły do Sejmu, zostały przedstawione jako poselskie. PiS zarzuca Ewie Kopacz dążenie do pospiesznej prywatyzacji szpitali i forsowanie ustawy o dodatkowych ubezpieczeniach, które - zdaniem opozycji - podzielą pacjentów według grubości portfela.

"Takie działanie doprowadzi naszym zdaniem do ograniczenia polskim pacjentom dostępu do ochrony zdrowia. Działania pani minister złamią zasadę solidaryzmu społecznego, a najbardziej uderzą w emerytów, rencistów, rodziny wielodzietne i osoby najuboższe" - podkreślił przedstawiający wniosek o odwołanie Kopacz poseł PiS Bolesław Piecha.

Opozycja wytyka minister zdrowia, że przestała pracować nad koszykiem świadczeń. Za jej kadencji po raz pierwszy zdarzyło się administracyjne zamknięcie oddziałów szpitalnych, a ustalenia z głośnego "Białego Szczytu" nie zostały wzięte pod uwagę podczas prac nad ustawami reformującymi system.

"<Biały Szczyt> okazał się nie kompromisem, a kompromitacją" - skomentował Bolesław Piecha. "Zamiast dialogu, pani minister proponowała partnerom społecznym stanowiska w resorcie - wiceminister Marek Twardowski był szefem Porozumienia Zielonogórskiego, były wiceminister Marek Włodarczyk był wiceszefem naczelnej rady Lekarskiej, propozycję objęcia funkcji wiceministra otrzymała również przewodnicząca OZZPiP Dorota Gardias" - wyliczał Piecha.

"Działania pani minister stanowią realne zagrożenie dla bezpieczeństwa zdrowotnego obywateli. Prywatyzacja nie jest rozwiązaniem całego zła, a prywatyzacja przymusowa jest zagrożeniem dla każdego z nas" - przekonywał Bolesław Piecha.

"Zmiana na stanowisku ministra zdrowia może doprowadzić do przełamania kryzysu w ochronie zdrowia, dlatego naszym zdaniem wniosek jest w pełni uzasadniony i zgodny z oczekiwaniami społeczeństwa" - mówił w Sejmie poseł PiS.