Anna Gielewska: Premier Donald Tusk chce, żeby posłowie przedsiębiorcy wyzbyli się swoich firm, udziałów czy akcji. Pan ma własną firmę drobiarską, co pan z nią teraz zrobi?
Mirosław Koźlakiewicz*: Jestem tym wszystkim zdumiony. Mam swoją firmę od wielu lat, upadała, ale ją uratowaliśmy. Stworzyliśmy firmę, która dziś zatrudnia 800 osób. I na pewno się tego nie wyprę.

Reklama

A jeśli będzie pan zmuszony?
Mogę od jutra zrzec się mandatu poselskiego. To jest jakaś paranoja. I czuję się jak sparaliżowany, bo teraz co bym nie mówił albo robił, to będzie podawane w taki sposób, że jestem złodziejem albo lobbystą. Już dawno się w ogóle nie wypowiadam ani na tematy gospodarcze, choć jestem ekonomistą, ani rolnicze.

Nie ma sensu być posłem?
Mam tego wszystkiego dosyć. Płacę podatki, mam regularne kontrole z urzędu skarbowego, w oświadczeniu majątkowym wpisuję wszystko, nawet to, co nie jest wymagane. Przecież jest jawność i mogę być na każdej liście. Ale nie można teraz piętnować wszystkich tych, którzy cokolwiek w życiu zrobili. Nie zamierzam się tego wstydzić, przecież to jest chore.

A ta lista piętnuje?
Tak to odczuwam. Obserwuję, że np. w internecie ludzie to odbierają w taki sposób, że to są potencjalni złodzieje.

Czy w PO wielu posłów myśli podobnie?
Może ich zmusić do tego sytuacja, jeśli będą musieli albo sprzedać firmy, albo odejść z Sejmu. Ale jak tak ma być, to niech będzie. Ja nie będę z tego powodu płakać. Jeśli ma to służyć przyszłym celom wyborczym, to być może góra musi poświęcić część z nas, żeby tak się stało.

Teraz mają być fundusze powiernicze.
Jeśli byłyby takie fundusze powiernicze, które mają doświadczenie, to proszę bardzo. Ale jeśli ja mam popłynąć z jakimś funduszem i przekazać mu dorobek całego życia, to takiego ryzyka nie podejmę. To nie jest Ameryka, gdzie to funkcjonuje od lat.

A badanie oświadczeń majątkowych członków rodzin?
Mojej żony, proszę bardzo. Ale trzeba też zastanowić się, jak daleko ma to sięgać. Bo na przykład nie mogę zażądać od swojego brata, żeby złożył oświadczenie majątkowe, bo on powie: a co mnie to obchodzi? Chcesz sobie być politykiem, to sobie składaj, a ja mam to gdzieś. A szwagierka, teściowa? Nie wiem, czy na to w ogóle pozwala konstytucja. Tyle że to wszystko wcale nie znaczy, że poseł Koźlakiewicz jest przeciwko rozwiązaniom służącym transparentności. Wręcz przeciwnie. Ale jak na razie to robimy tylko potworny kipisz i nie wiem, jak z tego wybrnąć.

*Mirosław Koźlakiewicz, poseł PO, były minister w kancelarii premiera Jerzego Buzka