Dlaczego Studio Wschód musiało umrzeć? Dlaczego - jeśli wróci na antenę we wrześniu, to już w innej formule i z okrojonym budżetem? Proste - audycja nie pasowała do standardów współczesnej telewizji. Oto trzy przyczyny:

1. Nie występowali w niej dyżurni politycy i dziennikarze, tak jak w większości programów, pochodzący z łapanki: "Pójdziecie dziś, kolego pośle, do telewizji i wypowiecie się o emeryturach, tarczy antyrakietowej oraz w sprawie KRUS". Zamiast nich do programu zapraszano prawdziwych fachowców i to, o zgrozo, z krajów o których była mowa. Jeśli o Rosji to łączono się z politologami i politykami w Moskwie, jeśli rzecz szła o Gruzji to z Gruzinami i to z pierwszej półki. Wyszło fatalnie - bo w Studiu Wschód nie można się było lansować.Fatalnie i drogo, bo łączenie z zagranicą kosztuje. Podejrzewam, że za mniejsze pieniądze telewizja publiczna mogłaby zorganizować festiwal piosenki pijackiej w Sopocie.

Reklama

2. W Studiu Wschód ludzie nie napadali się na siebie! Program odszedł od ulubionego formatu współczesnej TV: zaprośmy Palikota i Kurskiego i napuśćmy ich na siebie. A jeśli, któryś z nich przyniesie świński ryj oglądalność powinna podskoczyć. Widzowie zamiast pyskówki dostawali porcję wiedzy i różnych opinii - a to niewybaczalny błąd warsztatowy.

3. Autorka programu Maria Przełomiec zna się na Wschodzie! Harowała jak wół (nie wiem jakim cudem udawało jej się zapraszać do Studia Wschód takich gości) i była zawsze przygotowana. Nie zadawała głupich pytań, nie nosiła wydekoltowanych bluzek i chyba nie umie zaśpiewać wakacyjnej piosenki. Jest dziennikarką, a nie gwiazdą mass mediów - czyli do telewizji się nie nadaje.

Reklama

A więc likwidacja Studia Wschód to dobra nowina. Już jutro o tuż po 17 wszyscy inteligentni ludzie mogą z czystym sumieniem wyrzucić telewizory przez okno. Nie ma sensu trzymać w domu sprzętu, którego się nie używa i tracić czas na wycieranie go z kurzu.