To dlatego, że w grudniu 1989 roku została ogłoszona amnestia dla tych, którzy popełnili przestępstwa zagrożone wyrokiem nie wyższym niż dwa lata pozbawienia wolności. A właśnie tyle groziło w czasach PRL za dyskryminację wyznaniową.

>>> Kiszczak: Jestem chory leżę w łóżku

Reklama

Śledztwo przeciwko Kiszczakowi wszczął Instytut Pamięci Narodowej. Prokuratorzy Instytutu zarzucili szefowi MSW zbrodnię komunistyczną i zwolnienie z przyczyn wyznaniowych Tadeusza M., sierżanta milicji drogowej w Tucholi. Wyrzucono go ze służby, bo zawarł ślub kościelny. Co więcej w rodzinie jego żony było trzech księży, w tym jeden mieszkający we Francji. Formalnym powodem zwolnienia był ważny interes służby.

W śledztwie gen. Kiszczak nie przyznawał się do zarzutu. Podkreślał, że na wypisie z rozkazu nie ma jego podpisu. Szef MSW konsekwentnie na rozprawach się nie pojawiał, skarżył się na na złe zdrowie. Sąd prowadził sprawę pod jego nieobecność.