Dyskusja o in vitro na dobre zacznie się w Sejmie dopiero teraz. W piątek zarówno Gowin, jak i Kidawa-Błońska mają złożyć u marszałka swoje ustawy. A jeszcze we wrześniu wszystkimi projektami dotyczącymi in vitro zajmie się komisja zdrowia. Wcześniej planowano, że powstanie nadzwyczajna podkomisja w tej sprawie. PO chce jednak z tego zrezygnować."Lepiej, żeby to się przetoczyło w stosunkowo nudnej komisji. Powołanie nadzwyczajnej, w której znaleźliby się Gowin, Kidawa-Błońska, Jaruga-Nowacka i inni zaangażowani w to posłowie, oznaczałoby, że będą tam wieczne spory i nikt do niczego nie dojdzie" - twierdzi poseł z władz klubu PO.

Reklama

>>>To już finisz spokojnych rządów Tuska

Politykom Platformy zależy właśnie na tym, żeby sporów wokół in vitro było jak najmniej, zwłaszcza wewnątrz ich klubu. Wczoraj na posiedzeniu zwołanym specjalnie w tej sprawie było bardzo spokojnie. "Wręcz nudno. Wyszedłem po kilkudziesięciu minutach, bo dyskusja była niemrawa" - opowiada jeden z posłów.

Jak mówi Kidawa-Błońska, chodziło o rozwianie wszelkich wątpliwości. Ona i Gowin przedstawili swoje projekty, pokazując kolegom z klubu różnice w propozycjach. Ale tych, jak przekonują politycy PO, jest już coraz mniej. Jak się dowiedzieliśmy, władze klubu zleciły przed posiedzeniem specjalną analizę obu projektów pod kątem kilkunastu zagadnień, w tym najbardziej spornych. Wynika z niej, że ustawy w dwóch trzecich zawierają to samo. "Projekty są bardzo zbliżone. Ufam, że uda się w klubie, a potem w parlamencie wypracować jeden. To sprawa bardzo ważna, która wymaga ponadpartyjnego porozumienia" - mówi nam Chlebowski.

Reklama

Wcześniej w drzwiach gabinetu szefa klubu Zbigniewa Chlebowskiego kilka razy pojawiał się Gowin. Z naszych informacji wynika, że zarówno jego, jak i Kidawę-Błońską władze poprosiły o przygotowanie specjalnych streszczeń na spotkanie z posłami. "Gowin przedstawi swój projekt, ja - zespołu, i wykażę różnice. Chodzi o rozwianie wszelkich wątpliwości" - mówi Kidawa-Błońska.

Jak się dowiedzieliśmy, władze klubu zleciły też specjalną analizę obu projektów pod kątem kilkunastu zagadnień, w tym najbardziej spornych. Wynika z niej, że ustawy w dwóch trzecich zawierają to samo. "Projekty są bardzo zbliżone. Ufam, że uda się w klubie, a potem w parlamencie wypracować jeden. To sprawa bardzo ważna, która wymaga ponadpartyjnego porozumienia" - mówi nam Chlebowski.

czytaj dalej

Reklama



Jednak o jednym wspólnym projekcie raczej nie ma mowy. "Nie zgodzę się na tworzenie zapasowych zarodków i ich mrożenie. Ale muszę przyznać, że zespół bardzo przepracował swój projekt i zbliżył wiele rozwiązań do mojego" - mówi nam Gowin.

Pod swoją ustawą poseł zebrał w wakacje już ponad 70 podpisów. Ta liczba wywoływała obawy przeciwników jego projektu. Dlatego władze klubu pozwoliły posłom podpisywać się zarówno pod jedną, jak i drugą ustawą. Zwolennikom projektu Kidawy-Błońskiej, których w klubie PO jest podobno większość, może to jeszcze dodać podpisów. Tym bardziej że poparcie dla jej ustawy zapowiadają politycy z władz klubu i minister zdrowia Ewa Kopacz. Sama posłanka podpisy miała zacząć zbierać dopiero po wczorajszym klubie. "Uczciwiej jest najpierw zaprezentować posłom projekt" - uważa.

Dyscypliny głosowania w PO nie będzie, nie wiadomo więc, który projekt zyska przewagę w całym Sejmie. Ten Kidawy-Błońskiej poza liberalną częścią PO (ponad 100 posłów) może poprzeć klub Lewicy.

Z kolei Gowin może liczyć na głosy większości PiS, jeśli przepadnie projekt Bolesława Piechy zakazujący całkowicie metody in vitro. W nieoficjalnych rozmowach ma go popierać także część posłów PSL.

"Zobaczymy, ile ostatecznie uda się mu zebrać głosów. Gowin ma teraz swoje 5 minut, od których może zależeć jego polityczna pozycja" - uważa osoba z władz klubu PO.

Nieoficjalnie politycy Platformy przyznają, że chcieliby zakończyć prace nad ustawą do końca roku, żeby temat ten nie pojawiał się już w czasie kampanii prezydenckiej Donalda Tuska.