Z obu stron padły nawet podobne słowa o tych, którzy nagłośnili i próbowali wyjaśnić jeszcze przed ingresem sprawę Wielgusa. Ojciec Tadeusz Rydzyk mówił w czwartek w Kaliszu o dziennikarskich "szwadronach śmierci". "Wyborcza" pisała w czwartkowym komentarzu o "szwadronach lustracyjnych". Można jednak wątpić, czy poparcie tak egzotycznych sojuszników wystarczy polskim biskupom.
Debata trwa - wewnątrz Kościoła. I jest to debata między katolikami świeckimi i hierarchami. Tytuły depesz Polskiej Agencji Prasowej z samego tylko piątku są aż nadto wymowne. Nosowski: "Wielgus zacierał granice między dobrem i złem". Milcarek: "Ingres wysoce niewskazany", prof. Chrzanowski: "Sytuacja w Kościele warszawskim straconą szansą duszpasterską".
Zbigniew Nosowski to publicysta miesięcznika "Więź" skupiającego umiarkowanych kościelnych liberałów. Paweł Milcarek jest naczelnym tradycjonalistycznego miesięcznika "Christianitas". Wiesław Chrzanowski to były lider ZChN, dawny doradca prymasów Wyszyńskiego i Glempa. Nawet Marcin Przeciszewski, redaktor naczelny Katolickiej Agencji Informacyjnej, zwykle broniący oficjalnej linii biskupów, przyznał w RMF FM, że postawa arcybiskupa Wielgusa jest niestosowna.
A z drugiej strony inne tytuły: "Arcybiskup Głódź apeluje o umiar i rozwagę w formułowaniu oskarżeń", arcybiskup Życiński: "Poczekajmy na odpowiedź arcybiskupa Wielgusa", wreszcie arcybiskup Gołębiowski: "Nie należy skreślać arcybiskupa Wielgusa". Na tym tle wyróżnia się wypowiedź arcybiskupa gdańskiego Tadeusza Gocłowskiego: "Arcybiskup Wielgus musi się odnieść do zarzutów". Gdyby polscy hierarchowie mówili podobnym językiem kilka dni temu, wrażenie kryzysu nie byłoby tak dojmujące.
Na początku lat 90. polski Kościół był stroną w wojnie politycznej o religię w szkołach czy zakaz aborcji. Przeciwnikami były środowiska liberalne i lewicowe, ale sojusznikami szerokie kręgi katolików świeckich. To prawda i one dzieliły się w sporze o rozmaite zagadnienia. Trudno nie zauważyć różnicy między krytycznym wobec konserwatywnej większości hierarchii "Tygodnikiem Powszechnym" i środowiskami deklarującymi przywiązanie do autorytetu. Były to jednak burze w szklance wody - zwłaszcza na tle burzliwych i nieraz niszczących przemian w Kościołach zachodnich. W dodatku hołubiony przez wszystkie ekipy rządowe, zabezpieczony konkordatowymi gwarancjami i widzący wciąż pełne świątynie Episkopat miał błogie poczucie stabilizacji.
Po raz pierwszy zakłóciła je w 2002 r. sprawa arcybiskupa poznańskiego Juliusza Paetza, oskarżanego przez media o molestowanie powierzonych jego opiece młodych seminarzystów. Doszło do krótkotrwałego i cichego sojuszu tak odległych od siebie postaci jak umiarkowany katolicki publicysta Jarosław Gowin i narodowiec Maciej Giertych. Sprzymierzyli się, aby wywrzeć nacisk na hierarchiczny Kościół, który długo ociągał się z załatwieniem tej sprawy. Dymisja Paetza zamknęła dopiero rozpoczętą dyskusję. Nie wracano do niej później - nawet gdy pozbawiony diecezji arcybiskup wziął udział w jednym ze spotkań z papieżem Benedyktem XVI podczas jego pielgrzymki.
Dziś zresztą sprawa wygląda poważniej. Za Wielgusem stanęli murem inni biskupi i Stolica Apostolska. Ale krzepnie też nieuzgodniony przez nikogo front sprzeciwu. Hierarchia pociesza się zapewne paradoksem: najbardziej prolustracyjne środowiska w Polsce są zarazem najbardziej jej oddane. Ale nie wygląda na to, aby wewnątrzkościelni krytycy mieli zamiar ustąpić. Więc to strona kościelna cofa się z wolna - a to powołując komisję historyczną, a to łagodząc nieco ton wobec krytyków. Ale biskupi mają w odwodzie kolejne linie obrony. Rzecznik Episkopatu, ksiądz Józef Kloch już ogłosił: "Nie będziemy klękać na oba kolana przed każdym papierem z IPN". Może więc nastąpić próba uznania arcybiskupa Wielgusa winnym, a zarazem niewinnym. Co najwyżej nieostrożnym w kontaktach z oficerami SB. Pytanie tylko, gdzie arcybiskup będzie pokutował za tę "niewielką winę". Na stolicy arcybiskupiej w Warszawie?
Straty poniesione podczas tego odwrotu są jednak wielkie - co wynika choćby z sondaży. A mogą się okazać większe, bo jak twierdzą znawcy przedmiotu badający IPN-owskie materiały, dziś w Kościele kariery robią również ci, którym komunistyczna policja ułatwiała niegdyś życie, umożliwiając wyjazdy, czasem pomagając w rozgrywkach z konkurentami do kościelnych stanowisk. Można się więc spodziewać kolejnych tego typu historii. Odbiją się one na reputacji polskiego Kościoła i i skłócą hierarchię ze środowiskami katolików świeckich. Te środowiska nie opuszczą Kościoła, ale bez ich zaangażowania trudniej będzie biskupom podołać narastającym wyzwaniom zeświecczonej cywilizacji.
Na razie, jak relacjonuje polityk prawicy dobrze znający wewnątrzkościelne stosunki, biskupi są spokojni. Co rano w ich mieszkaniach pojawia się zakonnica, przynosi śniadanie. Więc ostrzegawcza lampka nie zapala się w głowach. Nawet gdy arcybiskupa Wielgusa broni - obok "Gazety Wyborczej" i Radia Maryja - skrajnie antyklerykalne pismo "Fakty i Mity", kojarzone ze środowiskami funkcjonariuszy dawnej SB.
Racji polskiej hierarchii w sprawie arcybiskupa Wielgusa bronią nadal dwa środowiska. Bardzo mocno - fundamentaliści katoliccy spod znaku Radia Maryja. I coraz słabiej - liberalno-lewicowa "Gazeta Wyborcza" - pisze DZIENNIK.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama